Czesław Niemen. W mediach było o nim dużo. I słusznie, bo to artysta dogłębny, samodzielny w swej stylistyce i niezależny. Pod żadną modę, publiczkę czy naciski. A w tamtych latach takim artystą nie było łatwo być. Z mojej młodości tylko jego jednego i oczywiście Ewę Demarczyk pamiętam. Mogłem ich słuchać nieskończenie. Otwierałem okno. W oknie ustawiałem adapter i w letnie dni, siedząc lub robiąc coś w ogródku, zabijałem nudę, samotność i ból wewnętrzny. A ponadto Niemen i Demarczyk śpiewali poezję polską, Norwida, Tuwima, Asnyka. Płyty ich mam, ale cóż z tego, gdy nie mam już adaptera. I posłuchać nie mam szansy. Dziwny jest ten świat to protest wobec ówczesnego systemu. Wtedy wyśpiewany, wykrzyczany aż z wnętrza trzewi tak mógł być odebrany. A dzisiaj, w mediach powtórzony, zabrzmiał jakże strasznie aktualnie: „Człowiekiem gardzi człowiek”.
* * *
Reklama
Znów wielu tam odeszło. I my nieustannie odchodzimy. Wiedział to doskonale Marcel Proust. Umiał fenomen przemijania dostrzec i spojrzeć z politowaniem oraz współczuciem. Dostrzegł, że mija wszystko. Dlatego wszystko do najmniejszego szczegółu i drgnienia przeżycia chciał zatrzymać na kartach swej powieści W poszukiwaniu straconego czasu. Gdyby nie sztuka, literatura, pamięć ludzka, żadnego śladu by nie było po wszelkich naszych zmaganiach. Ten ślad tworzy tożsamość i legendę. W gruncie rzeczy żyjemy dla czegoś tak niepozornego, drobnego, złożonego z kilu słów lub zdań, a więc dla legendy. Legendę można w jakimś zakresie także namalować. Przedstawić twarz (np. Mona Lizy) i będzie przez wieki tajemniczo na nas patrzeć lub przedstawiać wydarzenie albo pejzaż. Nie o wygląd rzecz jasna chodzi, ale o konstrukcje ducha. Jednak słowo zawsze tę legendę opowie potomnym najdokładniej, najwnikliwiej. Słowo dzisiaj traci na znaczeniu. Nie bardzo chcemy sięgać po jego świadectwo. Mają wystarczyć elektroniczne wrażenia, obrazki. Mogą bowiem być masowe. W każdym domu. I nie wymagają wysiłku wejścia w tekst. To wszystko prawda. Tylko czy po nas zostaną ślady. Obawiam się, że nie. Jaka więc będzie legenda?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
* * *
Ani ty mnie, ani ciebie ja, nie powinienem wyłącznie słuchać, co masz mi do powiedzenia, choćby to były najsłuszniejsze racje. Musisz mi dać szansę rozmowy. Nie dominacji i podległości. TO upokarzające, ale nie potrafię cię przed tym uchronić, gdy nie chcesz poznać tego, co mam ci do powiedzenia. Mówię, żebyś mógł coś dla siebie z moich słów wziąć. Po to mówię i chcę mówić.
* * *
Patrzą. Jeden z nienawiścią, drugi przebiegle, trzeci jak złodziej, któremu się udało. Dla siebie dobrzy, pamiętający o swojej racji. A gdzie oczy dobroci, zrozumienia, życzliwości, zgody?
* * *
W zimowy, sobotni wieczór kilka godzin przyszło mi spędzić w pewnym towarzystwie, które miało ochotę dyskutować o wartościach. Dużo wzniosłych, pięknych życzeniowych słów usłyszałem. Ledwie dwa razy udało mi się wrzucić moje trzy grosze. Rozważano z zapałem, czy tradycyjne, które znamy z dzieciństwa, pozdrowienie „Szczęść Boże”, to prawdziwie chrześcijańskie odezwanie. Bo niby tak może odezwać się również ktokolwiek inny, muzułmanin, hinduista... Wiec odezwałem się, że to przecież polski piękny, religijny obyczaj i tradycja. Ponadto pewien skrót myślowy. Chyba jednak nie zdołałem przekonać. Tak to jest, gdy litera staje się ważniejsza od zdrowego rozsądku. I tak się dziwimy różnym fundamentalizmom. Gdy tylko zrobić mały kroczek w stronę demagogii, formalizmu, już zaraz to, co było piękne, wspaniałe, zmienia się w obłupiającą tyradę i brak zdrowego rozsądku. Taktu. Jakże więc znośnie żyć, gdy żądze niepohamowanego władztwa ze wszystkich stron. A to najczęściej tylko samozadawalające wyobrażenia, że w ten sposób zmieni się otaczający świat. Znów naprowadzi rzeczywistość na właściwe koleiny. Wystarczy tylko w tym bardzo skomplikowanym, różnorodnym świecie zastosować kilka prostych rozwiązań. I będzie wszystko kręcić się i lud wreszcie zazna wielkiej szczęśliwości. Wystarczą słowa, bo nie kosztują. Kto dzisiaj odpowiada za swoje słowa? Słowo stało się narzędziem usidlania niezorientowanych ludzi.
* * *
Wyszedłem z tej dyskusji pełen zakłopotania, bo jest we mnie patriotyzm, jest myśl o ojczyźnie. Padał obfity deszcz. Na chodniku robiła się błotnista breja, w którą wpadałem. Pomyślałem tylko, że przez noc cały śnieg zniknie. I to się, co do joty, spełniło.