Zasobny dom gospodarski w Kątach stoi u podnóża Góry Grzywackiej z wyniosłym krzyżem na jej szczycie. Pole uprawne państwa Źrebców znajduje się na jej zboczu. Dojazd do zagonów wymagał dużego wysiłku
i żmudnej pracy. W oddali widać most na rzece i serpentyny szosy prowadzącej do Krempnej. Od wschodu z dolin Beskidu płynie Wisłoka, często wzbierająca po opadach deszczu. Tam, w Kątach, od pokoleń żyła
rodzina państwa Źrebców, dla której wielkim błogosławieństwem było powołanie do kapłaństwa trzech synów. Najstarszego Józefa, średniego Władysława i najmłodszego Jana. Wszyscy ukończyli Liceum Ogólnokształcące
w Nowym Żmigrodzie, dojeżdżając do szkoły i kościoła parafialnego autobusem, rowerem lub wędrując pieszo. Legendą Żmigrodu był wówczas ks. Władysław Findysz, kapłan święty, którego proces beatyfikacyjny
toczy się w Rzymie. Przykład kapłanów i bliskość sanktuarium w Dębowcu przyczyniło się do wyboru Zgromadzenia Misjonarzy Saletynów.
Wielki wpływ na duchową sylwetkę chłopców miała ich mama. Latem 1974 r. z grupą młodzieży oazowej z Rzeszowa, przebywającej na rekolekcjach w Dębowcu, odwiedziliśmy ks. Władysława Źrebca w Kątach.
Pamiętam jak jego mama częstowała nas wiejskim chlebem, który z masłem i miodem smakował wyśmienicie. Jej dobre oczy i pracowite ręce dostrzegały wszystkich z miłością.
Ks. Władysław kochał wieś i dom rodzinny, w którym żegnano wcześniej na wieczność rodziców, brata - gospodarza i ks. Jana. Przebywając ostatnio w Rzeszowie wracał z chęcią do Kątów. Tam też
7 lipca br. wieczorem nastąpiło jego nagłe spotkanie ze śmiercią. Ks. Władsław odszedł za ks. Janem. Został najstarszy brat - ks. Józef pracujący w Trzciance Lubuskiej. Została bratowa z rodziną.
Został dom i pole na górze. Zostało wspomnienie dobrego kapłana Władysława, który na różnych placówkach saletyńskich rozdawał siebie wiernym. Był proboszczem w parafii Pana Jezusa Ukrzyżowanego w Kobylance,
przełożonym w Dębowcu. Długo piastował urząd dyrektora grupy misyjnej, katechety w Warszawie i Rzeszowie, gdzie był duszpasterzem akademickim. Jego wartością była mocna wiara z różańcem w ręku, zdrowa
nauka w głoszeniu Słowa Bożego. Wielkie szlachetne serce, wnikliwy umysł, punktualność, pracowitość i głębokie patrzenie na człowieka. Zawsze dyskretny, opanowany, mimo dynamicznego temperamentu. Mówiący
dobrze o innych, nie skarżący się na swoje dolegliwości. Jeszcze słychać w rzeszowskim kościele przy ul. Dąbrowskiego echo jego słów, pełnych szacunku i zatroskania o bliźnich. Słychać szept w Jego konfesjonale,
gdzie służył z chęcią. Słychać głos z wielu ambon w czas rekolekcji, które głosił z zapałem, ucząc ludzi pieśni przy giarze. Śpiewaj teraz ks. Władysławie pieśń niekończącą się i najradośniejszą w Ojczyźnie
niebieskiej na chwałę Boga Wszechmogącego i Maryi Saletyńskiej, bo Ją ukochałeś całym kapłańskim sercem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu