Czynnikiem, który w istotny sposób decyduje o istnieniu rozwoju
i dynamizmie wspólnoty, jest ciągły dopływ nowych członkiń. Wiemy,
że rozwój życia zakonnego zależy przede wszystkim od Bożej Opatrzności.
Bóg ma zwyczaj powoływania i rozwijania zgromadzeń zakonnych w zależności
od istniejących potrzeb. Minęło już 159 lat od momentu powstania
Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. W Nysie na Śląsku w 1842 r. założycielki
Klara Volf, Matylda i Maria Merkert oraz Franciszka Werner jako patronkę
swych dzieł miłosierdzia obrały św. Elżbietę Węgierską. Za jej przykładem
pragnęły służyć biednym chorym i cierpiącym w ich własnych domach
pielęgnując - jak mówiły - "zbolałe członki Chrystusa". W swoim liście
skierowanym do władz cywilnych w Nysie napisały: "Jesteśmy zdecydowane
ze zdwojonym nawet zapałem poświęcić nasze siły cierpiącym oraz wszystkim
tym, którzy będą prosić o pomoc. Nasze siły chcemy poświęcić chorym,
aby w miarę możliwości przed troskliwą opiekę uratować biednym dzieciom
ojca lub matkę czy też strapionym rodzicom najdroższe, ukochane dziecko"
.
Przy realizacji tych myśli kierowały się współczuciem
dla biednych, opuszczonych, chorych, dla których wówczas niewiele
czyniono ze strony państwa i społeczeństwa, zwłaszcza na Śląsku.
Tego rodzaju pielęgnacja przy słabej sieci szpitalnej była ogromnie
pożyteczna i wręcz konieczna. W uroczystość św. Elżbiety Węgierskiej
przypominamy sobie tę średniowieczną Świętą. Jako córka króla Węgier
Andrzeja II od czwartego roku życia przebywała w Turyngii, jako narzeczona,
a później żona tamtejszego władcy Ludwika IV, który zginął podczas
wyprawy krzyżowej 1227 r. Jako wdowa przebywała w Marburgu, gdzie
ufundowała szpital. Żyła w umartwieniu, poświęcając się wspieraniu
ubogich. Przejęta ideałem życia franciszkańskiego wstąpiła do III
Zakonu św. Franciszka. Jej kult rozwinął się na Śląsku, powstało
wiele obrazów ukazujących uczynki miłosierdzia oraz kaplice m.in.
w 1671-1682 r. kard. Fryderyk Hessen ufundował w katedrze wrocławskiej
kaplicę św. Elżbiety w stylu barokowym. Sztuka przedstawia ją przywdzianą
w królewskie szaty, trzymającą w dłoniach chleb i dzban, ukazuje
ją często pochyloną nad biednymi. Czasami artyści ukazują ją z różami
w królewskim płaszczu, na pamiątkę legendy o tym, że kiedy niosła
chleb dla biednych, to jej mąż chciał koniecznie zobaczyć, co tam
niesie. Okazało się, że potrafi dzielić z ubogimi swoje majętności,
a dobre nasze uczynki w oczach Bożych są jak piękne róże.
Co sprawia, że młode dziewczęta dziś po tylu latach za
przykładem św. Elżbiety idą do chorych, potrzebujących, biednych,
samotnych? Jezus Chrystus powiedział "Ubogich zawsze mieć będziecie" (
J 12,8). Stąd młode wrażliwe osoby jako pielęgniarki idą do chorych
i cierpiących nie tylko w szpitalach, ale w domach na terenie miast
i wsi. Siostry podejmują pracę wśród samotnych dzieci w domach dziecka,
w ochronkach, przedszkolach, w szkole w katechizacji, w biurze, w
kuchni, w kurii biskupiej, w seminariach, na misjach w różnych krajach
świata, idąc tam, gdzie jest potrzeba współczesnego Kościoła, niosąc
miłość, radość i pokój Chrystusa.
Pytając jedną z sióstr, dlaczego wstąpiła do Zgromadzenia
Sióstr św. Elżbiety, tak to wspomina: Kiedy czytałam Pismo Święte,
moją uwagę zwróciły słowa Chrystusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu
z tych braci moich najmniejszych, Mieście uczynili" (Mt 25,40). Stały
się one niezmiernie ważne dla mego życia. Kiedyś robiłam porządki
w swych starych zeszytach i znalazłam zadanie domowe z religii z
IV klasy podstawowej: Jaką świętą, świętego chciałabyś naśladować
i dlaczego? Wtedy napisałam, że chciałabym naśladować św. Elżbietę,
być taka jak ona i pomagać biednym, chorym a szczególnie dzieciom.
Ta myśl mi nieustannie towarzyszyła w wyborze drogi życiowej. Myślałam
najpierw, aby być pielęgniarką, potem aby pracować w przedszkolu,
w szkole i zajmować się potrzebującymi. I oto w szkole średniej poznałam
Siostry Elżbietanki. Kiedy przyjechałam do nich, zobaczyłam planszę
z wizerunkiem św. Elżbiety, a obok widniało jej życiowe hasło "Wszystko,
co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mieście
uczynili". Zrozumiałam, że to czego szukałam tyle czasu, nareszcie
odnalazłam. Dziś jako siostra pracuję z dziećmi i młodzieżą, zajmując
się tymi, którzy są samotni i potrzebują pomocy.
Inna znów wspomina: Wybrałam się na Europejskie Spotkanie
Młodych TaizeM z Białorusi do Wrocławia. Nocleg otrzymaliśmy w klasztorze
u sióstr. Oprócz wspólnej modlitwy z braćmi z TaizeM mieliśmy też
spotkania z siostrami, wspólny śpiew i długie rozmowy. Był to czas
mile spędzony. Kiedy obserwowałam zaangażowania sióstr wśród chorych
w szpitalu, wtedy przyszła mi myśl: a może i ja bym tak żyła dla
najbardziej potrzebujących? Pojechałam do domu, ale myśli te nie
dawały mi spokoju, napisałam do sióstr, zaprosiły mnie na rekolekcje.
Kiedy tam byłam, jeszcze bardziej przekonałam się przez codzienne
świadectwo sióstr, że pragnę żyć wyłącznie dla Chrystusa za przykładem
św. Elżbiety.
Inna pamięta: Pewnego dnia do naszej parafii przyjechały
siostry. Tak pięknie mówiły o powołaniu, śpiewały w czasie Mszy św.
A przy wyjściu z Kościoła można było obejrzeć wystawę z działalności
sióstr w różnych krajach, porozmawiać. Myślałam często, co mam w
życiu robić, by być szczęśliwą i innych uszczęśliwiać. Po tym spotkaniu
powstało we mnie wiele pytań dotyczących życia zakonnego. Zaczęłam
utrzymywać kontakt listowny, przyjeżdżać na rekolekcje i tak oto
postanowiłam, że będę służyć jako katechetka wśród dzieci zaniedbanych.
Czytając te świadectwa, możemy się zastanawiać, co sprawia,
że taka młoda dziewczyna pozostawia swój dom rodzinny, przyjaciół,
środowisko i idzie za wezwaniem Chrystusa? To miłość do Chrystusa
sprawia, że młoda osoba jest zdolna do poświęcenia życia Bogu w służbie
bliźniemu. Od Boga otrzymuje też moc potrzebną do pójścia za jego
wezwaniem. Ojciec Święty Jan Paweł II w książce Dar i tajemnica pisze,
że powołanie jest tajemnicą Bożego wybrania. "Nie wyście Mnie wybrali,
ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc
przynosili i by owoc wasz trwał (J 15,16)". Równocześnie zdajemy
sobie sprawę z tego, że ludzkie słowa nie są w stanie udźwignąć ciężaru
tajemnicy i powołania. Jest to dar i równocześnie zadanie dla tych,
którzy tę drogę podejmują.
Pomóż w rozwoju naszego portalu