Zakończył się rok szkolny. Nie ma co ukrywać, wakacje to chyba
jeden z najbardziej wyczekiwanych okresów w życiu młodego człowieka.
Po dziesięciu miesiącach pracy i spełnianiu szkolnych obowiązków
wszystkim należy się przerwa. Do grona myślących już o przerwie należy
zaliczyć chyba również rodziców i nauczycieli, gdyż to oni bardziej
w wielu przypadkach przeżywają trudy roku szkolnego, szukając metod,
które zachęciłyby często oporne dzieci do bardziej wytężonej pracy
i większego zaangażowania.
Szkoła nie jest niestety tylko miejscem, gdzie dziecko
i później dorosły prawie człowiek zdobywa potrzebną wiedzę. Coraz
częściej mówi się, że szkoła to siedlisko i niewyczerpany rynek dla
dealerów narkotyków. Stan taki przez kilka ostatnich lat można było
odnosić do szkół z wielkich aglomeracji miejskich. Sytuacja, niestety,
zmieniła się i zdarzenia w naszym środowisku, tylko słyszane w mediach,
zaczęły mieć miejsce i w naszych szkołach. Tak zwani dealerzy, czyli
osoby zaopatrujące się w narkotyki na zasadach hurtowych i rozprowadzające
je jako "towar" detaliczny zaczęli szukać nowego rynku. Rynkiem tym
stają się niestety szkoły coraz mniejsze i z coraz mniejszych ośrodków.
Po substancje uzależniające zaczynają sięgać tym samym dzieci coraz
młodsze i z rodzin coraz mniej przygotowanych na radzenie sobie z
takim problemem.
Ostatnie lata to również zmiana wizerunku tak zwanego
narkomana. Na początku przemian polityczno-ustrojowych w naszym kraju
narkoman, ćpun to osoba zwykle kojarzona z wychudzonym, brudnym,
śmierdzącym, odrażającym i wyciągającym na ulicy rękę po pieniądze
człowiekiem. Takie sylwetki nieraz oglądaliśmy w telewizyjnych reportażach
i na dworcach wielkich miast. Przez ostatnie dziesięć lat sytuacja
zmieniła się diametralnie. Zmieniły się też środki, jakimi odurzają
się ludzie. W minionych czasach był to przede wszystkim klej, którego
wdychanie oparów doprowadzało do stanu "fantazji" i "wyobraźni".
Często też korzystano z produktów pochodnych od roślin makowych.
Dzisiaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Po narkotyki sięgają coraz
bardziej ludzie, których nikt z ich grona o to by nie podejrzewał.
Narkotyk w wielu kręgach uchodzi za dozwolone wspomaganie działania
oraz jako alternatywa dla alkoholu, tkwiącego w mentalności jako
niezastąpiony specyfik dla poprawienia samopoczucia i "rozkręcenia"
dobrej zabawy. Sytuacja ta ma kilka źródeł. Przede wszystkim to,
że przez ostatnie kilka lat zmieniły się środki psychoaktywne. Spotkać
można mnóstwo najróżniejszych pastylek, do złudzenia przypominających
wyglądem zwykłe cukierki, co w połączeniu z zapewnieniem dealera,
który często najpierw chcąc rozbudzić zaufanie do siebie potencjalnego
klienta sprawia wrażenie dobrego człowieka, zapewniając że środek
ten z pewnością nie uzależnia, bo ta i ta osoba kupuje go już u niego
tyle czasu i nic złego się nie stało.
Właściwie można by spytać, po co te wszystkie informacje.
Przecież twojemu dziecku taka sytuacja nie grozi. W domu rozmawiacie
o tych sprawach i dobrze wiecie, że uzależnić się może każdy tylko
nie twoje dziecko. Nic bardziej błędnego. Owszem, nie każdy się uzależnia
i nie każdy sięgnie po narkotyk czy alkohol, ale istnieje wielkie
niebezpieczeństwo takiego zagrożenia i należy się z nim liczyć. Należy
też wiedzieć, że same rozmowy nie wystarczą, a profilaktyka prowadzona
przez media jest często bardzo niejasna. Bo z jednej strony, a czasem
nawet w jednym bloku reklamowym oglądamy spot "alkohol kradnie wolność",
by za chwilę oglądać, jak to piwo (tak zwane bezalkoholowe) rozkręca
zmęczony biwakowicz i właściwie bez tego trunku trudno jest sobie
wyobrazić młode życie. Do takich paradoksów często dochodzi i z tego
powodu lepiej nie odwoływać się do systemów profilaktycznych lansowanych
przez telewizję, radio, prasę.
Kluczowym zagadnieniem i właściwą metodą w wychowaniu
dziecka do podejmowania dojrzałych decyzji jest miłość. Ona nie pozwala
na dokonywanie błędnych wyborów w życiu, na kierowanie się egoizmem,
czy wyborem samounicestwienia. Dziecko mające w domu przykład autentycznie
kochających się rodziców ma potężny fundament i ufa im we wszystkim.
Dziecko takie, początkowo gdzieś w podświadomości, a stopniowo później
w przeżywaniu codzienności wie, że każdy problem można rozwiązywać
kierując się miłością, bez uciekania się do dzisiejszych "wspomagaczy"
- alkoholu i narkotyków. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość jest też
i modlitwa, czyli bezpośredni kontakt z Bogiem, Stwórcą wszystkiego.
Tam, gdzie jest ten kontakt, jest też coraz głębsza świadomość własnej
godności, jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boże. Taka
świadomość pogłębia szacunek dla samego siebie i oddala niebezpieczeństwo
ulegnięcia namowom "handlarzy chwilowego szczęścia, czyli handlarzy
śmiercią".
Kilka tych myśli niech będzie refleksją na zbliżające
się wakacje. Tyle dzieci i dorastającej młodzieży ucieka przed samymi
sobą na ulicę na dyskoteki i inne tego typu uciechy. W zabawach takich
nie ma nic złego, o ile są pod kontrolą rodziców. Są one wykorzystywane
przez przebiegłych, chcących się szybko dorobić ludzi, którzy szukają
wśród coraz młodszych naiwnych i żądnych, przeżyć dziewcząt i chłopców
swoich klientów. Klienci ci będą musieli być zastąpieni za najwyżej
kilka lat innymi, gdyż sami albo podejmą niezwykle trudne i wymagające
niesamowitego zaparcia się siebie leczenia, albo powiększą grono
tych, o których mówi się, że stali się śmiertelnymi ofiarami choroby
zwanej narkomanią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu