Ojcowie cystersi dekret zezwalający na osiedlenie się w Willow Springs, Illinois (południowo-zachodnie przedmieście Chicago), jako zakon otrzymali 22 listopada 1982 r. od kard. Josepha L. Bernardina.
"By means of this letter I wish offically to give you permission to establish a foundation of the Cistercian Order in Willow Springs, Illinois". Duszpasterstwo nie jest obce ojcom cystersom. "Duszpasterz
zakonny ma przepoić atmosferą zakonu swoje duszpasterzowanie" - pisze w Moich Wspomnieniach nie żyjący już ojciec opat Hubert Kostrzański. To właśnie on w 1952 r. zamieszkał w domu kupionym od sióstr
dominikanek w Justice (Illinois), dając tym samym początek Cysterskiemu Ośrodkowi Duszpasterskiemu dla Polonii.
Z domem tym wiąże się pewna historia: siostry dominikanki, których przełożoną była Matka Leona Skrzeszewska, kupiły spory kawałek ziemi w Justice. Na tym terenie znajdowały się dwa stare domy. W jednym
z nich mieściła się karczma, a w drugim mieszkała rodzina, która zajmowała się prowadzeniem owej karczmy. Domy te były bardzo zaniedbane, więc siostry postanowiły doprowadzić je do porządku. Jeden z nich
wydzierżawiły diecezjalnym misjonarzom, a drugi - starą karczmę - postanowiły zburzyć. Za rozebranie i usunięcie tego domu chciano od sióstr 1200 dolarów. Wtedy s. Leona, która była nauczycielką Ojca
Opata w Polsce, zaproponowała mu kupno starego budynku. "Przecież Ksiądz nie ma swojego mieszkania, niech Ksiądz to od nas odkupi" - namawiała Siostra (jak wspomina o. Grzegorz Szydłowski, który pracował
z ojcem opatem Kostrzańskim ponad 30 lat). Parcela, na której stał dom, miała wielką wartość - przylegała bowiem jedną stroną do drogi Archer Road. "Po trzech miesiącach przyszła decyzja o rozpoczęciu
budowy autostrady obok domu" - kontynuuje o. Grzegorz. Ojciec Opat sprzedał wtedy kawałek terenu. Za otrzymane pieniądze kupił stary dom farmerski, który znajdował się przy tej samej drodze tylko nieco
dalej. Cały teren miał 3,75 hektara powierzchni oraz opuszczony dom, który wymagał remontu. Z pomocą swojego kuzyna Jana Zająca, który mieszkał w Chicago, Ojciec Opat doprowadził dom do takiego stanu,
że można w nim było zamieszkać.
Kiedy Ojciec Opat wyjeżdżał do Polski, domem zajmował się o. Grzegorz, który przybył do Ameryki w 1976 r. Służył on posługą duszpasterską w wielu parafiach w Chicago. Pracując w parafii św. Józefa
w 1980 r., zaczął tam odprawiać Pasterkę, liturgię Bożego Ciała i Rezurekcję w języku polskim. Na Pasterce górale byli ubrani w regionalne stroje. Na Mszę św. przyszło wtedy ponad 1000 osób. "Ówczesny
proboszcz był bardzo przychylny" - uśmiecha się o. Grzegorz.
W 1987 r. o. Grzegorz przeszedł operację serca. Gdy lekarze stwierdzili, że może już pracować, zaczął odprawiać nabożeństwa w prywatnej kaplicy ojców, gdzie gromadziła się coraz większa liczba osób.
Bardzo często zwracali się do niego z prośbą o odprawianie dla nich Mszy św. Na niedzielną Eucharystię przychodziło wtedy ok. 50-60 osób. Odprawiana była także Droga Krzyżowa i nabożeństwa majowe przy
figurze Matki Bożej. Z czasem zrodziła się konieczność powiększenia tego miejsca. I tak, z inicjatywy wiernych, w 1988 r. powstała kaplica. Zbudowano ją w ciągu pół roku. "Ławek szukaliśmy w różnych kościołach,
by w końcu dostać je od protestantów" - zdradza nam o. Grzegorz. W kaplicy jest ok. 175 miejsc siedzących. Z czasem zaczęło przybywać tu coraz więcej Polaków. Kiedy Ojciec Opat wyjeżdżał do Polski, o.
Grzegorz zostawał sam. Podczas Bożego Narodzenia i Wielkanocy nie mógł sobie poradzić z ilością chetnych do spowiedzi. Konieczna była pomoc. Dlatego w 1990 r. z macierzystego klasztoru w Szczyrzycu Ojciec
Opat sprowadził o. Jana Muc, a 6 lat pó źniej - o. Michała Blicharskiego. Obecnie jest tutaj na stałe trzech ojców. Ze względu jednak na rosnące potrzeby duszpasterskie, grono ojców cystersów najprawdopodobniej
wkrótce się powiększy.
Przez cały tydzień odprawiane są Msze św. - o godz. 7.00 i 8.00 rano. W niedziele sprawowanych jest pięć Mszy św., wszystkie w języku polskim. Już na Mszy św. o godz. 8.00 brakuje miejsc siedzących.
O godz. 10.00 i 12.00 jest podobnie - ciasno, a czasem duszno. Jeżeli jest ładna pogoda, ludzie stoją na zewnątrz. "Dlatego postanowiliśmy wprowadzić Mszę św. wieczorną - stwierdza z radością o. Jan.
Na początku przychodziło kilka osób. Obecnie właśnie na tej Mszy św. mamy bardzo dużo młodych ludzi. W środę wieczorem, po Mszy św. o godz. 7.00, ma miejsce Nieustająca Nowenna do Matki Bożej Szczyrzyckiej
i adoracja Najświętszego Sakramentu. W czwartek wieczorem odprawiana jest Msza św. w intencji pokoju na świecie, a po niej wystawiany jest Pan Jezus w monstrancji. W każdy piątkowy wieczór odprawiana
jest Msza św. i nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia. Nie mamy na razie miejsca na spotkania po Mszy św., ale w nowym kościele będzie taka możliwość" - dodaje o. Jan. Ojcowie cystersi są szczególnie dumni
z prowadzonego przez siebie Duszpasterstwa Młodych Małżeństw. Rodzice coraz częściej upominają się też, żeby ojcowie uczyli ich dzieci religii.
"Ojciec Opat, chcąc zostawić pomnik swojej posługi duszpasterskiej w Chicago, podjął decyzję o budowie nowego kościoła i klasztoru - komentuje o. Grzegorz. Pewna suma pieniędzy była ze sprzedaży ziemi,
resztę trzeba było pożyczyć. Sami staramy się żyć bardzo skromnie i oszczędzać. Nie mamy sekretarki. Sami sprzątamy, gotujemy, kosimy trawę, grabimy liście... Słowem wszystkie prace dzielimy między siebie,
przeplatając je wspólnym odmawianiem brewiarza po łacinie". Jedynym luksusem (jaki autor miał okazję ujrzeć na własne oczy) są rozpieszczone do niemożliwości dwa psiaki - pekińczyki, ulubieńcy zakonników.
W 2000 r. Ojciec Opat otrzymał od kard. Francisa E. George pozwolenie na budowę kościoła i klasztoru: "that will incorporate the American Architecture and the traditional Polish-Cistercian style".
We wrześniu 2001 r. Ojciec Opat osobiście wmurował kamień węgielny pod budowę nowego kościoła i klasztoru. Wypowiedział wtedy słowa, które do dziś tkwią w sercach i pamięci wielu ludzi, modlących się
w Willow Springs: "To budowanie przychodzi pod koniec mojego życia. Ciągle mówię moim współbraciom, że nie doczekam końca prac, ale oni wmawiają mi, że doczekam. Ale gdyby okazało się, że jednak doczekałbym,
to chciałbym wam powiedzieć to, coście może słyszeli jeszcze w Polsce. Jak to Pan Jezus szedł sobie drogą i widział jak staruszek sadził jabłonkę. I powiedział Pan Jezus do niego: - Wam nie doczekać jabłuszek,
boście za stary. A stary człowiek odpowiedział: - Gdy jabłonka ta obrodzi, to z niej jabłka będą jedli młodzi, i starego wspomną w grobie. I tak jak Mojżesz nie wszedł do Ziemi Obiecanej, tak i ja nie
wejdę już do nowego kościoła".
Budowa nowego kościoła miała trwać dwa lata. Jednak ze względu na skomplikowaną konstrukcję dachową nastąpiło pewne opóźnienie. W nowym kościele będzie 450 miejsc siedzących. Jednak już teraz ludzie
narzekają, że nowy kościół będzie za mały.
"Dodamy jeszcze jedną Mszę św. lub zmienimy układ niedzieli - uśmiecha się o. Jan. Ławki i ołtarz do nowego kościoła są już ufundowane, podobnie jest z żyrandolami. Jedna z rodzin ufundowała potężne
dębowe drzwi do kościoła. Są także chętni do ufundowania witraży".
Bryła kościoła, jak zwykle u cystersów, ma kształt krzyża, z nawą główną zwróconą na wschód. Najświętszy Sakrament znajduje się w ołtarzu głównym.
Ojców cystersów i modlącą się tutaj Polonię strzeże i dodaje im sił Matka Boża Szczyrzycka, której kopia obrazu znajduje się w kaplicy w Willow Springs, a oryginał wizerunku w Polsce, w Szczyrzycu.
To właśnie Jej ojciec opat Hubert Kostrzański w szczególny sposób zawierzył budujący się nowy kościół i klasztor Ojców Cystersów w Willow Springs.
Pomóż w rozwoju naszego portalu