Komputer znacznie poszerzył nasze możliwości, np. wyszukiwania informacji. Zdobywamy je znacznie szybciej i łatwiej. Gdyby ostatnia książka Franciszka – Powróćmy do marzeń trafiła w nasze ręce 30 lat temu, to nikt z czytelników nie dowiedziałby się tego, co dziś może poznać w ciągu kilku sekund.
Na użytek tego komentarza sprawdziłem, jak często na tych 160 stronach papież pisze o kobietach, a jak często wspomina o mężczyznach. Wynik? Po prostu przepaść. To książka feministyczna. Okazuje się, że Ojciec Święty użył słowa „kobieta” aż 51 razy, podczas gdy słowa „mężczyzna” – tylko 17 razy. W przypadku pań są to same pochlebstwa: papież wychwala białogłowy pod niebiosa, obsypuje je komplementami tak, że ja jako mężczyzna czuję się mocno maluczki. Zacytuję kilka zdań: „Znakiem nadziei w tym kryzysie jest wiodąca rola kobiet”; „Kraje, w których kobiety są prezydentami lub premierami, ogólnie zareagowały lepiej i szybciej niż inne, błyskawicznie podejmując decyzje i komunikując je z empatią”; „Uważam, że kobiety generalnie są znacznie lepszymi administratorami niż mężczyźni”; „Z mojego pasterskiego doświadczenia w wielu instytucjach kościelnych wiem, że niektóre z najbardziej trafnych porad pochodzą od kobiet”. Na tym poprzestanę, bo komputerowy licznik wskazuje już 1300 znaków, a mam się zmieścić w 2 tys. – inaczej przytną i może się zdarzyć, że akurat to, na czym najbardziej mi zależy.
Do przytoczenia tych 23 zdań skłoniła mnie ostatnia decyzja papieża sankcjonująca rozpowszechnioną w Kościele praktykę, kiedy to panie aktywnie uczestniczyły w Eucharystii jako lektorzy i akolici – najogólniej mówiąc ministranci (ministrantki). Decyzję papieża mocno skrytykowały środowiska Kościołowi obce, a nawet wrogie. Krytyka miała jeden wspólny mianownik: to za mało. Nawet rozumiem to rozczarowanie, bo wrogowie Kościoła byliby zadowoleni w jednym przypadku – gdyby ktoś go zlikwidował. Na szczęście jest to poza ludzkim i nieludzkim zasięgiem, bo „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18).
Pomóż w rozwoju naszego portalu