W okresie studiów seminaryjnych, jako ojciec duchowny ks. Stanisława obserwowałem w nim i ceniłem wiele wartości osobowych, które intensywnie rozwijał i którym pozostał wierny przez całe życie. Żartowaliśmy czasem, że wstąpiliśmy do seminarium razem, w 1968 r., on na I kurs, ja do pomocy słabnącemu na zdrowiu ojcu duchownemu, ks. dr. Bogumiłowi Efnerowi. Od samego początku wyróżniał się dużymi uzdolnieniami umysłowymi, zamiłowaniem do studiów, wielką pracowitością, głęboką wrażliwością religijną, otwartością na drugich i gotowością służenia, traktowaniem na serio rozwoju swego życia duchowego i współpracą z ojcem duchownym. W ostatnich latach choroby o. Bogumiła, obok s. Bronisławy, przeznaczonej do opieki nad nim, on poświęcał mu wiele swego czasu, nie tylko wolnego. Gdy skierowany został na studia do Rzymu, widziałem w nim kandydata na przyszłego ojca duchownego w seminarium. Bezpośrednio po ukończeniu studiów przez 2 lata (1980-82) współpracowaliśmy razem bardzo harmonijnie. Odznaczał się przyjaznym, ciepłym kontaktem z alumnami, był lubiany, ceniony jako spowiednik, wyrozumiały i wymagający, zawsze dostępny, odważnie, z szacunkiem i z trafnym rozeznaniem omawiający z wychowankami trudne prawdy ich życia, dyskretny, dający świadectwo żywej wiary i głębokiego życia modlitwą. Miał poczucie humoru i pogodę ducha. Był ogromnie pracowity, bezinteresowny, sumienny, skromny w sposobie bycia, skoncentrowany całkowicie na kapłańskiej służbie i służbie kapłanom. Wartości osobowe, które ujawniły się w okresie formacji seminaryjnej, pogłębił w czasie studiów rzymskich, a później wnosił je we wszystkie powierzane mu coraz bardziej odpowiedzialne zadania: ojca duchownego w seminarium, wykładowcy teologii moralnej, egzorcysty, wikariusza generalnego ds. duchowej formacji kapłanów, członka kilku Komisji kościelnych. Niech usłyszy od Pana słowa: „Sługo dobry i wierny, wejdź do radości twego Pana” (Mt 25, 23).
Pomóż w rozwoju naszego portalu