Kazanie bp. Stanisława Wielgusa wygłoszone 1 czerwca w katedrze płockiej podczas Mszy św. transmitowanej przez Telewizję Polonia.
Reklama
"Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata" (J 17, 14) - mówi Chrystus do swego Ojca Niebieskiego
o Apostołach w swojej arcykapłańskiej modlitwie, której fragment, zapisany w Ewangelii św. Jana, usłyszeliśmy przed chwilą z ust posługującego w liturgii mszalnej diakona.
Użyte przez modlącego się Chrystusa pojęcie "świat" pojawia się w tekstach biblijnych wielokrotnie i w kilku różnych znaczeniach. Czasem pojęcie to oznacza cały stworzony przez Boga kosmos,
piękny i dobry ze swej natury. Innym razem oznacza przyrodę obejmującą ogół istot stworzonych. Niekiedy całą ludzkość, która w dniu ostatecznym stanie przed Bożym sądem. A w niektórych
biblijnych kontekstach, do których należy także dziś odczytany fragment Ewangelii św. Jana, słowo "świat" oznacza ogół tych ludzi, którzy znajdują się pod wpływem złych mocy i sprzeciwiają się Bogu.
Tak pojęty "świat" nienawidził i nienawidzi tych, którzy do niego nie należą. Prześladował ich i prześladuje za to, że nie postępują według jego reguł, że głoszą Boże Słowo, że jako
wolne istoty jasno i wyraźnie mówią szatanowi, panu tak pojętego świata - "nie".
"Jeśli świat was nienawidzi - mówi do Apostołów i do wszystkich chrześcijan, w tej samej arcykapłańskiej modlitwie, Chrystus - wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli z tego
świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście z tego świata, ponieważ Ja was sobie wybrałem, dlatego świat was nienawidzi. Nienawidzi was z powodu mojego imienia".
Od dwóch tysięcy lat chrześcijanie słuchają przytoczonych przed chwilą słów Chrystusa i swoim doświadczeniem życiowym potwierdzają ich dogłębną prawdziwość i niezmienną aktualność. Uświadamiali
ją sobie przez całe wieki, gdy mordowano ich za wyznawaną wiarę w Chrystusa. Uświadamiają ją sobie także dziś, gdy w różnych współczesnych krajach nadal, z tej samej przyczyny, cierpią
prześladowania, szyderstwa, poniżenia i dyskryminację. Prawdziwość i aktualność zapisanych przez św. Jana słów Chrystusa uświadamiają sobie wyraźnie wtedy, gdy z powodu jednoznacznego wyznawania
- słowem i życiem - Jego wiary, spychani są na margines życia społecznego, politycznego, kulturalnego i ekonomicznego. Uświadamiają sobie ją wyraźnie wtedy, gdy widzą, jak we współczesnym
świecie, na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia ery chrześcijańskiej, nadal aktualne jest, pełne bólu i lęku pytanie, sformułowane przez natchnionego autora w prastarym psalmie Dawidowym:
"Dlaczego narody się buntują, czemu ludy knują daremne zamysły? Czemu królowie ziemi powstają i władcy spiskują wraz z nimi przeciw Bogu i przeciw Jego Pomazańcowi, wołając: Stargajmy
Ich więzy i odrzućmy od siebie Ich kajdany!" (Ps 2,1-3).
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu i stargajmy więzy Boże!" - wołają bowiem dziś ci wszyscy, którzy za przykładem XVIII-wiecznych, ateistycznych myślicieli, ideologicznych ojców wielu krwawych
rewolucji, które w minionych dwóch wiekach wymordowały dziesiątki milionów chrześcijan ogłaszają po raz kolejny: śmierć Boga i nieużyteczność, a nawet szkodliwość religii. Wykrzykują to
w parlamentach. Piszą o tym w służących ich ideologii gazetach, w Internecie i w innych mediach.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - zawołał przed kilkoma dniami zdominowany przez ateistów Konwent Europejski, który w swoim projekcie do preambuły Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej nie
dopuścił jakiejkolwiek wzmianki o chrześcijaństwie, które przecież ukształtowało cywilizację euroatlantycką, w zamian za to wymieniając prądy filozofii Oświecenia, o których dobrze
wiemy, że stały się zaczątkiem wojującego z chrześcijaństwem krwawego ateizmu hitlerowskiego i komunistycznego.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - wołają parlamenty, które ustanawiają dziś prawa sprzeczne z Dekalogiem i prawem naturalnym.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - wołają dziś ci wszyscy, którzy głoszą relatywizm moralny; którzy zacierają różnicę między dobrem i złem moralnym; którzy dysponując wielkimi siłami i potężnymi
mediami, dechrystianizują świat i zamiast dobra, rozpowszechniają zło, które banalizują i promują.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - wołają ci, którzy głoszą fałszywą antropologię, sprowadzając człowieka do postaci pozbawionego wymiaru duchowego zwierzęcia, które można niszczyć w aborcji i eutanazji,
które można klonować i które można poddawać najróżniejszym, sprzecznym z Bożym i naturalnym prawem genetycznym eksperymentom.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - wołają ci wszyscy, którzy odrzuciwszy prawdziwego Boga, popadają dziś w nowe formy pogaństwa, oddając boską wprost cześć takim współczesnym idolom jak: pieniądz,
władza, rozgłos medialny, seks, a nawet takiemu bożkowi, jakim dla niektórych stała się tzw. liberalna demokracja rezygnująca z podstawowych etycznych wartości wpisanych w ludzką naturę
i zapisanych w Dekalogu; taka demokracja, która uzależniając normy moralne wyłącznie od woli parlamentarzystów i rezygnując przy ustanawianiu praw z jakichkolwiek odniesień do niezależnych
od ludzkiej woli, obiektywnych i niezmiennych zasad, łatwo może się przemienić w otwarty bądź ukryty totalitaryzm, który niszczy i zniewala człowieka.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - wołają dziś na świecie ci wszyscy, którzy w swoich mediach, publikacjach, wykładach i wydawanych prawach traktują chrześcijaństwo, a szczególnie Kościół
katolicki, jako wrogą człowiekowi, nieprzyjazną ludzkiemu ciału, ograniczającą ludzką wolność w sprawach seksualności i krępującą ludzkie instynkty złowieszczą instytucję, którą należy skompromitować
i zniszczyć, aby móc wreszcie zbudować wymarzone przez XVIII-wiecznych ideologów, XX-wiecznych komunistów i im podobnych szczęśliwe państwo ateistów.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - wołają dziś ci wszyscy, którzy głoszą, że bez żadnych ograniczeń dozwolone jest wszystko, co daje rozkosz i przynosi korzyść, i że podstawową zasadą życia
jest postępowanie według reguły przyjemności i korzyści, a nie według reguły poszanowania Bożych przykazań i realizacji obowiązków życiowych.
"Podnieśmy bunt przeciw Bogu!" - woła obecnie ten świat, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia. Nie świat przyrody, który jest ze swej natury dobry i przez swoje cudowne piękno bez przerwy
wskazuje na swojego Stwórcę; nie świat człowieka, grzesznego wprawdzie, ale zmagającego się ze swoją słabością, i dążącego ku dobru, prawdzie i prawdziwej miłości; ale ten świat, którym
włada szatan - jak go nazywa Biblia: "odwieczny kłamca i zabójca", wmawiający w ludzi kłamstwo, że Boże przykazania są dla nich kajdanami.
Boże przykazania nie są kajdanami krępującymi człowieka. Boże przykazania wyryte zostały przez Stwórcę nie tylko na kamiennych tablicach, ale także w sercu każdego człowieka i pozostają tam, dopóki sam nie wymaże ich przez moralną deprawację, dopóki nie ulegnie szatańskiemu kłamstwu ogłaszającemu śmierć Boga, dopóki przez grzechy nie zabije w swojej duszy sumienia, które mówi mu wyraźnie, co jest dobre moralnie, a co złe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Dopóki się to nie stanie, dopóty Boże przykazania będą stanowić dla każdego, stworzonego przecież przez Boga człowieka, niezawodny drogowskaz, bezbłędnie pokazujący mu właściwy kierunek, w jakim
winien iść przez życie, jeśli chce sam być szczęśliwy i czynić szczęśliwymi innych; jeśli chce sam stawać się lepszym i lepszymi czynić tych wszystkich, których na drodze jego życia postawiła
Opatrzność.
Teksty Pisma Świętego posługujące się pojęciem "świat" w znaczeniu ludzi opanowanych przez transcendentne zło, nie sugerują bynajmniej staroperskiej koncepcji rzeczywistości, w której bardzo
wyraźnie odróżniano zły ze swojej istoty świat identyfikowany z materią i ciemnością oraz świat dobry utożsamiany ze światłem i duchem.
W chrześcijańskiej wizji rzeczywistości granica między dobrem a złem nie przebiega między światem ducha i materii. Nie przebiega między państwami i narodami, oraz takimi czy innymi
organizacjami, instytucjami i wspólnotami. Ta granica między moralnym dobrem a złem przebiega po prostu między poszczególnymi ludźmi, a nawet przez duszę każdego człowieka, który obciążony
słabością niepojętej do końca, ale realnie oddziałującej - na świat i na każdego z nas - rzeczywistości grzechu pierworodnego, przez całe swoje życie musi toczyć walkę ze złem; przez całe
życie musi dokonywać wyborów moralnych; przez całe swoje życie musi stawiać popełnione i zamierzone czyny przed trybunałem własnego sumienia.
To przede wszystkim w duszy każdego człowieka, w duszy każdego z nas, toczy się ustawicznie walka między światem uległym szatanowi a światem Bożym. Jesteśmy wolni. To do nas należy
wybór. W tym wyborze nie działamy po omacku. Wiemy dobrze jak iść ku dobru. Mówią nam o tym Boże przykazania. Mówi nam o tym Ewangelia ze swoją nauką o miłości.
Moralność chrześcijańska nie zacieśnia się tylko do sfery indywidualnego życia człowieka. Pan Bóg stworzył nas istotami społecznymi, które, aby przeżyć i wszechstronnie się rozwinąć, potrzebują
innych ludzi, potrzebują rodziny, społeczeństwa, państwa. Potrzebują swojego narodu i swojej Ojczyzny, których ukochanie nie ma nic wspólnego z ksenofobią, pychą i nienawiścią do innych
narodów, do innych kultur i do takich czy innych mniejszości.
Ojczyzna to przecież ziemia rodzinna, to groby ojców, to język, którym przemawiała do nas nasza matka, to chwytający za serce obyczaj i matczyna kołysanka i cała przeżyta przez naród
historia i wytworzona przez niego kultura i ciągła pamięć o tych, którzy za nasz kraj walczyli, cierpieli i umierali; a także o tych, którzy go rozsławili na całym świecie
swoimi wspaniałymi dziełami, czynami i bezcenną ofiarną pracą; a także ciągła pamięć o tych, którzy choć nie mieszkają w kraju, to przecież kochają go, wspierają, modlą się za niego
i żyją jego kulturą.
Pełne miłości przywiązanie do Ojczyzny jest postawą duchową i jest uczuciem, na które zdobyć się mogą tylko ludzie szlachetni i wielkoduszni. Patriotyzm nie jest więc, jak mówią współcześni
kosmopolici, zagrożeniem dla pokoju, nie jest zubożeniem i ograniczeniem człowieka. Patriotyzm jest wzbogaceniem i uszlachetnieniem. Jest bezcennym wkładem w skarbnicę kultury całej ludzkiej
rodziny.
Inne narody nie oczekują od nas, byśmy byli tylko ich naśladowcami we wszystkim, co wymyśliły i stworzyły, byśmy byli ich pawiem i papugą, jak mówi poeta. One oczekują od nas wzbogacenia
ich życia naszą wiedzą, naszą kulturą, a także naszą świętością, która polega na życiu według niezmiennego, zawartego w Dekalogu i Ewangelii, prawa Bożego. Patriotyzm jest jedyną kategorią
społeczną nakierowaną na dobro wspólne, a nie na własne, partykularne i egoistyczne cele. Bez patriotycznej troski o dobro wspólne każda społeczność, każde państwo i każdy naród szybko
się dezintegruje i rozpada. Dziś w czasach szczególnego rozrostu egoizmu, korupcji i osłabienia prawa, w tym szczególnie prawa moralnego, potrzebą chwili jest powrót do poszanowania
prawa Bożego w życiu zarówno indywidualnym jak i społecznym.
Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński, który tak doskonale rozumiał, że u podstaw kryzysów społecznych, politycznych, a także ekonomicznych jest zawsze kryzys moralny rządzących i rządzonych,
zwracał się z gorącym apelem do wszystkich Polaków dobrej woli, by w przesiąkniętą krwią bohaterów i ofiar okrutnych totalitaryzmów polską ziemię, wbijali głazy zasad moralnych i duchowych,
po których naród polski będzie mógł śmiało i pewnie kroczyć ku lepszej przyszłości. Te głazy to Dekalog i Ewangelia. Te głazy to życzliwość i szacunek dla drugiego człowieka, to prawość,
pracowitość i uczciwość, to jednoznaczna obrona praw ludzkiej osoby. Te głazy to - czynami, a nie słowami tylko - okazywana troska o Ojczyznę.
Miłość Polaków do Ojczyzny w minionych wiekach wyrażała się w zbrojnej walce o wolność, w gotowości poświęcenia dla niej majątku, zdrowia, a nawet życia; ale także w żarliwej
modlitwie, w patriotycznej genialnej poezji i muzyce, w żmudnej pracy naukowej polskich uczonych, oraz w pracy społecznej i gospodarczej polskich społeczników, rolników i przemysłowców,
budujących podstawy ekonomiczne kraju.
I dziś, w wolnej Ojczyźnie, polski patriotyzm powinien być skoncentrowany na skupieniu się Polaków wokół dobra wspólnego, wokół rozumnej troski o przyszłość Ojczyzny, wokół tych wartości,
które zadecydują o jej sile i rozwoju, które zadecydują o zdrowiu i trwałości naszych rodzin, o stanie naszej edukacji, kultury i nauki; o sile naszej gospodarki, a zwłaszcza
o moralnej kondycji całego naszego narodu.
W chwili obecnej, gdy za kilka dni odbędzie się referendum w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej, nasz patriotyzm niech się objawi także w tym, że spełnimy swój moralny obowiązek
i podejdziemy do urny wyborczej. Od nas tylko zależy, jaki złożymy głos. Od decyzji nas Polaków przy tym referendum zależą z pewnością losy kraju w następnych dziesięcioleciach. Rozważmy
więc tę decyzję wszechstronnie. Nie polega ona na prostym wyborze między światem dobra a światem zła, o którym mowa w dzisiejszej Ewangelii. Jest to raczej wybór między dobrem większym
lub mniejszym, między większym bezpieczeństwem narodowym lub mniejszym, między lepszymi perspektywami rozwoju kraju lub gorszymi, między większym zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej a mniejszym.
W specjalnie przygotowanym na dzisiejszą niedzielę Liście polskich biskupów wystosowanym do wiernych w związku ze zbliżającym się referendum, zacytowane zostały słowa Ojca Świętego Jana Pawła
II, który mając na uwadze proces jednoczenia się narodów europejskich i upominając się o prawa wiary i moralności chrześcijańskiej w zjednoczonej Europie, stwierdza, że słuszne jest
dążenie do tego, aby Polska miała swoje należne miejsce w rodzinie narodów europejskich, jako ten kraj, który ma swoje oblicze duchowe i kulturalne, który ma swoją niezbywalną tradycję historyczną,
związaną nierozerwalnie od zarania dziejów z chrześcijaństwem, który ani owej wielkiej tradycji, ani tożsamości narodowej, ani też dóbr duchowych i materialnych, nabytych w ciągu dziejów
ciężką pracą i bronionych krwią wielu pokoleń Polaków, nie może się wyzbyć, jednocząc się z innymi narodami.
Swoje stanowisko w tej tak ważnej dla wszystkich Polaków kwestii Ojciec Święty raz jeszcze sformułował 19 maja br. w swoim przemówieniu do uczestników narodowej pielgrzymki. Zwracając się
do słuchaczy obecnych na Placu św. Piotra, powtórzył doniosłe słowa, które z okazji jubileuszu 1000-lecia Zjazdu Gnieźnieńskiego skierował do uczestniczących w tej uroczystości prezydentów sąsiadujących
z Polską państw: "Nie będzie jedności Europy - mówił wówczas do prezydentów Papież - dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki
go umacniało chrześcijaństwo ze swoją Ewangelią ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. (...) Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na
chrześcijaństwie".
Następnie, odnosząc się do wahań wielu Polaków, którzy nie podjęli jeszcze decyzji, jaki głos oddadzą w referendum, Ojciec Święty powiedział: "Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś
nie może się wyłączać z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów, opartą na chrześcijańskiej tradycji.
Wejście w struktury Unii Europejskiej, na równych prawach z innymi państwami, jest dla naszego Narodu i bratnich narodów słowiańskich wyrazem (...) dziejowej sprawiedliwości, a z
drugiej strony może stanowić ubogacenie Europy.
Europa potrzebuje Polski. Kościół w Europie potrzebuje świadectwa wiary Polaków. Polska potrzebuje Europy".
Mając na uwadze przytoczone wyżej świadectwo największego z Polaków, a także doświadczenia płynące z trudnej historii naszego narodu, gdy otaczali nas bezwzględni, czyhający na naszą
wolność sąsiedzi, niech każdy z nas rozważy w swoim sumieniu, czy wejście Polski do Unii umocni jej miejsce w rodzinie europejskich narodów, czy też je osłabi; czy będąc w nowej strukturze
politycznej i ekonomicznej, łatwiej nam będzie, wespół z innymi europejskimi chrześcijanami, walczyć ze złem, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia czy też przeciwnie.
Rozważmy głęboko naszą decyzję i w oczekiwaniu na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, prośmy Go o szczególne światło, a świętych Patronów Polski i Europy o szczególne orędownictwo.
Jednocześnie pamiętajmy o tym, że siła naszej Ojczyzny zależy mniej od umów międzynarodowych, natomiast bardziej, a może przede wszystkim, od nas samych - od naszej uczciwości, pracowitości,
wiedzy, wychowania, poszanowania praworządności, wzajemnej życzliwości i od wierności Bożym przykazaniom. Gdy będziemy silni moralnie, będziemy także silni ekonomicznie i politycznie.
Wiele pokoleń Polaków modlących się na tym prastarym, pamiętającym początki państwa polskiego wzgórzu tumskim wołało do Boga ze łzami w oczach i ze ściśniętym sercem: Ojczyznę wolną
racz nam wrócić, Panie! Kilkanaście lat temu Pan wrócił nam wolną Ojczyznę. Wrócił w sposób wprost cudowny. Bez wojny, przelanej krwi, zniszczeń i ofiar. Dziękujmy Mu za ten bezcenny dar
i nie zmarnujmy - przez złe decyzje polityczne, przez korupcję, przez bezprawie i deptanie norm moralnych - przywróconej nam wolności.