W ciągu Roku Jubileuszowego tylko na terenie diecezji warszawsko-praskiej
poświęcono w sumie dziesięć dzwonów. Bywały niewielkie, ważące 150-200
kg, ale zdarzały się także półtonowe i większe. Niektóre były już
zawieszone na wieżach, ale większość zainstalowano na prowizorycznych
stelażach, gdy nawet ściany nowej świątyni nie były jeszcze wyprowadzone
choćby na kilka metrów ponad ziemię. Okazuje się bowiem, że stosunkowo
łatwo znaleźć fundatorów dzwonów dla budujących się kościołów. Księża,
zwłaszcza budowniczowie kościołów, szukają często racji wyjaśniających
taki stan rzeczy. Pytają - dlaczego dzwony?
1. Być może, iż jakąś rolę odgrywa w tym zachowywany
nadal zwyczaj nadawania dzwonom imion, a niekiedy i nazwisk fundatorów?
Odpowiednie napisy odlane razem z dzwonem na jego zewnętrznej powierzchni
utrwalają także w pamięci lokalnej wspólnoty pobożny gest pojedynczej
osoby, a najczęściej całej rodziny fundatora dzwonu. Nie wykluczone,
że podjęciu takiej dobroczynnej decyzji w przypadku sponsorów prowadzących
działalność gospodarczą sprzyja również możliwość dokonania stosownych
odpisów podatkowych. Dobry uczynek znacznie mniej wówczas kosztuje.
Tak więc znajdują się dzwony jakby u źródeł dobrych początków.
2. Istnieje, zwłaszcza u nas w Polsce, zarówno
wśród duszpasterzy jak i wiernych przeświadczenie, że parafia jest
tak długo niekompletna, a sama świątynia jakby niewykończona, dopóki
nie posiada własnych dzwonów, nawet gdyby już były w kościele organy
i ławki, a poza kościołem własny cmentarz. Brak dzwonów to dowód
ciągle jeszcze nie całkiem zorganizowanej parafii.
Swoisty urok stanowiło wprowadzanie dzwonów w ruch wahadłowy
przy pomocy lin, za które chwytało zazwyczaj kilku ministrantów,
a im spieszyli z pomocą, jeśli tylko zachodziła potrzeba, dorośli
mężczyźni. Wszystko to należy już do przeszłości. Dzwony są obecnie
poruszane mechanizmami elektrycznymi, które, jeśli czasem zawodzą,
sprawiają tym ukrytą - zresztą mało chrześcijańską - radość zwolennikom
dawnego sposobu dzwonienia.
Naszych wiernych nie trzeba długo przekonywać o potrzebie
zakupu dzwonów, samo zaś ich fundowanie to wyraz wrażliwości ludu
Bożego na pomnażanie chwały Bożej. Jeśli daną wspólnotę parafialną
nie stać na zebranie odpowiedniej sumy pieniędzy na zakup dzwonów
i jeśli nie ma żadnego zamożnego sponsora, zdarza się, że ludzie
znoszą różne przedmioty - najczęściej zastawę stołową i naczynia
kuchenne - wykonane z miedzi lub cyny. Stop tych metali posłuży za
materiał do wykonania dzwonów, obniżając przez to poważnie ich koszt.
3. Przyjął się u nas zwyczaj odprowadzania zmarłych
na miejsce ich wiecznego spoczynku właśnie głosem dzwonów. Gdy trumna
ze zwłokami zmarłego po Mszy św. opuszcza świątynię, uderza się w
dzwony. Gdyby dzwony nie odezwały się - dotyczy to parafii zwłaszcza
wiejskich i małomiasteczkowych - to wierni byliby gotowi uważać cały
pogrzeb za jakby nie w pełni chrześcijański. Pogrzebowe głosy dzwonów
oznajmiają wiernym, nawet nie biorącym udziału w ceremoniach pogrzebowych,
że ktoś z ich wspólnoty odchodzi na zawsze. Głosem dzwonów żegnają
zmarłego wszyscy pozostający jeszcze przy życiu.
Słyszy się czasem zapytania, dlaczego nie uderza się
w dzwony, kiedy rodzi się jakiś przyszły chrześcijanin? Może byłoby
dobrze, żeby na przykład udzielaniu chrztu świętego również towarzyszyły
głosy dzwonów? Zresztą, czemu nie można by dzwonić z okazji zawierania
związku małżeńskiego? Dzwony są po to, żeby obwieszczały najważniejsze
etapy ziemskiego życia człowieka.
Uderza się w dzwony na trwogę: gdy pożar ogarnie ludzkie,
zwłaszcza wiejskie domostwa, gdy zbliża się jakaś nawałnica, kiedy
spadają na cały naród jakieś wielkie nieszczęścia, jak na przykład
wybuch albo zwłaszcza przegranie wojny.
Niedawno pewien kapłan napastowany nocą przez bandytów,
zdołał jeszcze przed ich wtargnięciem uruchomić elektroniczny mechanizm
dzwonów, co spowodowało przybycie na pomoc kilku najbliżej mieszkających
parafian. Bandyci zbiegli, a ksiądz bez przesady mógł powiedzieć,
że dzwony uratowały nie tylko jego mienie, ale może i życie.
Według pewnego jeszcze średniowiecznego hymnu - wykorzystanego
zresztą później przez Fr. Schillera w jego Pieśni o dzwonie - dzwon,
przemawiając sam jakby ludzkim głosem, tak oto przedstawia swoje
funkcje: "Wysławiam Boga prawdziwego, lud zwołuję, kler zgromadzam,
opłakuję zmarłych, ostrzegam przed zarazą, święta czynię bardziej
uroczystymi". Słychać więc głosy dzwonów w najważniejszych okolicznościach
ludzkiego istnienia. Chciałoby się powiedzieć, że nic co ludzkie
nie jest obce dzwonom.
4. Rolę specjalną odgrywają dzwony w historii
narodu polskiego. Dzielą od wieków nasze radości i smutki. W męczeńskiej
historii unitów podlaskich jest niejedna opowieść o tym, jak to odzywały
się wtedy, gdy kozackie oddziały pojawiały się po to, aby miejscowego
duszpasterza wywieźć na Syberię. Na głos dzwonów ludzie spieszyli
do kościoła, kładli się pokotem przed wejściem do domu swego kapłana
i tak przynajmniej opóźniali cokolwiek jego aresztowanie. Oto chlubna
historia unickich dzwonów.
Gdy traciliśmy niepodległość, to najeźdźcy zbierali z
polskich kościołów dzwony po to, by je przetopić na śmiercionośne
armaty. Niemożność usłyszenia głosu dzwonów przed niedzielną Mszą
św. w czasach mrocznej niewoli potęgowała przygnębienie i ból. Mawiało
się wtedy, że dzwonom wydarto ich serca, albo, że serca owe popękały
z rozpaczy. Z narażeniem własnego życia wierni bronili dzwonów: zdejmowali
je z wież kościelnych, ukrywali w miejscach niedostępnych, najczęściej
zakopywali w ziemi. W ten sposób ocalało wiele sygnaturek, a inne,
wywiezione już i nie wiadomo dlaczego niezniszczone, odnajdywano
jeszcze w latach pięćdziesiątych w kościołach naszych zachodnich
sąsiadów. Niektóre wróciły do ojczyzny po wieloletniej wojennej tułaczce.
Oto los polskich dzwonów.
Wytwarzała się z czasem specyficzna więź uczuciowa pomiędzy
wiernymi, tworzącymi wspólnoty parafialne a ich dzwonami. Walka o
ocalenie dzwonów była często traktowana jako część zmagań w obronie
Ojczyzny i świętej wiary ojców. Dzwony stawały się swoistą świętością
narodową. Ich wydobywanie z ukrycia po odzyskaniu niepodległości,
ich pierwsze odgłosy po ponownym zawieszeniu na wieżach kościelnych
lub w przykościelnych dzwonnicach wyrażały radość ludzi cieszących
się z odzyskanej wolności.
A skoro się już wspomniało dzwonnice, to doświadczeni
budowniczowie obiektów sakralnych wiedzą, że dzwonnice z kamienia
lub cegły lepsze są dla dzwonów niż budowle z żelbetonu, a mocowanie
dzwonów za pomocą belek drewnianych lepiej wpływa na głos dzwonów
niż konstrukcje żelazne. Natomiast wysokość wież kościelnych jest
podyktowana nie tylko względami estetyki architektonicznej. Budowniczowie
kościołów są przecież świadomi tego, że na wieżach mają kiedyś zawisnąć
dzwony. Wieże winny być i bywają zazwyczaj wysokie między innymi
dlatego, żeby z nich mógł się rozchodzić głos dzwonów, nie natrafiając
na żadne przeszkody w postaci ewentualnie równych lub wyższych budowli
z najbliższego otoczenia. Wieże, zwłaszcza te wysmukłe, gotyckie,
mają wyrażać tęsknotę człowieka za Bogiem, który "mieszka", jak wiadomo,
na wysokościach. Wieża staje się znakiem transcendencji. To właśnie
ze szczytów wieży głos dzwonu wyrywa człowieka z wszelkich zamknięć
i blokad, unosząc go ku (...) wysokości (...) Boga, ku pełni życia.
Dzwony są więc po to, by uzewnętrzniać nasze umiłowanie
nie tylko Boga, lecz także Ojczyzny.
5. Najważniejsze jest jednak to, że odgłosy dzwonów
zwykło się utożsamiać z głosem samego Boga. Kiedy w niedziele czy
święta odzywają się kościelne dzwony, to tak jakby sam Bóg wzywał
swoich wyznawców na modlitewne spotkanie z nimi. Dla niejednego takie
zaproszenie przez Boga samego na spotkanie z nim to jakby głos sumienia.
A zawsze należy iść za głosem sumienia. Psalmista też mówi: "Ach,
obyście posłuchali dziś, jak woła: Nie zatwardzajcie serc waszych" (
Ps 95, 7n). Autor Listu do Hebrajczyków jeszcze dosadniej wyraża
tę myśl, kiedy mówi: "Dziś, gdy usłyszycie głos Jego, nie zamykajcie
serc waszych" (Hbr 3, 7n). Nieco dalej ten sam autor przypomina,
dlaczego powinniśmy iść za głosem Boga: "A kimże właściwie byli ci,
którzy usłyszawszy głos Jego, zbuntowali się? Czyż nie byli to ci
wszyscy właśnie, których Mojżesz wyprowadził z Egiptu?" (Hbr 3, 16)
. Cudowne wyprowadzenie Izraelitów z niewoli egipskiej to, jak wiadomo,
zapowiedź dzieła zbawienia całej ludzkości. Zdarza się czasem, że
proste a pobożne dusze na polskiej wsi oskarżają się podczas spowiedzi: "
Nie posłuchałam dzwonów kościelnych w niedzielę i nie poszłam do
kościoła".
W tym kierowaniu naszych myśli ku Bogu, właśnie poprzez
odgłosy dzwonów, szczególną rolę spełnia zazwyczaj najmniejszy z
nich zwany sygnaturką. Uderza się w niego każdego dnia aż trzykrotnie,
to znaczy rano, w południe i wieczorem, a wierni słysząc ten charakterystyczny,
niezbyt zresztą donośny głos, odmawiają Anioł Pański. Po dzień dzisiejszy
wielu ludzi, zwłaszcza na wsi, przynajmniej na czas dzwonienia południowego
przerywa swoje zajęcia i odmawia tę piękną modlitwę. Sygnaturka jest
też nazywana niekiedy "zegarem ubogich", bo jej głos przypomina ludziom
trzy pory każdego dnia.
Po co zatem dzwony? Żeby poruszały nasze sumienia, żeby
przypominały zapraszanie nas przez Boga na ucztę eucharystyczną tu,
na ziemi, a tym samym na gody niebieskie po śmierci.
* * *
Niektórzy biskupi - zaliczam się do nich - ubolewają nad tym,
że obrzęd poświęcenia dzwonów, zwany kiedyś "konsekracją", został
tak bardzo skrócony i przez to zubożony. Zdarzyło mi się kiedyś,
że pewien starszy mężczyzna, gdy dokonałem poświęcenia dzwonów, przyszedł
do zakrystii i zapytał, dlaczego opuściłem namaszczenie dzwonów?
Odpowiedziałem, że takie są teraz przepisy. Ale on pytał dalej: "
Dlaczego zniesiono namaszczenie?". Przyznaję się, że nie bardzo wiedziałem
dlaczego. Poprosiłem przy najbliższej okazji o wyjaśnienie pewnego
uczonego liturgisty i usłyszałem w odpowiedzi, że namaszcza się tylko
ludzi. A przecież zachowało się namaszczenie ołtarzy, ścian kościoła...
więc?
A oto, jak Kościół modli się dziś dokonując poświęcenia
dzwonów: "Jaśnieje nam dziś radosny dzień, bo gromadzimy się, aby
wielbić Boga za to, że możemy pobłogosławić nowe dzwony dla naszego
kościoła. Dzwony mają ścisły związek z życiem ludu Bożego: ich dźwięk
odmierza modlitwy, gromadzi lud na sprawowanie czynności liturgicznych,
przypomina ważne wydarzenia, które napełniają radością lub bólem
tę cząstkę Kościoła (to miasto) i poszczególnych wiernych. Niech
pobożny udział w dzisiejszym obrzędzie uwrażliwi nas na głos dzwonów:
ilekroć go usłyszymy, pamiętajmy, że jesteśmy jedną rodziną, która
powinna się gromadzić, aby na zewnątrz okazywać swoje zjednoczenie
w Chrystusie.
Boże, Ty od początku świata przemawiałeś do ludzi, wzywałeś
do zjednoczenia z Tobą, pouczałeś ich i udzielałeś im zbawiennych
napomnień.
Ty poleciłeś swemu słudze Mojżeszowi, aby posługiwał
się srebrnymi trąbami dla zwoływania ludu.
Ty pozwalasz swojemu Kościołowi odlewać spiżowe dzwony,
aby wzywały Twój lud na modlitwę.
Pobłogosław te nowe dzwony i spraw, niech wierni, którzy
słuchać będą ich głosu, wznoszą serca do Ciebie.
Gotowi do udziału w radościach i zmartwieniach braci,
niech śpieszą do Kościoła, niech doświadczają w nim obecności Chrystusa,
słuchają Twego Słowa i zanoszą do Ciebie swoje błaganie.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen".
Pomóż w rozwoju naszego portalu