Reklama

Kościół

Prosto w oczy

Jestem zdania, że daliśmy się wciągnąć jako Kościół w ponurą dyskusję i rozdygotanie. Nadszedł czas, żebyśmy w imię wierności Janowi Pawłowi II przeszli od kalumnii i szkalowania do tego, co w Kościele i świecie jest naprawdę ważne – mówi ks. prof. Waldemar Chrostowski.

Niedziela Ogólnopolska 18/2023, str. 8-11

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

ks. prof. Waldemar Chrostowski

Bronimy prawdy o św. Janie Pawle II

Karol Porwich/Niedziela

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wojciech Dudkiewicz: Atak medialny na Jana Pawła II, o sile trudnej do przewidzenia, spotkał się z mocną odpowiedzią środowisk katolickich. Czy mówi nam to coś nowego o Polsce, społeczeństwie, Kościele?

Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Jeżeli ktoś uważnie obserwuje życie Kościoła, zauważy, że od kilkunastu lat w okresie Wielkiego Postu powtarza się frontalny atak na Kościół – na prawdy wiary i zasady moralności chrześcijańskiej oraz na konkretne osoby. Zanim nadszedł tegoroczny Wielki Post, zastanawiałem się, z czym teraz wyjdą ci, którzy co roku urządzają antykatolicką hucpę. Okazało się, że przedmiotem ataku stał się Jan Paweł II, wielki Polak, który podniósł nas z kolan, a wzmacniając naszą narodową tożsamość i dumę, uczynił bardzo wiele, żebyśmy zostali w świecie dowartościowani. Nie jest tak, że nie można było tych ataków przewidzieć. Co więcej, one są stopniowane: najpierw były skierowane na dalsze, potem na bliskie otoczenie Jana Pawła II, a wreszcie – czego należało się spodziewać – ostrze ataku zostało wymierzone przeciwko papieżowi.

Dlaczego wybrano czas Wielkiego Postu?

Nieprzypadkowo – żeby odwrócić uwagę katolików od tego, co w Wielkim Poście jest naprawdę ważne: refleksji, medytacji, modlitwy, rekolekcji, nawrócenia... Dla wrogów Kościoła największym przeciwnikiem są dojrzali, mądrzy i gorliwi katolicy. Ci wrogowie obnoszą się ze swoją niewiarą po to, aby osłabić i zafałszować naszą wiarę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak ocenić reakcję ludzi Kościoła?

Uważam, że błędem jest uleganie wrogiej narracji i częste podejmowanie tego, co próbuje ona narzucić, czyli cytowanie, prostowanie, polemizowanie itd. To wszystko, moim zdaniem, mija się z celem, bo mocodawcy i wykonawcy perwersyjnych poczynań otrzymują darmową reklamę także w tych środowiskach, w których byli zupełnie nieznani. A już całkowitym nieporozumieniem są głosy tych przedstawicieli Kościoła, którzy obiecują „dalsze badania” i chcą przeprowadzać rachunek sumienia wszystkim, ale nie sobie. Byłoby pouczające zobaczyć, jak wygląda biografia wielu z tych najbardziej szkalujących Ojca Świętego. Są wśród nich absolwenci katolickich uczelni i kościelnych wydziałów, kobieta, która podaje się za „uczennicę i przyjaciółkę Jana Pawła II”, są ekszakonnicy i osoby z tzw. Kościoła otwartego. Wielu otrzymało bardzo dużo od Kościoła i od Jana Pawła II osobiście. Papież dokładał wszelkich starań, zwłaszcza na rzecz środowiska krakowskiego, ale nie tylko tego, żeby spotykać się z wieloma osobami i im pomagać, również materialnie, i w ten sposób dawać szansę na rozwój i karierę. Niestety, niektórzy z nich obrócili się przeciwko papieżowi. Ta niewdzięczność zastanawia i boli.

Reklama

Podczas obecnego ataku na Jana Pawła II część sprytniejszych przedstawicieli środowiska tzw. Kościoła otwartego wybrało „trzecią drogę”. Nie atakują, lecz mówią: „Trzeba to sprawdzić, może coś w tym być”. Takie sugestie rodzą skojarzenia, których nie da się obalić argumentami. Owa postawa nie jest jednak niczym nowym. Zwolennicy tego nurtu wydają się otwarci nie po to, żeby do Kościoła wchodzić, lecz żeby z niego wychodzić. Wiele osób z tego środowiska kończy poza Kościołem. Związki innych z Kościołem są w gruncie rzeczy luźne, niemniej jednak ich rozmaite deklaracje, nagłaśniane w mediach, powodują, że chcą uchodzić za reprezentantów całego Kościoła.

Niektórzy stają się głośni po apostazji.

Ale i bez apostazji bywają głośni. To się zaczęło wcześniej! W połowie lat 90. ubiegłego wieku Jan Paweł II skierował osobisty list do red. Jerzego Turowicza, w którym stwierdził, że w czasie gdy Kościół potrzebuje medialnej pomocy, to jej nie otrzymuje. Środowisko Tygodnika Powszechnego było bardzo oburzone na papieża, twierdziło, że brakuje mu właściwego rozeznania w tym, co się dzieje w Polsce. Ta kontestacja zaczęła się już wcześniej, po czwartej pielgrzymce Jana Pawła II do ojczyzny, która odbyła się w 1991 r. W atmosferze ówczesnych zmian społeczno-politycznych Ojciec Święty nie uległ naciskom ideologizacji swego nauczania, lecz niestrudzenie przypominał poszczególne przykazania Dekalogu i przykazanie miłości. Reakcje części środowisk opiniotwórczych – niestety, także w Kościele – były cierpkie i niechętne. Odnosząc się do nich, Jan Paweł II w rozmowie z Vittorio Messorim powiedział gorzkie słowa, zapisane w wydanej w 1994 r. książce Przekroczyć próg nadziei: „Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy «programu oświeceniowego» poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonywać świat o ludzkim grzechu, staje się dla tej mentalności persona non grata” (s. 60). Po śmierci Jana Pawła II kontestujące go środowiska chciały szybko o nim zapomnieć, a kilka lat później zaczęły dawać wyrazy sprzeciwu wobec jego osoby i nauczania.

Reklama

Deklarowano: „Nie płakałem po papieżu”!

Kończąc ten przykry wątek – jestem zdania, że daliśmy się wciągnąć jako Kościół w ponurą dyskusję i rozdygotanie. Nadszedł czas, żebyśmy w imię wierności Janowi Pawłowi II przeszli od kalumnii i szkalowania do tego, co w Kościele i świecie jest naprawdę ważne. Chodzi również o to, żebyśmy pamięć o Ojcu Świętym odkurzyli, bo niestety, została przykurzona i skierowana w stronę osławiowych kremówek, podczas gdy to, co naprawdę najważniejsze, jest spychane na dalszy plan i wyciszane. Czas, żebyśmy przypomnieli sobie pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny; starsi, którzy je pamiętają, a także młodsi oraz młodzi, których nie było jeszcze wtedy na świecie. W kontekście nagonki na Jana Pawła II oraz na Kościół i polski katolicyzm – bo tak to trzeba pojmować – szukałem w kilku księgarniach (także katolickich!) tekstów przemówień Jana Pawła II wygłoszonych w Polsce. Nie znalazłem! Mówiono: „Nakład wyczerpany”. Czyżby nikomu nie przyszło do głowy, że skoro nakład się wyczerpuje, to zanim się wyczerpie, trzeba go wznowić? Wdajemy się w dywagacje na podpowiadane nam tematy zastępcze, a odwróciliśmy uwagę od tego, co istotne – od głosu i gestów Jana Pawła II, wyrażających to, co powinno być dla nas trwałym i zobowiązującym drogowskazem.

Reklama

To pogląd dość powszechny: pandemia COVID-19 ujawniła słabość Kościoła. Co Ksiądz Profesor o tym myśli?

Pandemia ujawniła nie tyle słabość Kościoła, ile liczne słabości duszpasterstwa, które w ostatnich dekadach narastały. Okazało się, że w arcytrudnej chwili nie mamy wiele do zaoferowania chorym i umierającym – nie tylko na COVID. Bardzo wielu ludzi czuło się po prostu opuszczonych. W tym czasie, 1 listopada 2020 r., zmarła też, z przyczyn kardiologicznych, moja bratowa. Wieczorem trafiła do szpitala, do którego nie można było wejść, a nazajutrz rano lekarka wyszła do drzwi i zakomunikowała, że chora nie żyje... Nie mówię: Kościół nie zdał egzaminu, to byłoby niesprawiedliwe. Byli i są w Kościele ludzie, którzy widzieli – i nadal widzą – zło tego, co się wtedy działo, i starali się skutecznie działać. Ale jeżeli spojrzeć na wszystko w całości – był to bardzo trudny czas i z tego ciężkiego czasu wyszliśmy bardzo obolali.

Obolali, ale ciągle pełni nadziei? Statystyki mówią, że zjawisko odchodzenia z Kościoła się pogłębia. Wiele osób po pandemii nie wróciło na Msze św. i lekcje religii, przestało przyjmować duszpasterzy po kolędzie itp.

Nie znam statystyk i niewiele mnie one obchodzą, bo są mocno sterowalne. Obserwuję życie w swojej parafii – warszawskiej parafii św. Jakuba – oraz w innych parafiach, bo dużo podróżuję. Po pandemii, w czasie której zobowiązywano księży, żeby nie wpuszczali wiernych do świątyni, nastąpiło otrzeźwienie i uczestników liturgii stale przybywa. Pocieszające jest to, że zdecydowana większość obecnych w kościele przyjmuje Komunię św. i czynnie uczestniczy w życiu sakramentalnym. Nie ma już takich sytuacji jak do niedawna, gdy w kościołach wiejskich, na placu przykościelnym, podczas Mszy św. mężczyźni stali i palili papierosy, uznając, że to wystarczy jako udział w Eucharystii. Takich obrazków już nie ma! Kościoły nie są pełne także dlatego, że mamy ich stosunkowo dużo. Nie możemy liczyć na absolutnie pełne kościoły. Sądzę, że w skali ogólnopolskiej w świątyniach mamy w każdą niedzielę ponad jedną czwartą ogółu wiernych, którzy są katolikami.

Reklama

A jeśli chodzi o młodzież?

To osobny problem, który w wielkim stopniu zależy od jakości katechezy. Istnieją w tym względzie bardzo duże zaniedbania od wielu lat. Jakość katechezy jest słaba, szczególnie w porównaniu z innymi przedmiotami. Wiedza uczniów w innych dziedzinach jest coraz większa, a w nauczaniu religii panuje stagnacja. Przez wiele lat uczestniczyłem w rekrutacji na studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Kandydaci na studia teologiczne (!) po 12 latach katechezy i maturze z religii (!) nie wiedzieli, czym różni się Wniebowzięcie od Wniebowstąpienia. Dopełnieniem dobrej katechezy powinno być stałe uczestnictwo dzieci i młodzieży w niedzielnej Mszy św. Tego też nie ma! Tymczasem jak geografia, historia, fizyka czy chemia mają swoje laboratoria, tak laboratorium dla lekcji religii są świątynia czy kaplica. Bez tego uprawiamy religiologię czy religioznawstwo, które nie mają nic wspólnego z przeżywaniem i pogłębianiem wiary chrześcijańskiej.

Reklama

Chyba że katechetą jest ksiądz. Widać dbałość o to, znane są takie przykłady.

Tak, księża i siostry zakonne bardziej się o to troszczą. Nie brakuje też świeckich katechetów, którzy dobrze rozumieją swoje obowiązki. Ale – i to jest problem – zdarza się, że są tacy świeccy katecheci, którzy nie chodzą do kościoła. Zadaję sobie też pytanie – wiem, że dyskusyjne: czy w szkołach średnich, a być może również w ostatnich klasach szkół podstawowych, potrzebne są 2 godziny religii tygodniowo? Moim zdaniem, wystarczyłaby jedna, lecz bardzo dobrze przeprowadzona, a do tego obecność ucznia czy uczennicy w niedzielę na Mszy św. Niepokojąca moda, która się rozpowszechnia, to wyprowadzanie rekolekcji z kościoła i prowadzenie ich w szkołach, zwłaszcza przez rozmaite grupy ewangelizacyjne świeckich. Mieliśmy głośny przykład w ostatnim czasie w Toruniu, do czego może to prowadzić. Takie inicjatywy wychodzą z założenia, że młodzież jest tak ogłupiona, iż nie jest w stanie się wyciszyć ani skupić i modlić. Ale to nieprawda! Właściwym miejscem na rekolekcje, na skupienie, modlitwę i adorację jest świątynia, a nie sala gimnastyczna czy stołówka szkolna. Rekolekcje nie mogą być czasem hałasu, pokazów, sztuczek, przyśpiewek, lecz muszą być czasem medytacji i refleksji. Dzieci i młodzież tego bardzo potrzebują, bo zabawę same potrafią sobie urządzić.

Jakimś antidotum na kryzys Kościoła, zdaniem niektórych, miał być synod o synodalności. Ksiądz Profesor powtarza, że gdyby dojrzałemu katolikowi dano pół dnia, wskazałby sugestie przedstawione w przeglądzie syntez jako wnioski końcowe. Czy w takim razie synod miał sens?

Najważniejsze jest pytanie o Kościół, a nie o synod. Kościół, który trwa od 2 tys. lat, przeżywał rozmaite ciężkie chwile. Obecny kryzys, jeżeli chcemy używać tego określenia, dotyczy nie tyle Kościoła jako takiego, ile każdej i każdego z nas. Obejmuje pytanie o naszą wiarę i miejsce w Kościele, a przede wszystkim o naszą więź z Jezusem Chrystusem i wypełnianie powinności, które z niej wynikają. Kryzys polega na tym, że wstydzimy się swojej wiary, odchodzimy od niej i nie dbamy należycie o religijne wychowanie dzieci i młodzieży. Nie ma Kościoła obok nas, ludzi ochrzczonych, ani też nie ma Kościoła bez nas. Kościół albo trwa w nas i w nas żyje, albo przenosi się gdzie indziej. Przecież są całe połacie świata, gdzie chrześcijanie dają żywe świadectwo Chrystusowi, posunięte do męczeństwa. To nie jest tak, że jeżeli my słabniemy w wierze, Bóg staje się w świecie emigrantem. Nigdy nie będzie emigrantem w świecie, który stworzył i zbawił! Stale potrzebuje On jednak tych, którzy dawaliby Mu wiarygodne świadectwo. Na tym polega nasz obowiązek i do tego ma się sprowadzać najważniejszy cel obecnego synodu. Ma przybliżać do Boga, a nie mnożyć czcze dyskusje i debaty, „światową gadaninę”, przed którą ostrzegał św. Paweł, i rozdygotanie, bo nic dobrego z tego nie wynika. Kościół nie jest parlamentem czy gremium, w którym decyduje się o prawdach wiary i moralności albo się je zmienia. Został zbudowany na fundamencie Jezusa Chrystusa oraz Apostołów i ma być wierny temu, po co został ustanowiony i mocą Boga jest wspierany.

Reklama

Ataki z 2020 r. na Kościół ocenił Ksiądz Profesor – w wywiadzie rzece Niech wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie – jako bezkarną antykatolicką hucpę. „Zabrakło – według Księdza – wspólnej i zdecydowanej reakcji hierarchii”. Jak ocenić niedawny uniewinniający wyrok sądu w sprawie przerwania w katedrze w Poznaniu Mszy św. przez grupę trzydziestu osób?

Wyrok, który w tej sprawie zapadł, jest skandaliczny, ale nie mniej skandaliczny jest brak należytej kościelnej reakcji na ten wyrok. To, co w tamtym czasie się działo, czyli wdzieranie się do kościołów, wulgaryzmy, utrudnianie lub uniemożliwianie uczestnictwa wiernych we Mszy św., powtarza się do dzisiaj i będzie się powtarzało dopóty, dopóki będzie całkowicie bezkarne. Wyobraźmy sobie, że coś podobnego wydarzyłoby się w synagodze.

Albo w meczecie...

Czy poznańska pani sędzia potraktowałaby wdzieranie się do sfery sakralnej z taką samą pobłażliwością? Czy uznałaby, że napastnicy, którzy podczas sprawowania liturgii żydowskiej wdarli się do świątyni, mają prawo do takiego wyrażania swoich poglądów i że nic nagannego się nie stało? Czy nie zostałaby napomniana i skarcona przez krajowe i światowe organizacje i instytucje żydowskie, które domagałyby się ukarania jej i przeprosin? Te pytania trzeba stawiać otwarcie i głośno. Jeżeli ich nie stawiamy, sprawiamy wrażenie obojętnych albo zastraszonych. Kardynał Stefan Wyszyński powtarzał, że największym wrogiem apostoła jest lęk. Człowiek, który się boi, nie dokona niczego dobrego. I to jest najlepszy drogowskaz, a zarazem zobowiązanie na nasze czasy – poczynając od biskupów, przez kapłanów i osoby konsekrowane, po zwyczajnych wiernych.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski teolog, biblista, publicysta. Laureat watykańskiej Nagrody Ratzingera, przyznawanej najwybitniejszym teologom. Autor ponad 3 tys. publikacji naukowych i popularnonaukowych. Ostatnio ukazały się jego dwie kolejne książki: Kobiety w Piśmie Świętym oraz Apokalipsa św. Jana. Listy do siedmiu Kościołów.

2023-04-25 15:53

Ocena: +9 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. prof. Chrostowski: Nie ma sprzeczności między wiarą a rozumem!

[ TEMATY ]

wiara

ks. prof. Waldemar Chrostowski

Adobe Stock

Nie ma sprzeczności między wiarą a rozumem! Rozum pozbawiony zakorzenienia w Bogu obraca się przeciwko sobie. Gdyby człowiek kierował się w życiu wyłącznie rozumem, bylibyśmy straszliwie biedni i okaleczeni - pisze w książce „Tyrania postępu” ks. prof. Waldemar Chrostowski. Specjalnie dla czytelników „Niedzieli” prezentujemy fragment z tej nowości Wydawnictwa Biały Kruk.

„Na to On rzekł do nich: ‘O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy!’” (Łk 24,25). W tekście greckim Ewangelii według św. Łukasza występuje w tym miejscu wyrażenie: o idiotai. Rozumiemy na pewno, co ono znaczy. Po polsku mamy trochę łagodniej: „O, nierozumni!”. Greckie słowo nie ma tak pejoratywnego znaczenia jak w języku polskim. Sugeruje, że jeżeli chodzi o świadomość pustego grobu i zmartwychwstania, to jakaś trudność tkwi w uczniach Jezusa. To w nich istnieje jakiś cień, przeszkoda do pokonania. Te słowa niech nam przypomną o jednej prostej prawdzie: wiara religijna chroni rozum przed upadkiem i dekadencją.

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Biblia nauczycielką miłości bliźniego

2024-04-24 11:24

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Kolejnym przystankiem na trasie peregrynacji relikwii bł. Rodziny Ulmów była bazylika katedralna w Sandomierzu. Na wspólnej modlitwie zgromadzili się kapłani oraz wierni z rejonu sandomierskiego.

Uroczystego wprowadzenia relikwii do świątyni dokonał ks. Jacek Marchewka. Następnie wierni uczestniczyli w modlitwie różańcowej w intencji rodzin oraz mieli możliwość wysłuchania wykładu ks. dr. Michała Powęski pt. „Biblia w rodzinie Ulmów”. Prelegent podkreślał, że Pismo Święte w życiu Rodziny Ulmów miało bardzo ważne znaczenie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję