Mariusz Rzymek: Jak to się stało, że został Pan najmłodszym organizatorem pielgrzymki harcerskiej na Jasną Górę?
Łukasz Włoch: Było w tym trochę przypadku. Osoba, która robiła to rok w rok, dostała możliwość wyjazdu ze swoją drużyną do Szkocji. W dość późnym terminie przejąłem po niej schedę. Mając dobrą kadrę, na którą mogłem liczyć, podjąłem się tego wyzwania i wszystko udało się przygotować tak, jak trzeba. Temat organizacji pielgrzymki (odbyła się w dniach 8-10 września) scedowało na nasz hufiec naczelnictwo z głównej kwatery ZHR.
Co było Pana autorskim pomysłem na to, aby pielgrzymkę nieco odświeżyć?
Zdecydowałem się mocniej zaakcentować temat integracji między harcerzami. Dlatego powstała kawiarenka, która otwarta była do późnych godzin wieczornych. To w niej na wspólnej herbacie, kawie, pizzy lub zapiekance mogła spotykać się brać harcerska, aby omawiać najlepsze inicjatywy, które znalazły pozytywny odzew w ich środowisku. Kawiarenkę prowadzili harcerze w wieku 15-16 lat, co było dla nich dobrą lekcją ekonomii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Czemu wrzesień jest terminem waszej pielgrzymki?
Co roku właśnie o tej porze prosimy Matkę Bożą o opieką nad nami i nad całym związkiem. Głównym elementem pielgrzymki jest zawierzenie się Matce Bożej przed Najświętszym Obrazem. Równie istotna jest Msza św., w której wraz z nami wzięli również udział kombatanci Armii Krajowej.
Młodzież, co roku jest inna. Jak staracie się dotrzeć do niej ze swoim przekazem formacyjno-wychowawczym?
Staramy się zawalczyć o wartości duchowe i patriotyczne za pośrednictwem gier harcerskich, które są dość atrakcyjne dla młodych ludzi. Na pielgrzymce zawsze są do wyboru cztery ścieżki: zuchowa, która zadebiutowała w tym roku, harcerska, wędrownicza i instruktorska. W ramach ścieżek zuchy poznawały historię Częstochowy i paulińskiego klasztoru oraz bł. Stefana Frelichowskiego. Harcerze, czyli osoby od 11 do 16 lat, przez grę przybliżali sobie treść pamiętników Frelichowskiego. Z kolei ścieżka Wędrowników, czyli młodzieży od 16. roku życia, skupiła się na duchowych zadaniach i przemyśleniach. Instruktorzy wyjechali zwiedzić niemiecki obóz KL Auschwitz-Birkenau, poznając przy tym losy S. Frelichowskiego.
Jakie doświadczenia nabyłeś, pełniąc funkcję komendanta pielgrzymki?
Utwierdziłem się w przekonaniu, że przy pomocy znajomych i przyjaciół można zrobić wszystko. Był to dla mnie ogromny zaszczyt. Dotychczas jeździłem na pielgrzymkę jako uczestnik, a tym razem byłem za jej kształt odpowiedzialny. Jestem z tego bardzo dumny. Było bardzo ciężko, bo równolegle z pielgrzymką zajmowałem się przygotowaniem obozu dla zuchów. Mimo to wyszło tak jak trzeba. Na pewno komendantem pielgrzymki będę jeszcze w przyszłym roku. Zapewnił mnie o tym przewodniczący Krzysztof Wójtowicz. Chciałem podkreślić, że niczego sam bym nie osiągnął. Wielkie słowa uznania należą się szerokiej rzeszy ludzi, którzy mi pomagali. Szczególnie czechowickiemu hufcowi, który w różnej formie obstawiał całą pielgrzymkę. To oni ogarniali bazę namiotową, kawiarenki i zawsze byli do dyspozycji.