Reklama

Inspirowani słowem

Katechetom

Niedziela przemyska 39/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dawno mnie już tu nie było. Kilogramy przeczytanych w tym czasie periodyków prasowych nie nastrajały do komentowania rzeczywistości skomplikowanej, trudnej. Odnosiłem nieraz wrażenie, że to, co pokaże się dopiero za dwa tygodnie od zaistnienia, zostanie skomentowane przez wielu ważnych ludzi w mediach zdecydowanie szybszych i bardziej słuchanych. Tak to trwało do drugiej wrześniowej niedzieli. Trochę podstępem, trochę z troski o katechetów świeckich zostałem przez odpowiedzialnych za ich formację poproszony o przeprowadzenie rekolekcji. Każdy rekolekcjonista to wie, że kiedy termin jest odległy zgoda niewiele kosztuje. Droga przez mękę zaczyna się kiedy kalendarz straszy bliskością terminu. Podobnie było ze mną. Może nawet nieco gorzej niż zwykle. Jakieś dziwne lęki jakby to były pierwsze rekolekcje. Gorączkowe poszukiwania tematów, pokonywania napadowych ataków poczucia niegodności. Wreszcie i te problemy odebrał mi Pan Bóg poprzez dar nadchodzącego czasu. Nie było wyjścia. Powoli acz wprost fizycznie odczuwalnie wchodziłem w atmosferę rekolekcji. Nie o sobie chcę opowiadać oczywiście, ale ten wstęp jest potrzebny. Trwają w wielu parafiach rekolekcje przed peregrynacją obrazu. Na ambonie stają kolejni szermierze Słowa. Jest rzeczą zrozumiałą nasza ciekawość - co powiedzą. Dodajmy do tego dar współtowarzyszącej im modlitwy - to naprawdę bardzo potrzebne.
Wracając zatem do rekolekcji w Dubiecku. Powoli zaczynałem otwierać się na przeszło 70 uczestników. Niektórych poznawałem z czasów ich studiów w przemyskim Kolegium, innych poznałem jeszcze od niegdysiejszych rekolekcji. Powoli zaczynała tworzyć się wspólnota modlitwy i zwyczajnego bycia. Rozpoczął się czas dzielenia słowem - tym głoszonym z ambony i tym, którym obdarowywaliśmy się nawzajem. I tu okazało się jak bardzo potrzebne są takie rekolekcje. Wielu chciało porozmawiać. Były to rozmowy radosne, ale także trudne, niosące przez wiele lat noszone zranienia, katechetyczne niepokoje. Powoli zaczynała tworzyć się panorama katechetycznych problemów. Katecheta świecki musi włożyć o wiele więcej wysiłku w proces ewangelizowania niż ksiądz. Powoli przebijają się poprzez pewien stereotyp trwający w mentalności naszych wierzących, że katechetą może być tylko ksiądz lub siostra zakonna. Z drugiej strony ich posługiwanie oceniane jest jakby kontekstowo. Ksiądz w zasadzie odpowiada tylko za siebie. Owszem, niesie na sobie kurz jaki tworzy się wokół kapłana w ogóle, ale to nie to samo, kiedy - jak żalili się katecheci - ocenia się ich pracę wyrzucając im ich rodzinne kłopoty, czasem niezawinione, nieraz takie, które są ich bólem.
„Co mam robić - pyta jedna z rozmówczyń - obaj z mężem jesteśmy w Domowym Kościele, nasze dzieci są w oazie, a moja mama jest świadkiem Jehowy. Czuję, że jestem postrzegana jako niepewna”. Uczy w kilku szkołach, bo nie ma dla niej etatu. Ale też i po rekolekcjach jej słowa, że teraz już się nie buntuje, spróbuje oddać te swoje bóle Bogu. I widzę z twarzy, że to nie tylko słowa, ale wewnętrzna determinacja.
„Jesteśmy już długo katechetami - dzieli się ktoś inny, ale nasz ojciec nie chodzi do kościoła. Nigdy nie był zbyt religijny, ale po śmierci mamy zaciął się. Czasem czujemy jak nasi podopieczni bezgłośnie stawiają nam ten zarzut”.
Powoli otwieram się na ludzkie słowa. Zaczynam rozumieć, że mój czas milczenia na tych łamach to nie była kwestia braku inspiracji. Po prostu trzeba więcej słuchać. Słuchać zwykłych ludzi, słuchać ich słów, które w tym momencie zatrzymują się w sercu jak obraz filmowy w kadrze.
Dziękuję Bogu za ten czas, dziękuję za takie miejsca jak Dubiecko i parę innych ośrodków rekolekcyjnych. Jeszcze raz się utwierdziłem, że należałoby przeprowadzić poważną refleksję i dyskusję nad formą rekolekcji szkolnych. Czy trwać niezmiennie przy postnych masówkach, które gromadzą tylko część młodzieży? A może by tak w ciągu roku przeprowadzić naszych katechizowanych i kształconych podopiecznych przez taki Rubikon samotności, która otwiera na drugiego człowieka? Toruńska afera dopisała puentę do tych refleksji. Stłamszony, inteligentny człowiek pozostaje na całe życie ze swoim upokorzeniem. Mówił, inspirował słowem, ale nikt go nie słuchał. Myślę też o tych młodych ludziach, którym złamało się życie. Pewnie też nie mieli okazji z wyjątkiem hałaśliwych aktów przypodobania się innym, bardziej cwanym, podzielić się ze swoim krzykiem duszy.
Wreszcie zbliża się koniec naszych rekolekcji. Godzina świadectwa. Gdzieś tam sączy się w kaznodziei nutka zadowolenia. Tamte słowa, długie rozmowy, uśmiech ulgi, który pojawiał się na ustach rozmówców to daje w sposób naturalny satysfakcję. Śpiewamy kanony, modlimy się, od czasu do czasu ktoś podchodzi do stolika z Biblią i dzieli się swoimi refleksjami zrodzonymi ze spotkania ze Słowem.
I niespodziewany dar od Boga. Młoda kobieta, matka trojga dzieci snuje swoją refleksję:
„Miałam już nie jechać. W piątek po południu zawiozłam moje dwuletnie dziecko na zdjęcie gipsu. Modliłam się, żeby to był już ostatni akt tej choroby, żeby nie trzeba było kolejnych operacji, zabiegów. Udało się. Wdzięczna w sobotę rano pozostawiają mężowi całą trójkę przyjechałam tutaj. I odnalazłam pokój. Chwała Panu”. Gromko powtarzamy jej akt wdzięczności.
Dla mnie kolejny dar. Ileż trudu trzeba było włożyć w ten przyjazd. Znalazłem swojego rekolekcjonistę, który dwoma zdaniami wprowadził mnie na drogę pokory, pokory w myśleniu i działaniu, w pokorne słuchanie ludzkich słów.
Drodzy uczniowie, spójrzcie na swoich świeckich katechetów z dużą dozą ciepła i wdzięczności. I słuchajcie ich. Nieprawda, że nie ma inspiracji słowa. Jest. Trzeba tylko słuchać. Sercem słuchać, jakby doradził Mały Książę. Słuchajmy współtowarzysząco.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Bronakowski o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach paliw: to ochrona młodego pokolenia Polaków

2024-04-23 13:30

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Bronakowski

Karol Porwich/Niedziela

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

- Niwelowanie zagrożeń związanych z promocją i dostępnością alkoholu to przede wszystkim ochrona młodego pokolenia Polaków - zaznaczył bp Tadeusz Bronakowski w komentarzu dla Katolickiej Agencji Informacyjnej. Przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych wyraził tę opinię w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia w Polsce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Obecnie Ministerstwo Zdrowia pracuje nad rozwiązaniami, które mają doprowadzić do zmniejszenia dostępności alkoholu.

Publikujemy pełną treść komentarza bp. Tadeusza Bronakowskiego - przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych:

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół przyjaznych osobom LGBTQ+

2024-04-24 13:58

[ TEMATY ]

LGBT

PAP/Rafał Guz

„Bednarska" - I społeczne liceum ogólnokształcące im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie zostało najwyżej ocenione w najnowszym rankingu szkół przyjaznych osobom LGBTQ+. Ranking przedstawiła Fundacja "GrowSpace" w siedzibie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Ranking w gmachu MEN został zaprezentowany po raz pierwszy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję