Odosobnienie
Powszechnie wiadomo, że to właśnie pustelnicy stoją u podstaw genezy życia zakonnego w Kościele. Żyjąc w odosobnieniu na pustyni, pragnęli być bliżej Boga, a zarazem z dala od świata. Dlatego też poświęcali
się przede wszystkim modlitwie i umartwieniu. Początek ruchu pustelniczego wiąże się z III i IV w. po narodzinach Chrystusa. Jednakże jak słusznie zauważa Daniel Rops: "Czy już w pierwszych latach chrześcijaństwa
nie było ascetów i dziewic wyrzekających się świata, aby poświęcić się Bogu? U św. Ignacego z Antiochii, w Pasterzu Hermasa i w wielu innych tekstach z II wieku znajdujemy aluzje na ten temat" (Kościół
pierwszych wieków).
Nie rozmija się chyba z prawdą stwierdzenie, iż praktycznie od początku dziejów Kościoła wyodrębnia się w pewien sposób oryginalna i trudna droga do świętości prowadząca przez dobrowolnie obraną samotność
i prostotę życia, posuniętą nierzadko do skrajnego ubóstwa. Pamiętać należy, że głównym motywem takiego postępowania jest głęboka wiara i pragnienie Boga. Błędne zatem są opinie, iż pustelnicy "uciekali
od świata, zamiast stawić mu czoła", czy że zjawisko to było wynikiem "wielu złożonych czynników społecznych, kulturowych a nawet politycznych". Sprowadzanie tego zagadnienia tylko do poziomu uwarunkowań
społecznych albo psychologicznych jest w moim odczuciu niezwykle ryzykowane, a w każdym razie wydaje się krzywdzące dla całej rzeszy świątobliwych i pokornych anachoretów dwudziestu wieków istnienia Kościoła.
Za punkt wyjścia dla jakichkolwiek rozważań, czy to o życiu pustelniczym, czy o osobach poszczególnych pustelników, musi służyć kontekst religijny. Bez odniesienia do Boga, do prawd wiary, nie będzie
to miało po prostu sensu. Jak bowiem wtedy rozumieć np. Szymona zwanego Słupnikiem, który ponad dwadzieścia lat przesiedział na swojej kolumnie, czy też św. Pawła Pustelnika, który przeżył w odosobnieniu
prawie cały wiek (bez jednej dekady)? Jak wyjaśnić ich samotność, cierpienie, ból? Tylko perspektywa religijna daje na te pytania właściwą odpowiedź.
Reklama
Misja
W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: "Przez surowe odsunięcie się od świata, milczenie, samotność, gorliwą modlitwę i pokutę poświęcają swoje życie na chwałę Boga i zbawienie świata". Nie inaczej rozumieli zapewne swoją rolę przybyli do Polski uczniowie św. Romualda. Na kartach Żywota Pięciu Braci Męczenników św. Brunon z Kwerfurtu zanotował taki oto opis przybycia ich do naszej ojczyzny: "Odbywszy więc drogę przez Alpy, długą i krętą, ukończyli tę mozolną przeprawę. Weszli do kraju Polan, gdzie mówiono nieznanym językiem - a takich obcych krain wiele już przewędrowali - i zastali księcia imieniem Bolesław, które w tłumaczeniu znaczy "górujący sławą". Ponieważ on jedyny spośród wszystkich naszego wieku zasłużył na to, że męczennika Wojciecha wysłał na misje, a później zamordowanego pochował w swoim państwie. Zgodnie ze swym zwyczajem przyjął on sługi Boże z niezwykłą uprzejmością i z wielkim upragnieniem. I we wszystkim okazując im łaskawość, w zacisznej pustelni z wielką gotowością zabudował miejsce, które sami upatrzyli jako odpowiednie dla nich, i dostarczał im środków niezbędnych do życia bez trudu". Tak właśnie przybyli z Włoch zakonnicy rozpoczynali swoją misję. Nikt wtedy chyba nie sądził, że będzie trwała ona tak krótko.
Świadectwo na dziś
Dziś prawdziwych pustelni w naszym kraju jest bardzo niewiele. Brakuje powołań do praktykowania tak rozumianego życia zakonnego. Sceptycy (a nierzadko cynicy) mówią, że czas takiego sposobu dochodzenia
do świętości bezpowrotnie przemija. Czyżby? Sądzę, że nie nam to oceniać. Następne lata i tak odkryją ich dalsze losy. Póki co jeszcze pustelnicy są, wciąż dając swoje niezwykłe świadectwo. W czasach
dewaluacji słowa - świadectwo milczenia, w rosnącym gąszczu sieci informacyjnych - świadectwo odsunięcia się od świata (ale nie odcięcia), w epoce laicyzacji i nieokiełznanej konsumpcji - świadectwo modlitwy.
Uczniowie św. Romualda, czyli kameduli wciąż swoją postawą zdają się przypominać, że doczesność jest tylko drogą do wieczności, dlatego też warto skupić się na tym, co naprawdę istotne. Jakże wielu z
nas ciężko to dziś zrozumieć...
Czyż do rangi symbolu nie urasta gest Ojca Świętego Jana Pawła II, który podczas krótkiej, zeszłorocznej pielgrzymki do ojczyzny nie omieszkał choć na chwilę spotkać się z kamedułami z Bielan w Krakowie?
Od śmierci Pięciu Braci Męczenników z Międzyrzecza minęło już bez mała tysiąc lat, a pustelnicy na tej ziemi wciąż są ważni i potrzebni. Niezmiennie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu