Żart nie tyle na dzisiaj, ile raczej – na wielki post:
Dwaj znajomi w piątek spotykają się niespodziewanie w restauracji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Pan, zagorzały wegetarianin, je mięso? – dziwi się pierwszy.
– Tak, bo dzisiaj poszczę – odpowiada drugi.
O poście i dietach można mówić bez końca. Oczywiście, celują w tym kobiety, sama wiem coś na ten temat. Naturalnie podczas Wielkiego Postu jest szczególnie wiele różnych rozważań o różnicach między tymi terminami. Ale jak traktować dietę, której podstawą jest właśnie post? Może można by to jakoś zgrabnie połączyć?
Powszechnym tematem rozmów podczas rodzinnych spotkań bywają obecnie opowieści o różnych dietach, o żywieniu i zdrowiu. To sprawy szczególnie miłe sercu kobiecemu. Któż nie zna powiedzenia, że droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek... Ale tu już wkraczamy na śliski teren ludzkich uczuć, więc szybciutko wracajmy do naszych postów.
Rozczytuję się ostatnio w tekstach o błogosławionych skutkach głodówek. Kiedyś nawet pokazywano w telewizji osoby, które potrafią żyć bez pożywienia całymi tygodniami i miesiącami. Potem w internecie komentatorzy ich nie oszczędzali. Ale tak to już jest z tym internetem, nie zawsze parlamentarnie...
Podobno trzydniowa głodówka regeneruje organizm. Jeszcze do tego nie doszłam, ale i jeden dzień bywa nieoceniony. Dodając do tego jakąś pobożną intencję, możemy zyskać i cieleśnie, i duchowo. Istnieje też opinia, że to, czego nie można uzyskać modlitwą, bardzo skutecznie wspiera się postem.
Można więc na koniec stwierdzić, że dieta to jest coś dla ciała, zaś post – dla ducha. I tego się trzymajmy!