Została nauczycielką, ponieważ marzyła o tym od dziecka. – Gdybym miała decydować jeszcze raz, patrząc z perspektywy czasu i doświadczeń, dokonałabym takiego samego wyboru – przyznaje polonistka z Publicznej Szkoły Podstawowej im. Matki Zofii Szulc Sióstr Zmartwychwstanek w Częstochowie.
Lepsza wiedza
Nie ukrywa, że gdy patrzy na dzisiejszą szkołę, studia, uczniów oraz studentów i porównuje z tymi z czasów jej nauki, widzi dwa różne światy. Wtedy wszyscy uczący się czytali książki i żyli literaturą. Nie mogli przecież ściągać z internetu. – Czytelnie były pełne. Myślę, że wartość wiedzy miała większe znaczenie niż obecnie – ocenia trafnie rzeczywistość. Wioletcie Mietelskiej brakuje etosu nauki. – Dzisiaj wszystko można „wygooglować”. Myślę, że przez to trud zdobywania wiedzy jest mniejszy – ocenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Desperaci
Zadałem pytanie, czy patrząc na to, ile się dzisiaj od nauczycieli wymaga i ile im się płaci, można powiedzieć, że jest to zawód dla desperatów.
– W pewnym sensie tak. Cały czas nauczyciele są krytykowani, mówi się o tym, jak to im dobrze, bo mają wakacje, ferie i tyle wolnego, ale nikt nie wie, ile ta praca kosztuje nas emocjonalnie. Gdy wychodzę z domu, zapominam o moich sprawach. Wychodząc z pracy, przynoszę problemy szkolne do domu – opowiada.
Komputer i cwaniactwo
Reklama
Podczas pracy zdalnej Wioletta Mietelska nabyła nowych umiejętności informatycznych, również dzięki życzliwości uczniów. – Ile razy było mi do tego wszystkiego bardzo daleko, ale uczniowie powiedzieli: „Proszę pani, proszę tam kliknąć” – docenia podopiecznych. Każdy medal ma jednak dwie strony. Nauka on-line sprzyja również nauce oszustwa. – Podczas lekcji poprosiłam ucznia: „Jasiu?”. Cisza. „Jasiu?”. Cisza. Po trzeciej próbie po 10 min powiedziałam: „Jasiu, przeczytaj polecenie” i usłyszałam: „Jakie polecenie?”. Innym razem nauczycielka poprosiła dziewczynkę o przeczytanie napisanego opowiadania. Uczennica improwizowała. – Wiedziałam o tym od razu. Powiedziałam jej: „Świetnie, pokaż teraz tekst do kamery”. „Ale nie mam, proszę pani”. Młodszemu dziecku można wtedy powiedzieć: zobacz, ja na odległość wiem, że nie napisałeś – śmieje się polonistka.
Dobry i zły
Poruszamy również temat internetu, który zapewnia dostęp do szerokiej i niezweryfikowanej wiedzy, przez co dzieci często zaczynają karmić się głupotami.
– Jeżeli ktoś nie ma podstawowych wiadomości, przyjmuje wiedzę z Wikipedii, bo nie potrafi zweryfikować informacji. Nie jest to, moim zdaniem, wiedza rzetelna. Trzeba mieć jakąś bazę, żeby móc wybrać coś wartościowego spośród śmieci. To jest koło zamknięte – komentuje Wioletta Mietelska. Nauczycielka odsłania uczniom dobre strony internetu, ale również przypomina: co za dużo, to niezdrowo. Wskazuje, że rolą rodziców jest nauczenie pociech umiejętnego korzystania z sieci, bo po szkole to tam zaczyna się ich drugie życie.
Mają dokąd wracać
Wioletta Mietelska uważa, że jeżeli uczniom wpaja się pewne wartości, to nawet kiedy pobłądzą, mają do czego się odwołać. – Przy okazji omawiania Kamieni na szaniec przypominam uczniom: dobry dom, dobra szkoła, dobra organizacja. Bycie uczniem takiej szkoły jak nasza zobowiązuje. Uważam, że byłaby to wielka hipokryzja, gdybyśmy nie mieli nic wspólnego z wartościami, które ona promuje – zaznacza.
Wartość dodana
Reklama
Wiara w Boga, miłość, prawda, szacunek dla drugiego człowieka i patriotyzm – nauczycielka wymienia wartości, które przekazują uczący w szkole zmartwychwstanek. Od kilku lat nauczyciel matematyki i siostra katechetka angażują najstarszych uczniów w prowadzenie rekolekcji. Efekt? – Ze łzami w oczach obserwowałam, jak 15-latek stawał przed rówieśnikami i mówił o Bogu – odpowiada Wioletta Mietelska.
Wiara pomaga jej w życiu, a praca w szkole katolickiej motywuje do umacniania się w niej. – Dzisiaj potrzeba przede wszystkim modlitwy. Ona daje wewnętrzny spokój, wyciszenie się i siłę do tego, żeby iść przez życie – podkreśla.
Szkoła cieszy się renomą również ze względu na poziom nauczania i wysokie miejsca w rankingach zdawalności egzaminów. – Dzieci otrzymują dobre wychowanie. Mamy świetne warunki, wyposażenie i – powiem nieskromnie – bardzo dobrych nauczycieli.
Nie tylko oceny
Zdarzają się sytuacje, kiedy uczeń sobie nie radzi. – Czuję się za to odpowiedzialna. Chcę dociec, jakie są tego przyczyny i czy mogłam zrobić coś więcej. W relacji nauczyciel – uczeń każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy zrobił wszystko, co w jego mocy.
Wioletcie Mietelskiej zależy nie tylko na dobrych ocenach uczniów.
– Zachęcam wszystkich, żeby docenili wartość wiedzy i zdobywanych umiejętności. Powtarzam, że uczą się dla siebie.
Nauczycielka docenia w uczniach twórczość, wrażliwość i indywidualizm. – Dla mnie każda interpretacja wiersza jest dobra, bo każdy ma inne doświadczenia i wrażliwość. Nie chodzi o to, żeby wstrzelić się w schemat, tzw. klucz – stwierdza.
Równia pochyła?
Reklama
Sen z powiek spędzają polonistce: przyszłość poprawnej polszczyzny, umiejętność pisania odręcznego oraz czytelnictwo dzieci i młodzieży. – Nie ukrywam, że drżę o to. Coraz więcej uczniów nie potrafi odczytać samych siebie, ponieważ coraz mniej piszą w zeszytach, szwankuje więc grafomotoryka – ubolewa. Zapytana o stan czytelnictwa, Wioletta Mietelska wzdycha z uśmiechem: – Nie wychodzę z założenia, że „Słowacki wielkim poetą był”. Tłumaczę uczniom: możecie skrytykować każdą lekturę pod warunkiem, że ją znacie.
Polonistka nie ukrywa, że przydałaby się racjonalna rewizja przepełnionej podstawy programowej. – Oczywiście, konieczna jest znajomość podstawowego kanonu polskiej literatury, ale doceniłabym też literaturę współczesną – dopowiada.
Obcy język ojczysty
Lekcje języka polskiego obfitują w zabawne momenty. Niedawno moja rozmówczyni powtarzała z uczniami gatunki literackie. – Wymienili powieść i opowiadanie. Chciałam ich nakierować na kolejny. No i ktoś odpowiedział: nowenna. Chodziło oczywiście o nowelę – uśmiecha się polonistka.
Do szewskiej pasji natomiast doprowadzają ją takie twory językowe jak „włanczam”, „wziąść” i „w cudzysłowiu”. Drażni ją również nadużywanie w mowie przerywnika „tak” oraz zapożyczeń typu „fajnie”, „super” czy „ekstra”.
O czym myśli Wioletta Mietelska, kiedy słyszy wulgaryzmy? – Powtarzam za prof. Andrzejem Markowskim, że osoby, które ich używają, mają bardzo niewielki zasób słów, nie radzą sobie z emocjami albo po prostu chcą zaszpanować w towarzystwie.
Współpraca popłaca
Jak rodzice mogą pomóc w pracy nauczyciela? Pozwolić dzieciom być samodzielnymi i dokonywać własnych wyborów oraz powściągnąć własne niespełnione marzenia i ambicje, np. w kontekście wyboru szkoły średniej. – Trudno wymagać od 15-latka, żeby we wszystkim sam o sobie decydował, ale trzeba wsłuchiwać się w jego głos i patrzeć przy tym trzeźwo na jego możliwości i predyspozycje – podsumowuje Wioletta Mietelska.