Reklama

Niedziela Małopolska

Tarnów

Jeno pod krzyżem

Jako chrześcijanie powinniśmy zawsze bronić krzyża, który jest dla nas chlubą, nadzieją, znakiem zwycięstwa – stwierdza w rozmowie z Niedzielą ks. dr Wiesław Piotrowski.

Niedziela Plus 10/2024, str. IV-V

[ TEMATY ]

Tarnów

Zdjęcia: Karol Sudor, Jakub Trojanowski

To już tradycja, ze 15 sierpnia limanowianie przychodzą pod jubileuszowy krzyż z bukietami ziół, które kapłan poświęca

To już tradycja, ze 15 sierpnia limanowianie przychodzą pod jubileuszowy krzyż z bukietami ziół, które kapłan poświęca

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maria Fortuna-Sudor: Skąd się wziął krzyż na Miejskiej Górze w Limanowej?

Ks. Wiesław Piotrowski: W 1995 r. jeden z członków zarządu miasta Limanowa – p. Andrzej Pilawski zgłosił wniosek, aby na Miejskiej Górze wybudować krzyż upamiętniający 2000. rocznicę narodzenia Chrystusa. Pomysł został przyjęty, powstał komitet budowy krzyża i cała nasza parafia, a także sąsiednie, oraz wiele osób spoza Limanowej zaangażowało się w realizację tego dzieła. Idei wzniesienia krzyża przyświecało motto: „Jeno pod krzyżem, jeno pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Pierwotnie krzyż miał powstać w 2000 r., ale gdy się dowiedziano, że rok wcześniej przyjedzie do Polski Jan Paweł II i będzie m.in. w Starym Sączu, zaproponowano przyspieszenie budowy krzyża, z nadzieją na to, że pobłogosławi go Ojciec Święty, który poleci helikopterem z Krakowa do Starego Sącza. Te nadzieje się ziściły 16 czerwca 1999 r. Jan Paweł II, gdy jechał samochodem do Starego Sącza przez Limanową, zobaczył zgromadzone przy tutejszym rynku i przed bazyliką ogromne rzesze ludzi, wśród których był bp Piotr Bednarczyk, zatrzymał się przed kościołem i udzielił zgromadzonym błogosławieństwa. Pobłogosławił także jubileuszowy krzyż, który jest dwa razy wyższy od tego na Giewoncie i największy w Polsce!

Jan Paweł II pozostawił nam przesłanie, abyśmy przenieśli krzyż w nowe tysiąclecie. Jak jest ono realizowane przez kolejne pokolenia limanowian?

Mieszkańcy miasta, pielgrzymi, wiele osób przyjezdnych przemierza prowadzący na Miejską Górę szlak, wzdłuż którego wybudowano stacje drogi krzyżowej. To przypomina kolejnym pokoleniom limanowian, że krzyż jest znakiem zbawienia, ale też że Polska jest krajem chrześcijańskim, że jesteśmy ludźmi wierzącymi. Przyjęliśmy chrzest św., który uczynił nas dziećmi Jezusa Chrystusa, a Pan Jezus umarł na krzyżu, aby ofiarować nam zbawienie, swoją miłość miłosierną, i dał nam życie, dał nam wolność dzieci Bożych. Wpatrujemy się w krzyż Jezusa Chrystusa i przypominamy sobie słowa Jana Pawła II, który tak pięknie mówił o tym znaku zwycięstwa chociażby w Zakopanem w 1987 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wspomniał Ksiądz o stacjach drogi krzyżowej prowadzących na szczyt Miejskiej Góry. Skąd ten pomysł?

Wielki czciciel Matki Bożej Bolesnej w naszym sanktuarium, limanowianin bp Piotr Bednarczyk już przed laty zachęcał ówczesnego proboszcza – ks. Józefa Porębę, aby w przestrzeni publicznej miasta zbudować stacje drogi krzyżowej, by pielgrzymi mogli tam rozważać mękę Jezusa Chrystusa. To pragnienie się spełniło. Gdy wybudowano krzyż jubileuszowy, postanowiono na jednym ze szlaków wiodących na Miejską Górę zbudować stacje drogi krzyżowej. Początkowo miały one nawiązywać do Kalwarii Zebrzydowskiej, następnie miały mieć formę głazów. Ostatecznie powstały podświetlone kapliczki – stacje wyznaczające drogę do krzyża na szczycie góry.

W ciągu roku tym szlakiem na Miejską Górę zmierza wiele osób. Idą całymi rodzinami, ale też indywidualnie, rozważając Drogę Krzyżową. Są też turyści, którzy spacerując, mają czas, aby pomyśleć o swym życiu, o jego sensie, a wielu z nich, gdy patrzy na nie z perspektywy krzyża Chrystusowego, podejmuje ważne życiowe decyzje. Także cała nasza wspólnota parafialna często gromadzi się przy jubileuszowym krzyżu, np. na rozpoczęcie sezonu turystycznego, 15 sierpnia czy w święto Podwyższenia Krzyża. Na Miejskiej Górze jest wówczas sprawowana Msza św., a wcześniej odprawiamy nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Ponadto wiele przyjeżdżających do Limanowej grup pielgrzymkowych, oazowych pragnie właśnie pod krzyżem uczestniczyć we Mszy św. Gdy grupy są małe, Eucharystia jest sprawowana w kaplicy pod krzyżem, a gdy jest dużo wiernych, ołtarz wynoszony jest na zewnątrz, na konstrukcję betonową, i tam kapłani odprawiają Mszę św., niekiedy z udziałem kilku tysięcy osób!

Reklama

A jaką rolę odgrywa dzisiaj ten krzyż?

Krzyż na Miejskiej Górze jest już ściśle związany z naszym miastem. Trudno sobie wyobrazić, żeby go nie było. To dla nas znak przypominający, że nasze życie toczy się obok krzyża, pod którym stała Maryja, nasza Limanowska Pani. Ona wskazuje nam nieustannie na swego Syna Jezusa Chrystusa i przypomina, abyśmy wypełniali Jego wolę w codziennym życiu. Staramy się to, oczywiście, czynić. Ten krzyż przypomina też, że Jezus ofiarował nam siebie, abyśmy osiągnęli prawdziwe szczęście, czyli zbawienie. Jesteśmy wdzięczni pomysłodawcom i budowniczym tego krzyża i dziękujemy, że on jest, bo przypomina nam o tym, co dla nas najważniejsze – o powołaniu do szczęścia wiecznego.

Przybywa, czy ubywa wyznawców krzyża w Limanowej?

Limanowa jest ziemią świętą. Żyje tutaj wiele świętych rodzin, wspaniałych ludzi, którzy nie tylko przyznają się do wiary, ale przede wszystkim ją praktykują. Nie zauważamy znacznych spadków frekwencji w kościele po pandemii, chociaż słyszymy, że w różnych miejscach tak jest. Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za to, że mamy możliwość pracować w takim miejscu, gdzie zdecydowana większość osób uczestniczy w życiu religijnym. Oczywiście, w zależności od pogody, od pory roku, w nabożeństwach – zwłaszcza tych w przestrzeni publicznej – uczestniczy mniej lub więcej osób. Niemniej jednak limanowianie bardzo lubią pielgrzymować na Miejską Górę i tam się modlić. Jest to już wpisane w nasz całoroczny program duszpasterski.

Dzisiaj próbuje się usuwać krzyże z przestrzeni publicznej. Jak powinniśmy reagować na takie oczekiwania, żądania?

Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, nawet gdy w Niego nie wierzymy. To Bóg stworzył świat i daje nam łaskę, abyśmy codziennie mogli podejmować nasze obowiązki. Jezus Chrystus umarł za nas wszystkich na krzyżu, jest naszym Panem. Nie możemy Go wymazać z pamięci, nie możemy się Go wstydzić, chociaż niektórzy namawiają do tego, aby usunąć krzyż z przestrzeni życia społecznego. Jako chrześcijanie powinniśmy zawsze bronić krzyża, który jest dla nas chlubą, nadzieją, znakiem zwycięstwa. Tylko wtedy, gdy będziemy patrzeć na krzyż, gdy będziemy wdzięczni Jezusowi za dzieło Jego zbawienia, możemy nawiązywać właściwe relacje społeczne, w sposób odpowiedzialny wypełniać nasze zadania i budować cywilizację miłości, a więc sprawiać, że świat będzie coraz piękniejszy i lepszy.

Ks. dr Wiesław Piotrowski - prepozyt Kapituły Kolegiackiej w Limanowej, dziekan dekanatu limanowskiego i kustosz sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Limanowej

2024-03-06 09:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomocna dłoń

Jest bardzo ważna, daje dużo możliwości – zapewnia Julianna, jedna ze stypendystek Fundacji im. Arcybiskupa Jerzego Ablewicza.

Przez tę organizację Kościół tarnowski pomaga młodym już od 30 lat! Fundację imienia swego poprzednika – abp. Jerzego Ablewicza założył 12 lutego 1993 r. biskup tarnowski Józef Życiński. 30-lecie działalności fundacji świętowano 21 października w Tarnowie.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

O komiksach Juliusza Woźnego w szkole

2024-04-29 22:29

Marzena Cyfert

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Uczniowie starszych klas SP nr 17 we Wrocławiu gościli Juliusza Woźnego, wrocławskiego historyka i autora komiksów. Usłyszeli o Edycie Stein, wrocławskich miejscach z nią związanych, ale też o pracy nad komiksami.

To pierwsze z planowanych spotkań, które zorganizowały nauczycielki Barbara Glamowska i Marta Kondracka. – Dlaczego postanowiłem robić komiksy? Otóż z myślą o takich młodych ludziach, jak Wy – mówił Juliusz Woźny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję