Tradycyjnie przyozdabia się w Zielone Świątki kościoły, przydrożne kapliczki i krzyże tatarakiem oraz młodymi gałązkami brzozy. Wszytko to dla podkreślenia świątecznego i wiosennego charakteru. Natomiast w domach ustawia się dekoracje z brzozowych witek oraz wazony z zielonymi gałązkami i pachnącym bzem. Zielone Świątki mają w sobie radość z odradzającej się przyrody, o tej porze roku z uwielbieniem śpiewamy: Chwalmy łąki umajone. Mają też swoją obyczajowość, ta warszawska najmocniej związana jest z Bielanami.
Pisząc o Warszawie początków XIX wieku, publicysta i poeta Gerard Maurycy Witowski wspominał w Gazecie Warszawskiej, że Zielone Świątki były tu bardzo hucznie obchodzonym świętem i że to „bodaj najstarsza i najtrwalsza tradycja obyczaju Warszawy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kto żyw wybierał się wtedy na odpust u kamedułów w Lasku Bielańskim, by wziąć udział w uroczystości religijnej. A jednocześnie odetchnąć świeżym powietrzem, zaznać uciech ze wspólnego biesiadowania i zabawy. Toteż przybywali tu coraz liczniej warszawiacy z całymi rodzinami: dorożkami, bryczkami, a odkąd w 1841 r. uruchomiono do Bielan statek parowy o sile 40 koni – również drogą wodną.
Reklama
Szukająca sensacji prasa donosiła o co pikantniejszych incydentach tego ludowego pikniku z karuzelą, diabelskim młynem, piwem od Bochenka, cukrową watą. A niekiedy też bijatyką i odwożeniem karetkami poszkodowanych do szpitala Świętego Ducha. Pisano też o przypadku zabicia mężczyzny chybocącą się na pniu deską w roli huśtawki.
Królewski festyn
Zapiski klasztorne kamedułów dowodzą, że odpust parafialny na uroczystość Zesłania Ducha Świętego w Lesie Bielańskim ma swe początki w XVII wieku, sięgające królów Władysława IV i Jana Kazimierza. Mająca już ponad trzy wieki tradycja wiąże się z uroczystym przeniesieniem na Bielany obrazu św. Bonifacego z warszawskiej kolegiaty św. Jana w 1673 r., kiedy to odpust odbył się po raz pierwszy.
Początek zabaw i biesiad z okazji Zielonych Świątek przypisuje się królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, który w 1766 r. urządził na Bielanach wielki festyn ludowy z rozstawionymi namiotami, licznymi atrakcjami, bufetami, tańcami i ucztą. Wieczorem teren zabaw rozświetlały iluminacje, a w finale fajerwerki.
Od 1766 r. król zawsze nobilitował odpust swoim uczestnictwem. A wraz z nim do Lasu Bielańskiego ciągnął się liczny orszak magnatów, szlachty i wykwintnie ubranych dam.
Można powiedzieć, że to Stanisław August wylansował modę na Bielany, bo obecność na tamtejszym odpuście należała dzięki niemu do dobrego tonu i przerodziła się w obowiązek towarzyski.
Reklama
Kronikarze Warszawy odnotowują, że „przepych ekwipażów jadących na Bielany posunięty był do tego stopnia wytworności, że dorównywał jeśli nie w liczbie, to przynajmniej w guście, znanej w Paryżu przejażdżce do Longchamp”. Od mnóstwa pojazdów droga na Bielany bywała w Zielone Świątki tak zatłoczona, że z powodu korków poruszano się w żółwim tempie.
Już w latach 80. XIX wieku kolejki chętnych do uczestniczenia w odpuście na Bielanach ustawiały się na Powiślu od białego rana w obawie o miejsce na pokładzie. Tłok chętnych był taki, że jak w 1888 r. donosił Kurier Warszawski „dwóch policjantów wyniesiono w stanie omdlenia”. Relacjonujący wydarzenia dziennikarz napisał również, że policja zniszczyła nawet drewniany podest na przystani. Tylko dlatego, aby zapobiec tragedii.
Gomułkowskie zmiany
We Francji, Niemczech czy Holandii obchody Zesłania Ducha Świętego są świętem dwudniowym. W Polsce też tak było, ale w 1957 roku Władysław Gomułka okroił je do niedzieli. Co więcej, od tamtego czasu na kartce kalendarza Zielone Świątki widniały jako Święto Ludowe, którym od 1931 r. istotnie przy okazji były w ruchu „ludowców”.
W latach 60. XX wieku na Bielanach powstał Park Kultury z karuzelą i diabelskim młynem. Ale w miarę postępu komunizowania i nachalnego upowszechniania świeckości coraz mniej ludzi kojarzyło to miejsce z religią i odpustem.
Pięćdziesiąt lat temu skończyła się epoka „śniadania na trawie”. Dawną obyczajowość zaczęła wypierać nowa. Zmienili się ludzie, formy wypoczynku i rozrywki. Nikt by dziś pewnie nie przyszedł na zabawę na wydeptanej trawie czy podeście zbitym z surowych desek. Nikt by nie pozwolił na umajenie dla ozdoby miejsca do tańca wyciętymi młodymi brzózkami, bo w Warszawie żal każdego drzewa.
Od tego się zaczęło...
Reklama
Choć na Bielany nie jeżdżą już statki po Wiśle i aż do Młocin dowiezie nas metro, to jednak niezmordowany w pomysłach ks. Wojciech Drozdowicz, zwany proboszczem Lasu Bielańskiego, nie dał za wygraną. Od dobrych kilku lat odbywa się tam huczny odpust w Zielone Świątki, choć w poprzednim i bieżącym roku jest on znacznie skromniejszy z powodu epidemii COVID-19.
Bielańska impreza jest świadomym nawiązaniem do tradycji także w obrzędzie. Odpust upamiętniał przeniesienie obrazu św. Brunona z kolegiaty św. Jana w drugi dzień Zielonych Świąt 1673 r., bo od tego wszystko się zaczęło. Wydarzenie ma swoją dramaturgię i celebrę: obraz przypływa umajoną tratwą, a na brzegu czekają na ten moment z ks. Drozdowiczem parafianie.
Po procesyjnym przeniesieniu obrazu przy akompaniamencie orkiestry dętej do pokamedulskiego kościoła, odprawiana jest Msza św. A po otrzymaniu odpustu, na licznych straganach można jak niegdyś kupić obwarzanki, watę cukrową, serduszka z piernika, pańską skórkę, kolorowe wiatraczki, śpiewające ptaszki na wodę oraz mnóstwo rzeczy, które zarówno dorosłym, jak i dzieciom sprawiają wiele radości. Jarmarkowi towarzyszą imprezy artystyczne dla różnych grup wiekowych.
Nie są to już dawne Bielany z XIX-wiecznej fotografii Konrada Brandla z polegiwaniem na trawie, pasącymi się obok powozów końmi, tańcami, serdelkami czy flakami z pulpetami, o których pisywał Wiech, ale zmieniły się formy spędzania wolnego czasu. Zmieniło się też piknikowe menu, choć chleb ze smalcem i ogórkiem kiszonym nadal łączy pokolenia...
Reklama
Ostatni odpust po reaktywacji tradycji odbył się w 2019 r. Rok później w związku z pandemią można w nim było uczestniczyć tylko on-line. Tegoroczny maj też ze względów epidemicznych nie zdejmie z nas obowiązku przestrzegania społecznego dystansu, co utrudnia uczestnictwo na większą skalę.
Nie zagrozi to jednak kontynuacji tradycji, bo ludzie na święto Bielan w Zielone Świątki czekają z utęsknieniem.
I pewnie rygor wymuszonego odosobnienia uświadomi im wartość i sens przeżywania Zielonych Świątek gromadnie i wesoło tak jak ongiś bywało. Bo przecież to święto upamiętnia początek Kościoła, do którego należymy.