„Żaden z nas sobie nie żyje i żaden sobie nie umiera. Bo czy żyjemy, Panu żyjemy; czy umieramy, Panu umieramy. Czy tedy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy”.
W styczniu 1910 r. metropolita lwowski abp Józef Bilczewski (1860-1923) skierował do kapłanów i wiernych list pasterski pod bardzo wymownym tytułem „Życie Święte, Święta Śmierć.
Już na początku swojego listu abp Bilczewski - profesor teologii Uniwersytetu Lwowskiego - podkreślił: „Jeśli Bóg nie jest naszą przyszłością, to w ogóle nie mamy przyszłości;
jeśli życiem naszem nie wpadniemy w życie Boże, to wpadniemy w śmierć”.
Następnie metropolita lwowski przypomniał znaczenie sakramentów świętych w życiu człowieka. To one stanowią drogę prowadzącą do zbawienia. „...Najwięcej jednak łaski do podtrzymania
i wzmożenia w nas życia Bożego otrzymujemy przez sakramenta święte, zwłaszcza przez Najświętszy Sakrament, który jest duchowym spichrzem chrześcijanina, zbrojownią jego i skarbcem
niewyczerpanym na wydatki wojenne w codziennem zmaganiu się z nieprzyjaciółmi zbawienia. Przez Komunię eucharystyczną człowiek staje się silny samym Bogiem; w niej dwa
życia, ludzkie i Boże, zlewają się poniekąd w jedno życie...”.
„Czem jest śmierć? Czem być powinna?” - pyta w drugiej części swojego listu metropolita lwowski. I odpowiada: „...Każdy dzień życia, oddany w miłości
na chwałę Boga, jest jakby mszą cichą. Śmierć zaś, podjęta w duchu pokuty, z całem poddaniem się woli Bożej, z uczuciem zadośćuczynienia nią sprawiedliwości, świętości
Bożej - jest i powinna być wielką uroczystą sumą. Suma ta, jak pięknie powiedziano, ma swój Introit, swoje Confiteor, swoje Kyrie elejson z modlitwami pokutnemi. Ma swoje Gloria
- uwielbienie, dziękczynienie za wszystkie łaski życia... Całkiem rzecz naturalna, że jak podczas owej pierwszej wielkiej Sumy na Kalwarii słońce się zaćmiło dokoła Bożej ofiary, tak
i dokoła ofiary z życia ludzkiego pada mrok, żałoba. Ale jak tam, tak i tutaj ciemności wnet pierzchają, bo rozprasza je Boże słońce wiary, rzucające już pierwsze swoje
promienie na czoło zmarłego - z poza mroków Wielkiego Piątku wychyla się radosna niedziela Zmartwychwstania...”.
Nasza śmierć powinna być wielką uroczystą sumą. Tylko ileż wysiłku należy włożyć w przygotowanie się do takiej właśnie śmierci. Jakże nasza wiara musi być dojrzała, aby wydać w tej
„ostatniej godzinie” tak wspaniały i niezniszczalny owoc. „Od kogóż i od czegóż - pisał abp Bilczewski - zależy, aby i nasza śmierć była
uroczystą sumą, ofiarą ostatnią na uwielbienie Boga, pokutą za grzechy swoje i świata, na wysłużenie sobie większego stopnia chwały niebieskiej? Pewnie, że przede wszystkim zależy
to od łaski Bożej... ale też i od nas...”. Nie można „iść naprzeciw śmierci... bezmyślnie...”, ale trzeba koniecznie „zawczasu się nauczyć sztuki dobrego umierania...”.
Jakże to wielkie i trudne zadanie, szczególnie w naszych czasach.
Stojąc nad grobami swoich bliskich wierzymy w to, że ich śmierć była również wielką lub choćby małą uroczystą sumą, po której zostali zaproszeni na „Wielką Uroczystą Ucztę”,
przygotowaną przez Boga, którego serce napełnione jest tak wielką miłością, że ani ludzki rozum ani ludzkie serce nie są w stanie ją ogarnąć. Są także i tacy, którzy czekają na owo
zaproszenie. To oni właśnie tak bardzo potrzebują od nas modlitewnego wsparcia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu