Życie ludzi na wsi zawsze związane było z Kościołem katolickim
obydwu obrządków. Czasy carskie to okres walki z katolicyzmem i z
polskością, bo te dwie sprawy mocno się z sobą splatały. Przed wojną
polski Kościół leczył rany zadane przez carat i I wojnę, ale też
stworzył nowe formy duszpasterstwa, które zaowocowały podczas II
wojny i w okresie władzy ludowej. Podczas okupacji wymordowano bardzo
wielu kapłanów, czynili to Niemcy i jeszcze okrutniej Rosjanie. Wiele
parafii nie miało kapłana przez kilka miesięcy, a nawet lat. Taki
los spotkał parafię w miasteczku, gdzie Niemcy proboszcza uwięzili
na Zamku Lubelskim i rozstrzelali jako zakładnika. Na krótki czas
pojawiali się kapłani z terenów Polski zagrabionych przez sowietów,
którzy musieli uciekać przed pewną śmiercią lub w najlepszym wypadku
wywiezieniem na Sybir. Mimo takiej sytuacji za Bugiem pracowali jeszcze
kapłani w konspiracji. Po zajęciu tych terenów przez Niemców byli
oni z kolei mordowani przez nacjonalistów ukraińskich. Kapłani uciekinierzy
zza Buga nie mieli też spokoju po wojnie pod rządami komunistów współpracujących
z sowietami. Nowa władza obiecywała Polakom dobrobyt, sprawiedliwość
i dostatek, ale to wszystko było propagandowym kłamstwem. Księża
zza Buga dobrze o tym wiedzieli, dlatego dla nowej władzy stali się
niewygodni.
Do sąsiedniej parafii trafił proboszcz pracujący dotychczas
na Wschodzie. Wraz z nim przybyło kilkaset osób - jego parafian,
którzy znaleźli schronienie i nowy dom w opuszczonych zabudowaniach
po wysiedlonych Ukraińcach lub u krewnych. Kapłan ten przygarnął
dwie sieroty, chłopca i dziewczynkę, które wraz z gospodynią Agnieszką
wychowywał. Rodzice tych dzieci zostali zamordowani wraz z mieszkańcami
małego nadbużańskiego miasteczka. Z zapałem zabrał się do pracy,
szczególnie opiekując się przesiedlonymi. Pracy nie brakowało, wiadomo
po wojnie były wielkie zniszczenia materialne, ale jeszcze większe
moralne - najtrudniejsze do naprawienia. Ksiądz Proboszcz kilka lat
pracował w dość dużej parafii sam, wreszcie Ksiądz Biskup postanowił
wesprzeć jego wysiłki przez przydzielenie nowo wyświęconego wikariusza.
W parafii zapanowała wielka radość, cieszył się Ksiądz Proboszcz,
cieszyli się parafianie i z niecierpliwością oczekiwali na wikariusza.
Mijały tygodnie, a młodego kapłana jeszcze nie było. Co się stało?
Okazało się, że młody ksiądz nie może przybyć do parafii, bo ta znajduje
się w strefie nadgranicznej, a tu "obcym wstęp wzbroniony". Trzeba
czekać, nikt nie wie jak długo. Dzięki staraniom ks. bp. Wyszyńskiego,
Księdza Dziekana i Księdza Proboszcza wreszcie się udało. Przybył
też Ksiądz Dziekan, aby zobaczyć, jak wygląda mieszkanie i przygotowania.
Uznał, że wszystko jest w najlepszym porządku, pogratulował Księdzu
Proboszczowi, ale będąc skory do robienia kawałów, powiedział, że
nowy wikariusz jest bardzo pracowity, lecz kompletnie głuchy z powodu
wybuchu bomby i trzeba do niego głośno mówić, co nie było zgodne
z rzeczywistością. Przed przyjazdem do nowej parafii u tego samego
Księdza Dziekana zameldował się wikariusz, ponieważ taki jest zwyczaj,
aby nowy kapłan się przedstawił. Rozmowa z Księdzem Dziekanem przebiegała
w radosnej atmosferze, a rozpoczynający pracę kapłan dowiedział się,
że Ksiądz Proboszcz jest kompletnie głuchy i trzeba do niego krzyczeć.
Można sobie teraz wyobrazić spotkanie obu księży. Wikariusz krzyczał: "
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!", a Ksiądz Proboszcz odkrzykiwał: "
Na wieki wieków!". Rozmawiali sobie przez dłuższą chwilę, aż gardła
zachrypły. Wreszcie Ksiądz Proboszcz zapytał: "Dlaczego ksiądz tak
krzyczy? Przecież nie jestem głuchy!". Młody kapłan wyraźnie zaskoczony
odpowiedział, że poinformowano go o głuchocie Księdza Proboszcza,
w związku z czym chciał, aby mogli się porozumieć. Starszy kapłan
uśmiechnął się i przyznał, że jemu powiedziano dokładnie to samo.
Wtedy sprawa się wyjaśniła. Pracowali dość długo razem, aż do uwięzienia
Księdza Proboszcza.
Najpewniejszym źródłem utrzymania w wiejskich parafiach
była ziemia, jeśli wcześniej nie zabrało jej państwo. Niewielkie
gospodarstwo rolne wspomagane przez parafian dawało jako takie dochody
i mogli się utrzymać księża, gospodyni, organista i kościelny. Na
wszystkich rolników nałożono tzw. kontyngent jak za okupacji niemieckiej,
o czym była już mowa. Daninę trzeba było oddawać w określonych terminach
i bardzo skrupulatnie. Niewywiązanie się z obowiązkowych dostaw groziło
surowymi karami albo uwięzieniem. Nawet brak kilku kilogramów zboża
mógł zostać zakwalifikowany jako ciężkie przestępstwo przeciwko "
socjalistycznej Ojczyźnie". W takiej sytuacji znalazł się Ksiądz
Proboszcz, nie oddał kilku kilogramów żywca, o czym zapewnie zapomniał.
Nie zapomnieli mu tego pracownicy UB i aresztowali Kapłana podczas
odbywania wizyty duszpasterskiej. Skazano go na 4 lata więzienia.
Niedostarczenie w terminie dostawy było tylko pretekstem uwięzienia.
Prawdziwy powód to bogata wiedza Księdza Proboszcza o władzy radzieckiej
i gorliwa praca wśród parafian. Najbardziej niepożądana i niebezpieczna
dla rządzących była praca z młodzieżą, to przecież walka o duszę
narodu. Jaka młodzież, taka Polska. Uwięzienie Kapłana odbiło się
głośnym echem prawie w całym powiecie. Podnieść rękę na księdza,
to jednoznaczne z wyciągnięciem pięści przeciw Bogu - tak interpretowali
mieszkańcy wiosek, niektórzy chcieli iść na "władzę" z kosami jak
za Kościuszki. Nic jednak takiego się nie wydarzyło, ludzie zostali
mocno zastraszeni. Dopiero rok 1956, kiedy zakończył się pewien etap
powojennej Polski, przyniósł wolność Księdzu Proboszczowi, a Polakom
nadzieję. Polski robotnik upomniał się o swoje prawa, poparł przyjaciół
Węgrów w ich walce o wolność i upomniał się o religię w szkole i
krzyże w salach lekcyjnych. Nie była to jednak wolność w pełnym tego
słowa znaczeniu. Była to tylko chwilowa odwilż, na wolność trzeba
było jeszcze długo czekać. Ludzie odetchnęli, szczególnie wieś nabrała
ochoty do życia, bo rozwiązano znienawidzone kołchozy, oddano częściowo
chłopom ziemię, a jeszcze wcześniej uwolniono od kontyngentów, czyli
obowiązkowych dostaw. Pojawiły się czasopisma religijne, dotychczas
zakazane, i książki. Nie trwało to jednak długo, nieludzki system
ponownie zaciskał kleszcze, zmieniając tylko trochę metody.
Pomóż w rozwoju naszego portalu