W dniu 26 sierpnia 1980 r. zatrzymała się komunikacja miejska we Wrocławiu. Tomasz Surowiec, który przywiózł z Gdańska bibułę z 21 postulatami, zastawił autobusem Jelcz wyjazd z zajezdni VII przy Grabiszyńskiej. Był to wyraz solidarności i poparcia dla strajkujących stoczniowców na Wybrzeżu. Pod bramę zajezdni zaczęli przychodzić wrocławianie, było coraz więcej ludzi, a wieść o „przerwie w pracy” rozeszła się lotem błyskawicy.
Kościół w tych trudnych i przełomowych chwilach zawsze towarzyszył ludziom posługą duszpasterską. Jak opisuje ks. Stanisław Orzechowski w książce Wrocław walczy o wolność, bardzo poruszył go widok spowiadających w autobusach księży: „Jak zobaczyłem jezuitów z al. Pracy, którzy w autobusach spowiadali ludzi, ten tłum za płotem zajezdni, chyba z 20 tys. ludzi, to aż w gardle mnie ścisnęło. Chciałem, żeby ci za płotem i ci w zajezdni byli razem. Żeby strajkujący wiedzieli, jak ogromne mają poparcie. Powiedziałem: Nie zginiecie. Będziemy o was pamiętać. Jeśli ktoś ma jakiś grosz, niech przerzuci go przez płot”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Orzech” odprawił Mszę św. dwukrotnie w zajezdni przy ul. Grabiszyńskiej – 29 i 31 sierpnia. Mówił w homilii odważnie i zdecydowanie, nawiązując do nauczania Jana Pawła II. Pamiętajmy, że sierpniowe strajki rozpoczęły się rok po wizycie papieskiej z 1979 r., kiedy to rozbudzone zostały wolnościowe nadzieje Polaków. Na pamiątkę tej Eucharystii robotnicy zawiesili drewniany krzyż na ścianie zajezdni. Z czasem przebudowano go, zastępując konstrukcją z jarzeniówek. Kiedy powstawało Centrum Historii Zajezdnia, to pojawiło się pytanie: co z krzyżem i czy wróci na swoje miejsce.
Nie mogło być inaczej. Świadek wielkiego zrywu wolnościowego i religijnego Polaków wrócił na ścianę budynku.