Siostra Jonasza Bukowska należy do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety i przez 10 lat pracowała w Świdnickiej Kurii Biskupiej. Słynie z dużego poczucia humoru i wielu talentów. W kwietniu ub.r. dowiedziała się, że jej pobyt w Świdnicy dobiega końca, gdyż Pan Bóg ma dla niej inny plan.
Pierwsza reakcja
Siostry przełożone z Prowincji Wrocławskiej sióstr elżbietanek od dłuższego czasu szukały kandydatki do posługi na Ukrainie. Siostra Jonasza nigdy nie przypuszczała, że w ogóle zostanie wzięta pod uwagę i na początku trudno jej było uwierzyć w tę wiadomość, tym bardziej że wcześniej nie widziała siebie w pracy za granicą. Jednak – jak przyznaje – Pan Bóg czasem lubi robić ludziom niespodzianki i mimo początkowych obaw, rozwiązania te okazują się być najlepszymi z możliwych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Siostra Jonasza decyzję przełożonych wypełniła i w październiku opuściła Świdnicę. Obecnie swoje zdolności wykorzystuje w Czarnomorsku – miejscowości położonej nad Morzem Czarnym, ok. 20 km od Odessy.
Reklama
– Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, był ogromny kontrast między naszymi krajami. Ludzie żyją tu bardzo skromnie, często w wielkiej biedzie, nie zawsze też potrafią zadbać o dobro wspólne. Ale nie można ich za to winić, jest to efekt wielu lat życia w państwie komunistycznym. Z drugiej strony my, katolicy, jesteśmy tutaj w mniejszości. To też jest ciekawe doświadczenie, bo choć w kraju niemal całkowicie prawosławnym katolicy nie zawsze są życzliwie traktowani, to jednak ludzie mają naprawdę wielki szacunek dla osób w habitach – relacjonuje siostra.
Wspólnota jak rodzina
W czarnomorskiej wspólnocie, której przełożoną została siostra Jonasza, pracują łącznie 3 siostry. Dwie z nich pochodzą z Polski, trzecia jest rodowitą Ukrainką, która w wieku 18 lat przeszła z prawosławia na katolicyzm. Nie uniemożliwia to budowania wspólnoty, wręcz przeciwnie – dzielenie się swoimi doświadczeniami i historią powołania tylko tę więź umacnia.
Siostry posługują przy parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Czarnomorsku, która liczy ok. 70 wiernych. Prowadzą katechezę dla dzieci oraz grupy parafialne, opiekują się kościołem, a przed pandemią odwiedzały także chorych w szpitalu. Na terenie klasztoru znajdują się 3 domy – dwa z nich latem są wynajmowane gościom, którzy przyjeżdżają nad morze, a którymi najczęściej są małe dziecięce grupy parafialne z całej Ukrainy oraz biedniejsze rodziny z dziećmi, których nie stać na drogie hotele czy pensjonaty.
Reklama
– Cieszymy się, że nasz dom może służyć najuboższym i umożliwia im spędzanie wakacyjnego czasu w atrakcyjnym miejscu – podkreśla siostra Jonasza i przyznaje, że pierwszy raz doświadcza życia w tak małej wspólnocie parafialnej. Dzięki temu wszyscy się znają i są dla siebie jak rodzina. Nie brakuje tu różnorakich akcji, które podtrzymują tę więź: wspólnych spotkań, jasełek czy świątecznego kolędowania. Siostra wykorzystuje też swoje umiejętności gry na gitarze – dzieci bardzo lubią śpiewać, a niektóre z nich widzą ten instrument po raz pierwszy.
Siostra Jonasza swoim radosnym sposobem bycia wydobywa dobro z głębi ludzkich serc.
Wdzięczność za każdy gest
Parafianie zdają sobie sprawę z nienajlepszej sytuacji finansowej sióstr i pomagają im w miarę swoich możliwości, by w ten sposób odwdzięczyć się za otrzymane dobro. Ale gesty życzliwości widać także wśród innych mieszkańców miasta. – Kiedyś na targu zaczepiła nas prawosławna kobieta ze stoiska i poprosiła o modlitwę za swoją zmarłą mamę, katoliczkę. Zaskoczyło mnie bardzo to, że prawosławni nie modlą się za zmarłych członków swoich rodzin, którzy byli katolikami. Ta kobieta zapisała nam na kartce imię swojej mamy, my oczywiście zapewniłyśmy ją o modlitwie, a ona w geście wdzięczności zaczęła nam nakładać całą reklamówkę najlepszych owoców, jakie tylko miała – opowiada ze wzruszeniem siostra.
Zarażać uśmiechem
Możliwość pracy na Ukrainie pozwala siostrze realizować się w dziedzinach, w których dotąd jeszcze nie miała okazji się udzielać. Docenia to, że może więcej czasu spędzać z ludźmi, niż z dokumentami, i że nawet daleko od domu ma możliwość bycia świadkiem miłości Jezusa. Lata komunizmu i wielkiej biedy wyzuły z ludzi radość życia, ich smutne twarze są częstym widokiem. Siostra Jonasza czuje więc przynaglenie, aby swoim sposobem bycia wydobywać dobro z głębi ich serc.– Bo przecież –zauważa siostra urodzona we wspomnienie Matki Bożej Przyczyny Naszej Radości – sytuacja życiowa nie musi warunkować ich emocji, a uśmiechem można naprawdę dużo zmienić.
***
Pod koniec rozmowy s. Jonasza pragnie podziękować bp. Ignacemu Decowi za lata współpracy, jego wsparcie i życzliwość, której doświadcza również teraz. Dzięki jego pomocy siostry mogły zamówić do domowej kaplicy ławki, które zastąpią stare klęczniki. Siostry będą wdzięczne każdemu, kto zechce w jakikolwiek sposób wesprzeć ich placówkę, ponieważ umożliwiłoby to pomoc dzieciom, chorym i ubogim z parafii, a może udałoby się także przystosować dotąd niewykorzystane piętro w jednym z domów na pokoje dla gości…