Żyjemy na kredyt, ponad stan i ponad potrzeby, znacznie powyżej średniej światowej i znacznie poniżej zdrowego rozsądku. Może uogólniam, ale wśród moich rówieśników, czyli ludzi w sile wieku, próżno szukać tych, którzy pospłacali kredyty i radośnie poprzestają na tym, na co ich dziś stać. Nie ma granic dla naszych apetytów i wcale nie dlatego, że trwałość produktów w XXI wieku obliczona jest na czas trwania gwarancji plus jeden dzień, ale głównie dlatego, że „gdy mam, co chcę, wtedy więcej chcę”, jak mówi piosenka. Kiedy ostatnio uczyłem się rezygnacji? Jak bardzo trzeba być pysznym, by myśleć, że stać mnie na wszystko? To, czego nie mogę mieć, bardzo często posiada mnie. Cała sztuka umiaru polega na rezygnacji mimo tego, że mnie stać.
Reklama
Adwent to świetny czas na małe rezygnacje, poskramianie apetytu, czas myślenia, jak obdarować kogoś, nie siebie. Święty Mikołaj, który zerka na nas w naszej codziennej krzątaninie, szepcze: bądź szczodry, ale mądry. Mądry, gdy inflacja, kryzys światowy, mój własny apetyt i rozrzutność sprawiły, że nie mam już czym się dzielić. Że na dziś mi kompletnie nie starcza i żeby myśleć o jakimś jutrze, potrzebuję chwilówki, złotej karty albo hojnych sponsorów, których uwiodę. Jest jakiś bezwstyd w zbieraniu (nie wśród wujków, ale wśród obcych) przez młodych, silnych i zdrowych na nowego smartfona, bo pękła szybka, albo na laptopa, bo można na nim zrobić warsztaty z „profesjonalnego darcia ryja”. To nie jest żarcik publicysty, ale prawdziwe zadanie, sowicie opłacone z kasy Prezydent Gdańska. Nie chcę drzeć ryja ani profesjonalnie, ani amatorsko, choć czasem, gdy przyciskają kredyty, krzyczeć się chce. I właśnie w takich okolicznościach, z lękiem, że nie spłacę, że nie starczy, padłem na kolana u progu Adwentu 2005. Poszedłem do znajomego a mądrego księdza na Domaniewskiej w Warszawie i powiedziałem mu o lękach, o tym, że za dużo pracy, a za mało płacy, itd. I kiedy drżącym głosem spytałem: „No i co by ksiądz zrobił na moim miejscu?”, wyłuszczając w całej swej niebotycznej głębi moją dziurę finansową, kapłan ów, kierując się życzliwą dla mnie oceną, sięgnął po sprawdzoną maksymę „mądrej głowie dość dwie słowie” i rzekł: „Daj jałmużnę”. Choć miało to niewiele wspólnego z logiką tego świata, dałem. Dałem bez obaw i z wyśmienitym efektem. Czy ponawiałem ten manewr chętnie i często – nie powiem, ale w chwilach awaryjnych działa, niech Państwo uwierzą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dobrze. Skoro sprawa jałmużny już załatwiona i natychmiast przybyło nam na koncie – czas na zakupy. Proszę, nie zwlekajcie i dziś jeszcze, w 40. rocznicę wojny polsko-jaruzelskiej, kupcie nowe opracowanie wierszy poety na wskroś polskiego, którego strofy pomagały Polakom wytrzymać czas komuny. Ernest Bryll, najukochańszy i najbardziej biało-czerwony z żyjących poetów, dał nam na te święta dwa bogate tomiszcza ze swymi wierszami z kolejnych dekad. Trzymam w ręku tom pierwszy Zapiski i nie mogę nie dać go Państwu w maleńkim fragmencie, tak bliskim, tak znanym, choć pisanym w 1978 r., ale śpiewanym potem przez cały czas stanu wojennego i również dziś.
Za czym kolejka ta stoi?/ – Po szarość.../ Na co w kolejce tej czekasz?/ – Na starość.../ Co kupisz, gdy dociśniesz się wreszcie?/ – Zmęczenie.../ Co przyniesiesz do domu?/ – Kamienne zwątpienie
Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj/ Kiedyś te kamienie drgną/ I polecą jak lawina/ Przez noc.
(Ernest Bryll, Psalm stojących w kolejce – song z Kolędy-Nocki)
I poleciały. Ale dziś nowa, może i tęczowa, ale szarość; nowa, może i w trampkach Converse, ale starość; nowe, może i syte kredytem, ale zwątpienie; no i nowe, może i korporacyjne, ale kamienne zwątpienie. Dlaczego? Skąd ten ból naszego dzisiaj, często nie do zniesienia? Czasem z byle czego, z apetytu wilczego. Ale znacznie częściej z tego, że zapomnieliśmy o tym, iż te największe nasze kredyty, zaciągane przez siedmiu braci zbójców – w naszym imieniu i za naszym poręczeniem, przez pychę, chciwość, lenistwo, rozwiązłość, nieumiarkowanie, zazdrość i gniew – zostały spłacone. Wszystkie. A jedynie moje własne: upór, ślepota, niedowiarstwo sprawiają, że one cały czas na mnie ciążą. Choć zapłacone, na krzyżu odkupione, przez Tego samego, który w żłobie się urodził. Szanowni Państwo, to będą bardzo dobre święta, tylko przyjmijmy tego Sponsora jak Króla, niech się urodzi i nas oswobodzi, jak chciał i jak nadal bardzo chce.