Adam Szewczyk: W czym tkwi sekret, że miasto z 500-letnią historią do dziś zachowało swoje dawne klimaty?
Radosław Dobrowolski: W znacznej mierze wiąże się to z jego homogenicznym środowiskiem, z tym, że mieszkamy tu od wieków. Nawet ci, którzy po wojnie przybyli do tego miasta i zasiedlili domy poniemieckie czy pożydowskie, weszli w owo socjum Supraśla. Stara, zabytkowa tkanka architektoniczna pamięta tu czasy powstania styczniowego. Kolejni osadnicy już u schyłku XIX wieku dopasowywali się architektonicznie do panującego stylu. Na niepowtarzalny klimat Supraśla z pewnością wpływa także klasztorna tradycja miasta. Przykładowo w XVIII wieku drukowano tu opery włoskiego librecisty Pietra Antonia Domenica Trapassiego, bardziej znanego pod pseudonimem Metastasio. Od 17 września 2023 r. mamy festiwal Metastasio bez granic, bazujący na jego dorobku oraz, ogólnie, na drukarskim dorobku miasta.
Reklama
Pewnie nie każdy wie, że Supraśl u progu XXI wieku stał się uzdrowiskiem. Jak do tego doszło?
Na początku lat 50. XX wieku, kiedy dzięki staraniom prof. Tadeusza Kielanowskiego z Lublina tworzono w Białymstoku Akademię Medyczną, na jego zaproszenie zaczęli przybywać do tego zakątka kraju przedstawiciele różnych dziedzin nauki. Wśród nich był botanik i mikrobiolog prof. Witold Sławiński, członek sekcji łąkarskiej PAN. W trakcie badań prof. Sławiński odkrył na otaczających Supraśl łąkach złoża leczniczej borowiny. W jego głowie zrodziły się piękne idee utworzenia w tym miejscu kompleksu, w ramach którego funkcjonowałyby baza PTTK i sanatorium. Niestety, jego szeroko zakrojona wizja nie spotkała się z uznaniem komunistycznej władzy. Do pomysłu powrócono dopiero w 1989 r., z chwilą tworzenia lokalnych samorządów. Gdy w 2010 r. po wyborach samorządowych podjąłem funkcję burmistrza Supraśla, zostałem zapoznany z pismem z Ministerstwa Zdrowia, adresowanym jeszcze do mego poprzednika, w którym polecano utworzenie zakładu przyrodoleczniczego w ciągu 3 lat. Spełniliśmy odpowiednie wymogi, stworzyliśmy strefy uzdrowiskowe, a kilka lat później powstał szpital uzdrowiskowy; uruchomiono także eksploatację złóż borowinowych. To wszystko spowodowało, że staliśmy się faktycznie uzdrowiskiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Muzeum Ikon, prawosławny monaster męski Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, pałac Buchholtzów, Domy Tkaczy, Teatr Wierszalin, festiwale muzyczne – to tylko przykłady zabytków i atrakcji samego miasta. A które miejsca poleciłby Pan szczególnie w jego okolicach?
Do cennych atrakcji turystycznych w okolicach Supraśla niewątpliwie zaliczyć można Kopną Górę, gdzie usytuowane jest mauzoleum upamiętniające poległych w 1831 r. powstańców listopadowych, oraz arboretum, w którym prezentowanych jest ok. 450 gatunków roślin miejscowych i obcych oraz można zobaczyć grupę ważniejszych typów siedlisk Puszczy Knyszyńskiej. Wspomnę też, że Supraśl i jego okolice słyną z bogatej i smacznej kuchni regionalnej.
Reklama
W 2000 r. założył Pan stowarzyszenie Collegium Suprasliense. Czym się ono zajmuje?
Stowarzyszenie to zajmuje się gromadzeniem wszelkich informacji historycznych dotyczących Supraśla. W jego ramach stworzyliśmy grupę badawczą, która odwiedza różne archiwa i często dociera do bardzo ciekawych materiałów. Ostatnio np. jako Collegium Suprasliense przekazaliśmy naszej miejskiej bibliotece zbiór dokumentów gromadzonych przez redakcję naszego pisma, prowadzonego dwie dekady przez Wojciecha Załęskiego, nauczyciela rzeźby w tutejszym Liceum Plastycznym. Collegium Suprasliense organizuje konferencje i wystawy. Ma swój periodyk naukowy – Akta Colegii Suprasliensis (już trzydzieści tomów). Głównym tematem Akt Colegii Suprasliensis są sprawy związane z małymi miasteczkami. Organizujemy konferencje naukowe „Małe Miasta”, przebiegające w określonej tematyce, np. „Małe Miasta. Między tradycją a wyzwaniami przyszłości”, „Małe Miasta. Tradycja”, „Małe Miasta. Religie”. Staramy się na nie zapraszać naukowców takiego formatu, jak choćby ks. Janusz Mariański, specjalizujący się w socjologii moralności i religii, profesor nauk humanistycznych, emerytowany wykładowca KUL.
W 2022 r. ukazała się płyta z „kantykami supraślskimi”, których nutowe zapiski odkryto w wileńskich archiwach. Jak doszło do współpracy z Litewską Akademią Nauk?
Na trop ten trafił historyk prof. Józef Maroszek, wykładowca i pracownik naukowy Uniwersytetu w Białymstoku. Gdy zbierał materiały do wspomnianej monografii Supraśla, odkrył w Wilnie pewien poszyt zawierający kantyki supraskie oraz zapis jednego głosu – dyszkant „a”. W efekcie wprowadził w obieg mylną nazwę „dyszkant supraski”. Po prawie 20 latach od tego wydarzenia, podczas moich studiów doktoranckich, postanowiłem zgłębić ten temat. W litewskim archiwum natrafiłem jeszcze na trzy poszyty. Dopiero wówczas okazało się, że odkrycie profesora zostało nieadekwatnie nazwane, ponieważ nie był to dyszkant supraski, a kantyki supraskie. Zgłosiłem to w ramach projektu „Wspólna historia – taka sama przyszłość. Supraśl-Synkovichi-Lwów” do unijnego Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2014-20, co przyczyniło się do nawiązania kontaktów z przedstawicielami Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego, odpowiednika KUL w Polsce. Efektem podjętej współpracy była pełna rekonstrukcja odnalezionego zbioru, a w 2021 r. w Operze i Filharmonii Podlaskiej nagrano płytę z wybranymi ze zbioru utworami.
Kantyki wpisują się w wileńską szkołę barokowej kompozycji muzycznej, której twórcy uczyli tej sztuki ówczesnych kompozytorów z Carstwa Rosyjskiego, prowadzących kapele carów moskiewskich. W ten sposób ten rodzaj muzyki z gruntu świeckiego przeszedł do Cerkwi prawosławnej. Klasztor w Supraślu był wówczas ośrodkiem greckokatolickim, a mieszkający w nim bazylianie za pośrednictwem jezuitów czerpali od mistrzów włoskich i uczyli moskiewskich ortodoksów śpiewu polifonicznego. Kantyki supraskie i inna twórczość środowiska bazylianów zrewolucjonizowały śpiew cerkiewny nie tylko w Rosji, ale również w całej Europie.
Choć w Supraślu kręcono wiele scen do filmów z cyklu U Pana Boga..., w rozmowie ani razu Pan do tego nie nawiązał.
Mamy coś więcej niż ławeczkę przed sklepem, do której ciągną turyści chcący zobaczyć znane z pewnego serialu miejsce, w którym miejscowa „elita” spożywa poślednie trunki. Bardzo się cieszymy z różnych ekranizacji, w tym wspomnianej w pytaniu serii filmów o zabawnych perypetiach mieszkańców Królowego Mostu, przyczyniają się one bowiem do promocji naszego miasta, choć chcę tu zaznaczyć, że nie jest to główna oś naszej identyfikacji. Pragniemy to czynić przez wydarzenia realizowane u nas i przez nas. Przykładami mogą być festiwale Chopin en Vacances czy wspomniany wcześniej Metastasio bez granic. Chodzi o to, by wpisywać się w pewną przemyślaną strategię spokojnymi działaniami, w takim nurcie slow, żeby turystów czymś zaciekawiać, by odwiedzali nas goście chcący odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku, by nie mieli tutaj jakiegoś jarmarku, pośledniości, by wiedzieli, że trafiają do miejsca wybranego, wysmakowanego, gdzie znajdą coś więcej niż zwykły, nachalny blichtr. Staramy się iść w tym kierunku, od tej strony chcemy bardziej promować Supraśl – do którego gorąco zapraszam! To naprawdę miasto pełne artystycznych smaków.