Z każdym kilometrem zbliżamy się do San Giovanni Rotondo. Obserwuję jak grupa pielgrzymia coraz bardziej cichnie w autokarze. Wreszcie jesteśmy. Naszym oczom ukazuje się charakterystyczna sylwetka
kościoła i Domu Ulgi w Cierpieniu. Pierwsze kroki kierujemy do krypty grobowej. Tu trwa nieustanna modlitwa międzynarodowego tłumu. Do Świętego z Pietrelciny przynoszone
są te najtrudniejsze, najgłębiej skrywane w sercu sprawy, intencje niesione wiele kilometrów, czasem z najodleglejszych zakątków świata. Św. Ojciec Pio, który za życia
czytał w duszach ludzkich i do którego konfesjonału czekały długie kolejki wiernych, przyjmuje je teraz jeszcze cierpliwiej, pozostając przewodnikiem na najbardziej zawikłanych ludzkich
ścieżkach.
Nasze spotkanie sam na sam ze Świętym przerywa wezwanie na Mszę św. do starego kościółka pw. Matki Bożej Łaskawej, w którym jeszcze nie tak dawno sprawował Eucharystię Ojciec
Pio. Znajdujący się tuż obok mnie, za szybą z pleksy, konfesjonał Świętego staje się natchnieniem do przeprowadzenia później kilku rozmów z pielgrzymami z mojej
grupy.
Na czym polega fenomen Ojca Pio, który powoduje, iż tak wielu ludzi, nie czekając na werdykt komisji kościelnych, uznało Go za swego „prywatnego” świętego? Może sprawiła to
pełna bólu, niezrozumienia, upokorzeń droga życia i posługiwania Ojca Pio, którą mimo trudności przeszedł z poddaniem woli Bożej i pogodą ducha. A może przyczynia
się do tego współczesność tej postaci? Przecież jeszcze tak wielu pamięta go osobiście. A może to, co najsilniej przyciąga wciąż ludzi do San Giovanni Rotondo, to wykraczająca poza ziemską
rzeczywistość sława tego czytającego w sercach i duszach ludzkich spowiednika?
- Zgodnie z zaleceniem naszego księdza-przewodnika na pielgrzymkę wyruszam w stanie łaski uświęcającej, ale moje spotkanie z Ojcem Pio, właśnie tu przy Jego
grobie jest dla mnie taką cichą, szczególną spowiedzią. Wiem, że gdy nawet milczę klęcząc przy Jego grobie, On dostrzega największe zakamarki mego serca, wszystko to, czego sama się boję dostrzec -
cicho zwierza się Krysia.
- Jest coś niezwykłego w tym miejscu, jakby Ojciec Pio nigdy go nie opuścił. Zawsze, kiedy tu przyjeżdżam, a jestem w San Giovanni po raz czwarty, czuję wręcz
namacalnie Jego obecność. Dlaczego św. Ojciec Pio jest dla mnie tak szczególnym orędownikiem do Boga? Bo nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze, gdy się do Niego dobijam, choćby w najtrudniejszych
sprawach, jestem wysłuchany - opowiada Józef.
- Przyjechałam do San Giovanni Rotondo z wielką tragedią rodzinną ukrytą głęboko w sercu - Weronika z trudem powstrzymuje głośny szloch. - Kiedy
poszliście zwiedzać, zostałam przy grobie Ojca Pio i cały ten czas wykorzystałam na modlitwę. W ostatniej chwili, już wychodząc spotkałam księdza mówiącego po polsku i poprosiłam
go o spowiedź. To była niezwykła spowiedź, jakby sam Ojciec Pio wysłuchiwał mnie w konfesjonale. Tu nawet powietrze przesycone jest Jego duchem. Z żalem stąd odjeżdżam,
ale w moim sercu miejsce bólu zajęła nadzieja. Wiem, że dokonało się to za sprawą Ojca Pio.
Przemierzając korytarze klasztorne prowadzące do celi św. Ojca Pio i dalej, na chór klasztorny, gdzie Ojciec Pio otrzymał stygmaty, wyglądamy przez otwarte okno. Spostrzegamy sylwetkę budowanej
świątyni, która już wkrótce pomieści stale wzrastające rzesze pielgrzymów poszukujących przy grobie Świętego Spowiednika pomocy i ukojenia serca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu