Wyruszyliśmy 5 lipca po Mszy św. sprawowanej przez bp. Mariana Dusia na Polach Wilanowskich u stóp wznoszonego wysiłkiem narodu wotum za odzyskanie niepodległości. Gdziekolwiek przechodziliśmy, gdziekolwiek
się zatrzymywaliśmy byliśmy obdarowywani ponad miarę - chlebem, noclegiem, życzliwością, a nawet chłodną pogodą, wiatrem i deszczem, żeby nie było za ciężko iść. Ludzie wypatrywali z daleka, bo
„pielgrzymka idzie”, a szła w większości przez wioski i miasteczka, którymi dotąd pątnicy jeszcze nie wędrowali. Tym głębsza była radość ze spotkania.
Bez wątpienia była to pielgrzymka „ostatniej szansy”. Jednak niezupełnie w znaczeniu, jakie zwykło się temu określeniu przypisywać. Nie tyle szli z Warszawy do Łagiewnik ludzie zrozpaczeni,
uginający się pod ciężarem nieznośnych cierpień czy dramatów, ile ludzie, którzy otrzymali łaskę zrozumienia, że ponad każdą z ludzkich małych czy większych życiowych szans króluje ta jedna jedyna, najważniejsza,
ta ostatnia wieńcząca nasze plany i zamiary - szansa Bożego Miłosierdzia.
Szli do Łagiewnik ludzie radośni i wdzięczni za już otrzymane dary i za te, które dopiero otrzymają. Szliśmy wypraszać łaski dla najbliższych. „Jako cząstka «pielgrzymującego Kościoła»
podejmujemy trud pielgrzymki. Będziemy wędrować, aby przemieniać nasze życie, umacniać nadzieję, wypraszać uzdrowienie i wyzwolenie potrzebującym” - napisał do pielgrzymów brat przewodnik
ks. Zenon Hanas SAC.
13 dni pielgrzymowania to dokładnie tyle, ile jest liter w zawołaniu „Jezu, ufam Tobie”, jak zwrócił uwagę ks. prof. Stanisław Strzelecki z Białegostoku, uczeń i penitent Sługi Bożego
ks. Michała Sopoćki. Ułożyliśmy zatem tematy konferencji pielgrzymkowych tak, aby każda rozpoczynała się od kolejnej litery tej najkrótszej modlitwy ufności: od „Jestem pielgrzymem do Domu Ojca”
do „Entuzjazm i radość z pojednania i przebaczenia”. Były to rekolekcje ufności w drodze do ufności Bożemu Miłosierdziu.
13 dni wędrowania to znak dla spotkanych po drodze ludzi i dla nas samych, że przez całe życie mamy uczyć się pielgrzymowania od Opatrzności Bożej do Ognia Bożego Miłosierdzia. S. Elżbieta Siepak
ZMBM powiedziała mi, gdy przyszliśmy do Łagiewnik: „Mieliście w drodze Opatrzność i Miłosierdzie. To przecież jest wszystko, czego człowiek w życiu potrzebuje. Skoro macie wszystko, nie dziwi, że
nawet zmęczenia na twarzy nie widać”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu