Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki, kiedy obejmował rządy, obiecał: „Zero tolerancji dla łobuzów i bandytów” i zabieganie na co dzień o spokój i bezpieczeństwo
łodzian zlecił jednemu ze swoich zastępców. Wiceprezydent życzenie „Ojca Miasta” zaczął realizować z dużym impetem, ostro ukazując w mediach błędy łódzkiej
policji.
Poprawę już widać. Kamery policyjne przestały się „psuć”, piesze patrole zaroiły się w zagrożonych miejscach i zaczęto częściej łapać przestępców na gorącym uczynku.
Szkoda tylko, że jak policja złapie, to natychmiast po przesłuchaniu przestępcę wypuszcza, bo prokuratorzy i sędziowie zwykle nie widzą podstaw do aresztowania.
Tak było i ostatnio, przy okazji głośnego napadu w centrum Łodzi, sfilmowanemu przez policyjne kamery. Pięciu bandziorów napadło kilku młodych ludzi. Jednego z nich
pobili, skopali, a na końcu poszczuli potężnym psem. Na szczęście przechodnie stanęli w obronie ofiary i pies zdążył „tylko” odgryźć leżącemu kawałek ucha
i poszarpać szyję.
Policja szybko zatrzymała dwóch z grupy sprawców, ale natychmiast po przesłuchaniu musiała ich wypuścić na wolność, mimo że nie wydali kompanów biorących udział w napaści i nie
wszystkie okoliczności zdarzenia zostały wyjaśnione. Oczywiście ułatwi to zatrzymanym spotkanie się z pozostałymi sprawcami w celu uzgodnienia np. nieprawdziwej wersji wydarzeń i przygotowanie
się do tzw. mataczenia. Innego zdania był prokurator. Uznał, że nie ma nawet potrzeby składania wniosku o aresztowanie zatrzymanych!?
Znany detektyw Krzysztof Rutkowski skomentował to w audycji radiowej krótko: „Gdyby pies pogryzł syna prokuratora, bandyci na sto procent byliby aresztowani”.
Dowiedziałem się natomiast, że prokurator prawdopodobnie nie wystąpił o areszt, bo napad był w nocy z soboty na niedzielę, kiedy prokuratura i sądy są zamknięte.
A powszechnie wiadomo, że dyżurujący prokurator i dyżurujący sędzia nie lubią mieć w weekend kłopotów. Zresztą o tym „luzie” wie cała policja, a także
przestępcy, którzy wykorzystują sprytnie tę wiedzę przy planowaniu „skoków”.
Trzeba sprawiedliwie zaznaczyć, że udało się aresztować na 15 dni... psisko, które brało udział w przestępstwie. Nakaz wydała policja, bo niepotrzebny był wniosek prokuratora i decyzja
sędziego. Podobno okolicznością obciążającą czworonoga był fakt, że działał „w stanie upojenia alkoholowego”, gdyż przestępcy przed zdarzeniem poczęstowali pieska dużym kuflem piwa.
Podsumujmy: Piesek siedzi. Przestępcy są na wolności. Ludzie boją się chodzić po ulicach. A prokuratorzy i sędziowie, którym płacimy pensje z naszych podatków, nie
mają sobie nic do zarzucenia. Czy aby nie nadwerężają naszej cierpliwości?
Pomóż w rozwoju naszego portalu