Przegraliśmy. Zalało nas. Daliśmy z siebie wszystko, by wam pomóc. Wracamy do naszych domów ratować teraz nasze dobytki. Przepraszamy. Trzymajcie się” – ten dramatyczny wpis z 15 września w mediach społecznościowych Ochotniczej Straży Pożarnej z Bodzanowa k. Głuchołaz powinien przejść do historii jako przestroga na przyszłość. Lokalne samorządy oraz służby ratunkowe z Kotliny Kłodzkiej zostały pozostawione same sobie, bez wsparcia z zewnątrz.
Teoretycznie powinno być lepiej niż w 1997 r., bo alarmistyczne prognozy pogody z systemu ostrzegania Unii Europejskiej nadchodziły już 10 września, a polski IMGW wydał najwyższy z możliwych alertów 11 września, czyli na 5-4 dni przed katastrofą w Kotlinie Kłodzkiej. W tym dodatkowym czasie nie opróżniono wystarczająco zbiorników retencyjnych ani nie skierowano na teren Kotliny służb, sprzętu ratowniczego, zapasów żywności i wody. – Oczywiście, dodatkowe siły służb ratunkowych nie zatrzymałyby wody, ale mogłyby się przygotować do akcji, czekając na powódź, a nie ją gonić. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z 1997 r., a przecież wtedy nie było tyle czasu, nie było systemu ostrzegania Copernicus EU. Choć teraz otrzymaliśmy dokładne informacje o zagrożeniach już 10 września, to jednak niewiele z tym zrobiono – uważa gen. Andrzej Bartkowiak, były komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu