Reklama

Niedziela Łódzka

Miłość w prostocie

Bez drugiego człowieka trudno jest żyć, chorować, umierać – mówi Anna Bobowicz, psycholog i pracownik Caritas Archidiecezji Łódzkiej.

Niedziela łódzka 10/2023, str. I

[ TEMATY ]

Caritas Archidiecezji Łódzkiej

Bożena Sztajner/Niedziela

W centrum działania hospicjum są pacjent i jego rodzina

W centrum działania hospicjum są pacjent i jego rodzina

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Paweł Gabara: Od kilku tygodni trwa przygotowanie wolontariuszy do pracy w hospicjum domowym prowadzonym przez łódzką Caritas? Na czym polega praca wolontariusza hospicyjnego i działalność hospicjum domowego?

Anna Bobowicz: Hospicjum domowe obejmuje pacjentów opieką paliatywną – a więc zajmuje się leczeniem uciążliwych objawów nieuleczalnej, zagrażającej życiu choroby, zapobieganiem jej odwracalnym powikłaniom, a także wsparciem psychologicznym, duchowym i socjalnym, edukacją chorego i jego rodziny. Podopieczni pozostają w swoich domach, a zespół specjalistów świadczy pomoc w ich miejscu zamieszkania, każdorazowo dojeżdżając do chorego. W centrum działania hospicjum stoi zawsze pacjent, ale nie mniej ważna jest jego rodzina, która wspólnie z nim niesie ten krzyż, opiekuje się i przeżywa niełatwe chwile w chorobie i umieraniu, a później także w okresie żałoby.

Reklama

Wolontariusz hospicyjny, stosownie do swoich chęci, zainteresowań i kompetencji, może pomagać w hospicjum na wielu polach. Najbardziej oczywistą potrzebą wydaje się być praca przy łóżku chorego – pielęgnacja, podanie posiłku, rozmowa, drobne zakupy, załatwienie spraw chorego na zewnątrz, wspólna modlitwa. Ale pacjentom można także pomagać przez wspieranie instytucji – zdobywanie środków na potrzebny sprzęt (także leki, środki higieniczne), dyżurowanie w biurze hospicjum, dezynfekowanie sprzętu, organizowanie transportu i wiele innych działań. Prężnie działa grupa modlitewna, są również ochotnicy wspierający rodziny w wychodzeniu z żałoby. „Hospicjum to też życie” – głosi hasło ogólnopolskiej kampanii, przybliżającej działanie placówek takich jak nasza. I na tym życiu też się skupiamy. Czasem wolontariat to rozmowa o umieraniu i sensie egzystencji, a czasem odgrzanie zupy, potrzymanie za rękę, wspólne oglądanie zdjęć wnuków. Pochylenie nad drugim człowiekiem, jego małym światem, często zamkniętym w czterech ścianach pokoju, nierzadko tylko na płaszczyźnie łóżka. Miłość w prostocie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Nie każdy człowiek ma predyspozycje do pracy z osobami ciężko chorymi. Jak zatem wyglądają rekrutacja i szkolenia wolontaryjne?

Na kurs dla kandydatów na wolontariuszy może zgłosić się każdy, kto ukończył 18 rok życia i chciałby pomagać innym. Szkolenie trwa rok, a jego zakres obejmuje aspekty pielęgnacyjne, psychologiczne i duchowe, związane ze świadczeniem pomocy wolontaryjnej pacjentom hospicjum, ich rodzinom, a także hospicjum jako instytucji. Wykłady (lub ćwiczenia) odbywają się co tydzień, w każde wtorkowe popołudnie oraz w cztery soboty. W okresie wakacyjnym kursanci odbywają praktyki w placówce stacjonarnej pod opieką personelu medycznego, a w ostatnim kwartale roku organizowane są staże w domu pacjentów – również pod nadzorem, ale już samodzielne. Przed praktykami wszyscy podchodzą do egzaminu teoretycznego i praktycznego. W trakcie trwania rocznego cyklu szkoleniowego chętni do wolontariatu odbywają kilka rozmów indywidualnych z organizatorami, których celem jest bliższe poznanie kandydatów, wyjaśnienie ich wątpliwości, wspólne rozeznanie kompetencji i motywacji. Nierzadko taka rozmowa to także szansa na opowiedzenie swojej trudnej historii, bo kandydatami na wolontariuszy czasem stają się osoby, które same doświadczyły straty bliskich lub nawet swojej choroby. Potencjalni wolontariusze chcą zrobić dla innych coś dobrego, często symbolicznie spłacić jakiś dług, bo ktoś im kiedyś pomógł, próbują odpowiedzieć na potrzeby osób najbardziej bezbronnych, dotkniętych nieuleczalną chorobą, dodatkowo przy tym samotnych. Powodem zgłoszenia się na kurs bywa też chęć sensownego zagospodarowania wolnego czasu, zrobienia czegoś, co będzie się liczyć, da komuś wymierne dobro. Wszystkie te motywacje przyjmujemy z radością. Paradoksalnie często łatwiej jest ulżyć w cierpieniu fizycznym. A chory potrzebuje drugiego człowieka. Trudno jest żyć samotnie, zwłaszcza w takim położeniu. Obecność, troska, wsparcie, podarowany czas, uśmiech, rozmowa, dotyk. „Samotność to taka straszna trwoga” – i często tego pacjenci boją się bardziej niż bólu.

Dotychczas przeszkoliliście Państwo ponad 1200 osób i nadal poszukujecie wolontariuszy... Czy to oznacza, że tak wielu ludzi chorych nie ma wsparcia ze strony rodziny?

Aktywnie pomaga nam ponad pięćdziesięciu wolontariuszy. Realizują się w różnych zadaniach. Najbardziej potrzebują wolontariusza pacjenci samotni, próbujący radzić sobie z postępującą niemocą na własną rękę. U nich wolontariusz niejako zastępuje brakującą rodzinę. W trudnym położeniu są także chorzy, których bliscy z różnych powodów nie spełniają swojej roli opiekuńczej. Ci podopieczni cierpią podwójnie – wskutek pogarszającego się stanu zdrowia i w związku z zawiedzionymi nadziejami, brakiem wsparcia ze strony najbliższych. Bywa też tak, że rodzina jest obecna, ale nie może pozwolić sobie na rezygnację z pracy lub zaniedbać inne zobowiązania. Wolontariusz, niezależnie od sytuacji, ma łączyć, a nie dzielić, edukować, pomagać, czasem wyręczać, ale także usunąć się w cień, gdy jest taka możliwość, a być bardziej aktywnym, gdy jest taka potrzeba. Nie możemy oceniać rodzin i powodów, dla których relacje z chorym układają się tak, a nie inaczej. Jesteśmy w domu chorego tylko na chwilę, towarzyszymy na niewielkim odcinku życia, mamy pomóc na ile to możliwe, ulżyć w bólu, bezradności, niemocy, rozpaczy i braku nadziei, osamotnieniu i zagubieniu.

Czy nie uważa Pani, że niesienie pomocy chorym jest znakiem miłosierdzia wobec potrzebujących, ale też i dobrym sposobem, by podjąć pracę nad sobą? Czyli formą nawrócenia, do której na początku Wielkiego Postu wzywa nas Jezus?

Wolontariusze mówią, że wiele dostają w zamian, choć wcale tego nie oczekują i wcale nie z taką myślą przystępują do bezinteresownej pracy. Oczywiście nie zawsze jest radośnie, uśmiech nie zawsze przedziera się przez łzy, a słów podziękowania próżno szukać u ciężko doświadczonego przez życie, nieszczęśliwego człowieka. Z tym trzeba się też pogodzić i to unieść. Swoje zadanie spełniamy, bo tak należy. Trzeba dostrzec cierpienie człowieka, trzeba pomóc, tak uczy nas Chrystus. Tak też rozumiemy miłosierdzie. Pięknie jest, gdy ktoś nam podziękuje, gdy widzimy rozpromienione na nasz widok oblicze chorego. Ale on nie zawsze w swoim nieszczęściu może tę wdzięczność wyrazić.

Od wielu lat pracuje Pani w hospicjum. Czy i jak zmieniło się podejście społeczeństwa do osób przewlekle chorych?

Do wolontariatu chcą przystąpić zarówno ludzie młodzi, jak i ci w dojrzałym wieku. Cieszymy się, że wciąż są chętni do wspierania nieuleczalnie chorych – ta tendencja utrzymuje się przez lata. Możemy tylko modlić się, aby wszyscy ochotnicy wytrwali w pragnieniu pomagania i będziemy ich w tym wspierać. Wolontariat hospicyjny to wspólnota mająca swoje regularne spotkania, formację duchową, szkolenia, pielgrzymki, dni skupienia, spotkania świąteczne. Ludzie mają wciąż otwarte serca i wielką wrażliwość na osoby przewlekle chore. Coraz bardziej zdajemy sobie chyba sprawę, że potrzebować pomocy może każdy z nas, a bez drugiego człowieka trudno jest żyć, chorować, umierać.

Anna Bobowicz odpowiedzialna za formację wolontariuszy hospicjum domowego

2023-02-28 13:24

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Łódź: 350 osób zasiądzie przy wigilijnym stole Caritas

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Caritas Archidiecezji Łódzkiej

Beata Pieczykura/Niedziela

Kiedy jesteśmy razem, potrafimy przezwyciężyć każdą biedę i mamy więcej nadziei – to przesłanie wigilii dla potrzebujących

Kiedy jesteśmy razem, potrafimy przezwyciężyć każdą biedę i mamy więcej nadziei – to przesłanie wigilii dla potrzebujących
W najbliższy piątek w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi odbędzie się świąteczne spotkanie dla podopiecznych 2 świetlic środowiskowych, 2 Domów Dziennego Pobytu, Punktu Pomocy Charytatywnej oraz Zakładu Aktywności Zawodowej. Podczas wydarzenia obecni będą także Ukraińcy – podopieczni Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom.
CZYTAJ DALEJ

Boże Narodzenie w Domu Samotnej Matki

2024-12-25 16:24

Archiwum prywatne

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej prowadzi we Wrocławiu trzy bardzo ważne dzieła: Dom Samotnej Matki, punkt konsultacyno- informacyjny dla osób doświadczających przemocy domowej i streetworking. Zaglądamy do pierwszego, by zobaczyć, jak wyglądają tam święta Bożego Narodzenia.

Dom dla samotnych matek przeznaczony jest na 15 osób, łącznie matek i dzieci. – To nie jest duży dom, a ponieważ są tutaj malutkie dzieci, musiałyśmy stworzyć ciepły klimat, poczucie bezpieczeństwa; zadbać o to, żeby nie było za głośno. Staramy się, żeby to był bardziej dom niż ośrodek; żeby dziewczyny dobrze się tutaj czuły i żeby czuły atmosferę domu jako takiego. Udaje nam się to, bo dziewczyny nie mówią o tym miejscu „ośrodek”, tylko podkreślają, że „wracają do domu” – mówi s. Edyta Kasjan i zaznacza, że każda z mieszkanek ma swój klucz do drzwi, co również jest taką namiastką, że to właśnie jej dom.
CZYTAJ DALEJ

Boże Narodzenie w Domu Samotnej Matki

2024-12-25 16:24

Archiwum prywatne

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej prowadzi we Wrocławiu trzy bardzo ważne dzieła: Dom Samotnej Matki, punkt konsultacyno- informacyjny dla osób doświadczających przemocy domowej i streetworking. Zaglądamy do pierwszego, by zobaczyć, jak wyglądają tam święta Bożego Narodzenia.

Dom dla samotnych matek przeznaczony jest na 15 osób, łącznie matek i dzieci. – To nie jest duży dom, a ponieważ są tutaj malutkie dzieci, musiałyśmy stworzyć ciepły klimat, poczucie bezpieczeństwa; zadbać o to, żeby nie było za głośno. Staramy się, żeby to był bardziej dom niż ośrodek; żeby dziewczyny dobrze się tutaj czuły i żeby czuły atmosferę domu jako takiego. Udaje nam się to, bo dziewczyny nie mówią o tym miejscu „ośrodek”, tylko podkreślają, że „wracają do domu” – mówi s. Edyta Kasjan i zaznacza, że każda z mieszkanek ma swój klucz do drzwi, co również jest taką namiastką, że to właśnie jej dom.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję