Reklama

Niedziela Lubelska

Mistrz z Lublina

Jak grać Chopina to dobrze albo wcale.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tylko Edyta, najstarsza z trojga dzieci państwa Ritterów, nie muzykuje na poważnie; zajmuje się geografią. Najmłodsza, Teresa, próbuje swoich sił w śpiewie operowym. Dla niego porzuciła obój; głos obecnie szlifuje na uniwersytecie w Bydgoszczy. Jedyny syn, Tomek, osiągnął już poziom międzynarodowy, a w jednej z dziedzin jest nawet mistrzem świata.

Zaczął od Bacha

W bydgoskim domu Cezarego Rittera, ojca Tomka, co niedzielę rozbrzmiewały dźwięki Beethovena, odtwarzane przez dziadka z płyt winylowych. Zamiłowanie do muzyki nie przełożyło się jednak na studia muzyczne, wybrał filozofię na KUL. Mama, Mirosława, skończyła szkołę muzyczną w Mławie. Gra na fortepianie, ale ukończyła teologię, także na KUL, i katechizuje w renomowanej szkole Vetterów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Niedzielne poranki w lubelskim mieszkaniu Ritterów miały swój rytuał. Śniadaniu o godz. 9.00 towarzyszyła radiowa „dwójka”, a w niej prof. Mirosław Perz wygłaszał niezapomniane pogadanki o kantatach Bacha, ilustrując je znakomitymi wykonaniami. Pogadanek było tyle co kantat, ponad 200. Tomek, jeszcze przedszkolak, chłonął je niejako mimochodem, do tego stopnia, że jak w innych sytuacjach doleciała jego uszu muzyka mistrza z Lipska, wskazywał paluszkiem: „O! Bach!”. Rodzice zauważyli, że przy wspólnym kolędowaniu mały Tomek silnie się wzruszał, zwłaszcza przy bardziej rzewnych melodiach. Nawet celowo rzadziej je śpiewali. Widzieli, że ich syn ma łzy w oczach, kiedy wybrzmiewały słowa „Jezus Malusieńki ...” czy „Nie było miejsca dla Ciebie...”, i gorzej zasypia.

Zaślubiny z fortepianem

Na początku, jeszcze przed szkołą, Tomek zamarzył, żeby grać na organach, ale ze względu na wiek mama podzieliła się z nim rodzinnym fortepianem. Ktoś z życzliwych znajomych dostrzegł talent przyszłego mistrza świata i poradził rodzicom szkołę muzyczną im. K. Lipińskiego. Tomek wręcz pożerał kolejne partytury, nauczyciele – wielkie zasługi ma prof. Bożena Bechta-Krzemińska – wraz z rodzicami dawali mu zatem coraz więcej materiałów. Nie mając jeszcze 10 lat brawurowo wykonał jeden z trudniejszych utworów Rachmaninowa. To zdecydowało o definitywnym rozstaniu z organami i zaślubinach z fortepianem. I nie tylko z fortepianem. W wieku 11 lat poznał przypadkowo Petra Sefla, Czecha zajmującego się dawnymi instrumentami. Tak zaczęła się piękna przygoda z fortepianami historycznymi, a także z klawesynem i klawikordem. Zaowocowało to też niezwykłym wydarzeniem. Kilkunastoletni lublinianin zasiadł za instrumentem, który „zagrał” w słynnej filmowej opowieści o Mozarcie („Amadeusz”).

Reklama

Po Lublinie przyszła kolej na Warszawę i studia na uczelni im. Karola Szymanowskiego. Zrządzeniem Opatrzności poznał tam Irinę Rumiancewą-Dabrowski. Wybitna pani pedagog wyczuła talent młodego Rittera i zasugerowała dalszą naukę w konserwatorium w Moskwie. Rozmowa kwalifikacyjna odbyła się w czerwcu, studia startowały w październiku. To wystarczyło, aby Tomek opanował język rosyjski. To był już trzeci obcy język; poza obowiązkowym niemieckim (Bach, Mozart) włada też biegle angielskim. Wydział Wykonawstwa Historycznego i Współczesnego w Moskiewskim Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego ukończył z wyróżnieniem w 2019 r. Pobierał lekcje u wybitnych znawców klawiatury aktualnej i tej dawnej. Uzupełnieniem były dodatkowe studia podyplomowe w dziedzinie fortepianu i klawesynu w Hamburgu, uwieńczone również laurami.

Chopin po dawnemu

Milowym krokiem w karierze Tomasza Rittera było zwycięstwo w I Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim na Instrumentach Historycznych w Warszawie, we wrześniu 2018 r. Jeden z recenzentów z entuzjazmem komentował jego występy: „Ta interpretacja jest wyjątkowa, niepowtarzalna”. Tamten sukces podobny jest mistrzostwu świata w slalomie gigancie, przy czym narciarzom kibicuje się w kilku krajach z trasami zjazdowymi, a fanów brzmienia oryginalnych chopinowskich instrumentów znajdziemy na całym świecie, od Japonii i Nowej Zelandii po Alaskę i Brazylię. Lista krajów, w których koncertował jak dotąd Tomek Ritter, jest bardzo długa i obejmuje wszystkie kontynenty, poza Afryką. Z roku na rok wydłuża się również liczba nagród i wyróżnień.

W Lublinie siada za fortepianem najczęściej w auli Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i filharmonii. Świętemu Janowi Pawłowi II dedykował występ w 100-lecie urodzin papieża na uniwersytecie. A rok wcześniej dał chyba najbardziej jak dotychczas niesamowity recital, nad Jeziorem Galilejskim podczas Kongresu Personalizmu (nota bene współorganizowanego przez ojca). Kiedy dowiedział się, że obok znajduje się dom dla zagubionej i uzależnionej młodzieży, wymusił na dyrekcji placówki specjalny dla nich występ. Z tak wspaniałego rozwoju artystycznego i ludzkiego cieszą się nie tylko rodzice i krewni, ale także jego niestrudzona promotorka prof. Teresa Księska-Falger.

Artysta z miłością

Reklama

Pytam Tomka po ostatniej rewii w rodzimej filharmonii słowami prof. Jacka Woźniakowskiego (KUL): Czy artyście wolno się żenić? – Jak widać, chyba można – odpowiada i zwraca się z uśmiechem do Zuzanny, poślubionej pięć miesięcy temu. Czuje w niej wsparcie, pomimo tego, że przy instrumentach musi radzić sobie sam. Poza salami koncertowymi potrzebna jest osoba bliska, kochająca, czuła i wyrozumiała. Młodzi mieszkają obecnie w Warszawie, w oddaleniu od swoich rodzin, i muszą pisać już samodzielnie uwerturę małżeńską. Artysta odkrywa miłość w muzyce, dostrzega jednak także muzykę w każdej miłości, w tej swojej największej przede wszystkim.

Kiedy zahaczam go o czasy w jakich przychodzi mu koncertować, z jednej strony w osaczeniu przez pandemię, z drugiej w obliczu dramatu uchodźców, rezolutnie przekonuje, że piękno dawnych mistrzów, którym dzieli się poprzez swoją pracę, ma obecnie wielkie znaczenie. Daje wzruszenia, zachwyt i wzniosłość; to przeciwwaga dla zła, cynizmu czy wulgarności zalewających internet i życie publiczne. O swojej twórczości mówi, że to zawód i praca, w czym odbiega od swoiście polskiego podejścia, w którym nierzadko rzekoma misyjność usprawiedliwia braki warsztatowe czy lenistwo. Coś wedle zasady: jak grać Chopina to dobrze albo wcale. Tuż po Nowym Roku jego wykonanie dzieł naszego wielkiego Fryderyka usłyszą melomani w USA, gdzie na dwumiesięczne tournée wyjedzie z filharmonikami. A jeszcze wcześniej można zobaczyć i usłyszeć Tomasza Rittera w Lublinie, w ramach Festiwalu Noworocznego (8 stycznia).

O Panu Bogu mówi z pewnością, którą zapewne przekazała mu mama, katechizująca przecież i w szkole, i w domu rodzinnym. Ma nadzieję, że uczucia wyższe, towarzyszące słuchaniu wybitnych dzieł muzyki poważnej, mogą kogoś skierować ku Najwyższemu. Mamy nadzieję, że dalsze życie Tomka będzie przypominać symfonię. Najpiękniejsze akordy pojawiają się zwykle w finale.

Tomasz Ritter urodził się w 1995 r. W 2002 r. rozpoczął naukę w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej im. Karola Lipińskiego w Lublinie w klasie Bożeny Bechty-Krzemińskiej. W 2008 r. został uczniem prof. Iriny Rumiancewej-Dabrowski w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych nr 4 im. Karola Szymanowskiego w Warszawie. Uczestniczył w kursach mistrzowskich. Studiował w Moskiewskim Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego oraz w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu. Jest laureatem wielu konkursów w Polsce i na świecie, m.in. I Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych oraz IX Międzynarodowego Konkursu Młodych Pianistów „Artur Rubinstein in memoriam”. Koncertował w wielu krajach. Nagrał płytę z utworami Bacha, Beethovena, Szymanowskiego i Ginastery.

2021-12-20 20:05

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

USA/ „NYT”: w nowojorskim muzeum znaleziono nieznany walc Chopina

[ TEMATY ]

Fryderyk Chopin

Adobe Stock

Fryderyk Chopin

Fryderyk Chopin

Nieznany walc Fryderyka Chopina został najprawdopodobniej znaleziony w jednym z muzeów w Nowym Jorku – poinformował dziennik „New York Times”.

Według dziennika znaleziska dokonał kurator Morgan Library & Museum na Manhattanie Robinson McClellan, gdy przeszukiwał pamiątki po znanych twórcach, takie jak pocztówki podpisane przez Pabla Picassa czy listy Johannesa Brahmsa i Piotra Czajkowskiego.
CZYTAJ DALEJ

Święty Grzegorz z Nazjanzu

Niedziela Ogólnopolska 33/2007, str. 4-5

[ TEMATY ]

święty

anonimus / pl.wikipedia.org

Św. Grzegorz z Nazjanzu

Św. Grzegorz z Nazjanzu

Grzegorzu z Nazjanzu, pochodzący - podobnie jak Bazyli - z Kapadocji. Ten wspaniały teolog, mówca i obrońca wiary chrześcijańskiej z IV wieku był znany ze swojego daru wymowy, a jako poeta miał wnętrze subtelne i wrażliwe.

Grzegorz urodził się w rodzinie arystokratycznej. Matka ofiarowała go Bogu już w chwili narodzenia, które nastąpiło ok. 330 r. Po wstępnej edukacji w rodzinie uczęszczał do najbardziej znanych szkół swoich czasów. Najpierw przebywał w Cezarei Kapadockiej, gdzie przyjaźnił się z Bazylim, przyszłym biskupem tego miasta, a później w innych metropoliach starożytnego świata, jak Aleksandria w Egipcie, a przede wszystkim Ateny, gdzie ponownie spotkał Bazylego (por. „Oratio” 43, 14-24: SC 384, 146-180). Wspominając tę przyjaźń, Grzegorz napisze później: „Wówczas nie tylko ja odczuwałem podziw wobec mojego wielkiego Bazylego z racji powagi jego postaw, dojrzałości oraz mądrości jego wypowiedzi, ale zachęcałem do czynienia podobnie innych, którzy go jeszcze nie znali... Kierowało nami to samo pragnienie wiedzy… Była to nasza rywalizacja: nie o to, kto będzie pierwszy, lecz kto pozwoli drugiemu, żeby nim był. Wydawało się, jak byśmy mieli jedną duszę w dwóch ciałach” („Oratio” 43, 16. 20: SC 384, 154-156. 164). Są to słowa, w których zawarty jest w pewnym sensie autoportret tej szlachetnej duszy. Można sobie również wyobrazić, jak ten człowiek, który był zdecydowanie ukierunkowany na wartości pozaziemskie, bardzo cierpiał z powodu spraw tego świata. Podziel się cytatem
CZYTAJ DALEJ

Kevin uczy i zaskakuje [Felieton]

2025-01-02 15:27

Screen

Kadr z filmu "Kevin sam w Nowym Jorku"

Kadr z filmu Kevin sam w Nowym Jorku

Już się stało tradycją, że w czasie świątecznym w telewizji można było obejrzeć filmy: “Kevin sam w domu” i drugą część o jego przygodach w Nowym Jorku. Film ten stał się kultowy i ponadczasowy i możemy zastanawiać się nad jego fenomenem. Co ciekawe, z pozoru jest to film, który posiada wiele przejaskrawionych momentów, które mają też wprowadzić widza w dobry humor, pozornie skierowany jest do młodszych widzów, jednakże w tle możemy dostrzec wiele wątków, które są bardzo pouczające i mogą poruszać, ale także ukazują sedno Bożego Narodzenia.

Charakterystyczne jest to, że pierwsza faza filmu odbywa się w dużym chaosie i zabieganiu. To zawsze prowadzi do popełnienia niejednego błędu. Jednakże sam bohater, czyli Kevin czuje się niedoceniony przez swoją rodzinę i niesłusznie obwiniany za zło, a przez to pojawia się rozczarowanie i poczucie niesprawiedliwości. Z jednej strony czuje się niedoceniony, a z drugiej sam nie docenia swojej rodziny, co bardzo szybko zostaje zweryfikowane, gdy Kevin zostaje sam i zaczyna tęsknić za rodzicami, a nawet za “nieznośnym” rodzeństwem i kuzynostwem. Z tą sytuacją mogłoby utożsamiać się wiele rodzin, w których, gdy pojawiają się trudne momenty, są nieporozumienia, nie zawsze człowiek czuje się doceniony, czy sprawiedliwie potraktowany, prowadzi to do konfliktów. Gdy jednak mija czas, emocje opadną, zaczyna dominować miłość, tęsknota, żal za swoją postawę i chęć naprawy zła. Tu można zacytować: “Każdy chce być zauważony i usłyszany, chce być sam, a później samotność dobija”. Niejednokrotnie, gdy dzieje się coś złego matka czy ojciec zrobią wszystko, aby uratować swoje dziecko. W filmie w sposób szczególny ukazany jest “heroizm” matki, która za wszelką cenę postanawia wrócić do domu, bo boi się o swojego syna. Nie czeka, ale działa, co finalnie kończy się happu endem. W życiu jednak, nie zawsze tak jest, bo w niejednym przypadku szybciej była śmierć.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję