Reklama

Głos z Torunia

Zbudowani na Chrystusie

Kiedy otwieramy się na łaskę sakramentu, widzimy nasze małżeńskie życie w innej, lepszej perspektywie. Drogą odnajdywania Boga w rodzinie jest formacja w Domowym Kościele.

Niedziela toruńska 35/2022, str. IV

Archiwum rodziny Jaworskich

Spotkania w małych kręgach

Spotkania w małych kręgach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jednym z darów w Domowym Kościele, inaczej zwanych zobowiązaniami, obok modlitwy, spotkań ze Słowem Bożym, dialogu małżeńskiego czy reguły życia jest uczestnictwo przynajmniej raz w roku w rekolekcjach formacyjnych.

Pierwsze podstawowe rekolekcje na tej drodze to oaza rodzin I stopnia, która trwa 15 dni. Każdego kolejnego dnia rozważana jest inna tajemnica Różańca (radosne, bolesne i chwalebne). Oaza kojarzy nam się z zielonym terenem pełnym roślinności na wyschniętej pustyni. Rekolekcje, które niosą tę nazwę, są właśnie takim miejscem, gdzie w codziennym zapracowaniu, braku czasu, nadmiarze obowiązków, często znajdując się na duchowej pustyni, odnajdujemy prawdziwego Boga, który czeka z otwartymi ramionami i daje nam wody żywej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wszystko, co robimy razem w małżeństwie, ma podwójną moc. Czas rekolekcji obfitował w możliwość budowania, czasem może także odbudowywania relacji między małżonkami lub członkami rodziny. Codzienne spotkania ze Słowem Bożym i adoracja Najświętszego Sakramentu dawały możliwość lepszej pracy nad sobą, zbliżania się do najlepszego Nauczyciela oraz umacniania fundamentów wiary na Chrystusie. Pamiętajmy, że nigdy nie pozostajemy bez pomocy w naszym małżeństwie, ponieważ jest z nami Bóg i wszyscy święci, przed którymi składaliśmy naszą sakramentalną przysięgę.

Trzy rodziny z kręgu piątego przy parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie odbyły oazę rodzin I stopnia w drugiej połowie lipca. Anna i Artur wraz z synami pojechali do Kalwarii Zebrzydowskiej, Iwona z Marcinem i dziećmi do Wisły, a Ewa z Jackiem i ich synem przeżyli rekolekcje w małej malowniczej wsi Bobrowniki w diecezji siedleckiej.

Świadectwa

Anna i Artur: – Rekolekcje to niezwykły czas. Przez dwa tygodnie mieliśmy możliwość porzucenia rwącego nurtu codzienności i doświadczenia czegoś, co można by nazwać przedsmakiem nieba. Nie chodzi jedynie o ilość czasu poświęconego na modlitwę, spotkanie ze Słowem Bożym czy też codzienną Eucharystię, choć pragniemy zaznaczyć, że były to najbardziej owocne momenty dnia, a Msza Święta stanowiła centrum tego wszystkiego, co się działo. Jednak chcielibyśmy tu podkreślić znaczenie naocznego doświadczenia, czym jest jedność Kościoła. Chodzi nam tu o rzeczywistą wspólnotę osób, która zawiązała się przez te 15 dni rekolekcji.

Reklama

Kilkadziesiąt osób, z których większość jest sobie zupełnie obca, od początku wita się ze sobą z uśmiechem i życzliwością. Dzieci momentalnie widzą w dorosłych ciocie i wujków, którym można zaufać i świetnie się z nimi bawić. Jednak tym prawdziwie niezwykłym doświadczeniem jest otwartość, z jaką potrafiliśmy się nawzajem słuchać i rozmawiać o wszystkim, począwszy od błahych codziennych spraw, po naszą wiarę czy trudne doświadczenia życiowe. Wielokrotnie podkreślane było, że to, co mówimy sobie nawzajem, wzajemnie nas ubogaca. I to jest prawda. Czasem nawet nie mamy pojęcia, które z wypowiedzianych przez nas zdań może pomóc komuś na drodze wiary. Dlatego tak bardzo potrzebujemy oazy, gdzie możemy zaczerpnąć z tego źródła, którym jest żywa wspólnota Kościoła. Ta, której można zaufać, która nie ocenia i wspiera. A wszystko to dlatego, że od samego początku mieliśmy świadomość, że jesteśmy tam zebrani w Imię Jezusa.

Iwona i Marcin: – Jest lipiec, a my przeżywamy Wigilię Bożego Narodzenia. Podczas homilii ksiądz pyta: – A co by było, gdyby Maryja nie przyjęła Dziecka, które w Jej łonie się poczęło? A co by było, matko, gdybyś ty nie przyjęła dziecka, które siedzi obok ciebie? Zapadła cisza. Po chwili rozległ się śpiew kolędy Bóg się rodzi. I wtedy przyszła do głowy taka refleksja: Każde dziecko przyjęte z miłością sprawia, że wszystko truchleje, rodzice drżą o jego zdrowie, dbają i pielęgnują jak tylko potrafią najlepiej, aby nic temu maleństwu się nie stało, aby rozwijało się, rosło w poczuciu umiłowania. Czasem zdarza się tak, że cała nasza moc rodzicielska truchleje, jesteśmy bezradni jako rodzice i wtedy należy zaufać Panu, powierzyć swoje rodzicielstwo i dziecko Bogu. Tego uczy nas tajemnica Narodzenia Pana Jezusa.

Reklama

Po Eucharystii zeszliśmy na kolację. Stoły były pięknie ustrojone, tak jak podczas wieczerzy wigilijnej, potrawy również były takie, jakie zazwyczaj je się tego dnia. Było to niesamowite doświadczenie świętować narodzenie Pana Jezusa z ludźmi, których poznało się trzy dni temu i czuć się tak, jakbyśmy byli jedną wielką rodziną.

Kolejne doświadczenie, jakie czekało na nas tego dnia, to jasełka, które przygotowały dla nas dzieci. Kiedy my, dorośli, spotykaliśmy się na konferencjach, rozważaniach Słowa Bożego, dzieci pracowały nad jasełkami. Przygotowywały stroje, dzieliły się rolami, trenowały teksty, aby oddać chwałę narodzonemu Dzieciątku. Udało się przepięknie. Niesamowite było to, że dzieci, które poznały się trzy dni temu, w różnym wieku i z różnymi temperamentami, współpracowały ze sobą w takiej zgodzie, że udało się w tak krótkim czasie stworzyć poruszające przedstawienie.

Takie mocne poczucie wspólnoty, otwartość i zaufanie możliwe jest tylko wśród ludzi, którzy swe życie opierają na Bogu. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. I za to chwała Panu.

Ewa i Jacek: – Czymś, co zrobiło na nas ogromne wrażenie podczas tych rekolekcji, była piękna postawa służby wszystkich uczestników. Począwszy od organizatorów wraz z kapłanem, po najmniejsze, czasem jeszcze nieporadne dzieci, które z wielkim zapałem chciały pomagać swoim rówieśnikom. Dzięki dyżurom przy obstawianiu liturgii, w kuchni oraz przy nakrywaniu stołów i sprzątaniu po posiłkach każdy z nas mógł podzielić się tym, co ma najlepszego – swoim wolnym czasem, talentami, dobrym słowem, rękami gotowymi do pracy.

Słowa, które na długo zapadną nam w pamięci, to: „Pytaj Boga, co jeszcze więcej możesz zrobić dla drugiego”. Z tym nastawieniem w sercu wróciliśmy do naszych rodzin z sercami pełnymi wdzięczności i pokory, wsłuchując się w to, co mówi nam Bóg, dokąd nas posyła, gdzie mamy głosić o Nim czynem i słowem.

2022-08-23 11:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Magdalena Guziak-Nowak: wszystkie ręce na pokład dla ochrony życia dziecka nienarodzonego

2024-05-04 09:55

[ TEMATY ]

pro life

Adobe.Stock

- Jestem przeciw aborcji, ponieważ po pierwsze nie wolno zabijać niewinnych dzieci, a po drugie kobiety zasługują na dobrą, konkretną, realną pomoc w rozwiązaniu ich prawdziwych problemów, z którymi czasami w ciąży muszą się borykać, a nie na taką tanią alternatywę, która do końca życia pozostanie wyrwą w sercu - mówi Magdalena Guziak-Nowak, sekretarz zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, dyrektor ds. edukacji.

Pani Magdalena wraz z mężem Marcinem wygłosiła 2 maja konferencję nt. „Każde życie jest święte i nienaruszalne” w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu w ramach comiesięcznych modlitw w intencji rodzin i ochrony życia poczętego.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję