Każdy, kto był chociaż na jednym z kilkunastu koncertów, odczuł rajskość festiwalu. Atmosfera, muzycy, klerycy, goście, wszyscy byli pod wrażeniem miejsca, w którym rozbrzmiewała muzyka barokowa. Nie
ma chyba lepszego miejsca dla takich dźwięków niż seminaryjna świątynia. Wystrój kościoła przenosił nas w klimat słuchanej muzyki.
Nauczyciel Johanna Straussa wymagał takiego wykonania utworów, aby słuchacze jego gry odczuwali obecność samego Boga. Raj to odczuwanie bliskości Boga, obcowanie z Nim, przebywanie z Nim twarzą w
twarz. Paradyż przez dziesięć dni stał się namiastką takiego życia. Bp Edward Dajczak, który uczestniczył w większości koncertów, powiedział, że artyści przybliżyli nam nieba. „Dzięki ich większej
wrażliwości staliśmy się bardziej sobą, staliśmy się bardziej ludzcy, życzliwsi, a przez to przybliżyliśmy się do Boga” - mówił Ksiądz Biskup. Twórcy festiwalu - ks. dr Ryszard Tomczak
i Cezary Zych stworzyli klimat, który zbliża do Boga i do ludzi. Każda osoba czuła się w Paradyżu jak w domu. Klimat rodzinny był widoczny na każdym kroku: podczas porannej Mszy św., na refektarzu, w
ogrodzie, na korytarzach, każdy dla każdego starał się być bliższy.
Wieczorne koncerty zapełniały kościół do ostatniego miejsca. Taka cisza jest tylko podczas wielkich przeżyć. Gdy muzycy wykonywali najsłynniejsze dzieła baroku, czuło się obecność Boga. Muzyka oparta
na harmonii porządkuje świat, porządkuje myśli, a uporządkowane życie prędzej czy później dojdzie do swego Stwórcy.
Poza przeżyciami artystycznymi i estetycznymi festiwal wniósł w życie seminaryjne nowego, głębszego ducha. Wielu ludzi poprzez piękno muzyki szuka źródła tego piękna i w Paradyżu można było tego źródła
doświadczyć i z niego zaczerpnąć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu