Eliza i Patryk czekali na gorący posiłek przy jadłodajni, ale rozeszła się wieść, że wszystkie punkty pomocy bezdomnym są zamknięte. Podeszli do znanej sobie stołówki i okazało się, że mogą zjeść. Tylko wolontariusze oblekli się w kombinezony, przyłbice i maseczki.
Obecność przy bezdomnych
Do jadłodajni położonej w pobliżu dworca PKP w Lublinie bezdomni przychodzą już od dziewięciu lat. Pierwsze chłodniejsze dni spowodowały, że codziennie na gorącej kolacji pojawia się 80 do 100 osób. Dzieleni są na 20-osobowe grupy według kolorowych karteczek, przed wejściem dyżurny wolontariusz dezynfekuje ręce wchodzących. Przed zimną nocą spędzaną w altankach, pustostanach czy zawaliskach, porcja kalorii ratuje zdrowie, czasem życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podczas wiosennej fali pandemii posiłki dla bezdomnych w Lublinie wydawane były przy parafiach Najświętszego Serca Jezusa i Michała Archanioła, a także na placach miejskich, gdzie można było zapewnić odległość pomiędzy potrzebującymi. Oprócz posiłków bezdomni otrzymują również witaminy i leki, mają opatrywane rany, biorą ciepłe ubrania. Do żyjących w kompletnej izolacji od społeczeństwa dociera specjalny bus, który dowozi żywność oraz koce i kołdry. Podczas takich wizyt nawiązuje się kontakt, który może przerodzić się w decyzję wychodzenia z bezdomności. Poza tym obecność wolontariuszy w samotnych miejscach pobytu osób bez dachu nad głową jest zwykle ważniejsza niż przywiezione rzeczy.
Radość dla dzieci
Do niedawna ośrodki dla uchodźców w naszym regionie pozostawały niedostępne dla osób z zewnątrz. Od miesiąca wolontariusze dojeżdżają już do Bezwoli, Horbowa i Białej Podlaskiej. Kilka razy w tygodniu organizują zajęcia edukacyjne i zabawy, na co z utęsknieniem czekały dzieci. Wcześniej kontakt był możliwy jedynie przez internet.
Dużą pomysłowością wykazali się wolontariusze, którzy służą w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie. Bezpośredni kontakt z małymi pacjentami, którzy przebywają niekiedy długie tygodnie w szpitalu, jest nadal niemożliwy. Wolontariusze przygotowują kolorowe książeczki terapeutyczne, które zawierają treści budzące radość, nadzieję i łagodzące samotność. Pracownicy kliniki przekazują te wydawnictwa dzieciom, na popołudnia i wieczory jest to świetna propozycja wartościowego spędzenia czasu. Dzieci polubiły też konkursy przygotowywane przez wolontariuszy, wykonują rysunki, za co są nagradzane. Ruszyła również produkcja krótkich filmów adresowanych do chorych dzieci, publikowanych w internecie i udostępnianych za zgodą rodziców.
Posługa miłosierdzia wymaga nowych pomysłów.
Jeden na jeden
Pandemia spowodowała, że większego znaczenia nabrała praca indywidualna z osobami potrzebującymi, podejmowana przez Centrum Wolontariatu. Ta forma dobrze sprawdza się w przypadku osób, które opuszczają zakłady karne. Każdy były więzień ma przypisanego coacha, osobę wspierającą, z którą ustala i realizuje plan powrotu do życia w społeczeństwie. Wśród wolontariuszy, którzy pracują tą metodą, są m.in. siostry zakonne i księża. Dopóki nie można wchodzić na teren więzień, pomoc okazywana na zewnątrz jest i potrzebna, i skuteczna. Indywidualna praca z osobami zaburzonymi czy chorymi psychicznie to także sposób na wolontariat, wcześniej realizowany w klinice i szpitalu psychiatrycznym.
Święty Jan Paweł II w czasie ostatniej pielgrzymki do Polski zaapelował o nową wyobraźnię miłosierdzia. To wołanie nabiera innego wymiaru w czasie pandemii. Posługa miłosierdzia wymaga nowych i śmiałych pomysłów, na które czekają ludzie potrzebujący pomocy.