Mieć w sobie coś z orłów
Reklama
Było to jesienią 1994 r. Przechodziłem przez dziedziniec Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego. Stoi tam pomnik przedstawiający Papieża
Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego. Stała przy nim grupa
młodzieży ze starszych klas szkoły podstawowej. Towarzysząca im nauczycielka
zapytała: - Czy wiecie, kto to jest? Padła szybka odpowiedź:-Ojciec
Święty z jakimś księdzem! Z pewnym przerażeniem pomyślałem sobie:
- Jak to? W 13 lat po śmierci Prymasa młodzież już Go nie zna!
Gdy się nieco uspokoiłem, pomyślałem nieco głębiej: -
Przecież, oni urodzili się już po śmierci Wielkiego Kardynała, który
dla nas, dla mojego pokolenia, dla pokolenia naszych rodziców był
częścią współczesności i częścią ojczystego pejzażu. I też pomyślałem
sobie wtedy, że tę Postać trzeba stale ukazywać następnym pokoleniom.
To bardzo dobrze, że Sejm pierwszy rok trzeciego tysiąclecia
ery chrześcijańskiej ogłosił w Polsce Rokiem Kardynała Wyszyńskiego.
Dzięki temu przygotowano wiele programów telewizyjnych i radiowych,
napisano artykuły, wydano wiele pięknych i cennych albumów oraz książek.
Postać Prymasa Tysiąclecie zafunkcjonowała w świadomości społeczeństwa.
To ważne, bo trzeba dołożyć wszelkich starań, by czas jej nigdy nie
oddalił. Trzeba oczywiście zachować należną roztropność, aby nie
były to działania ograniczające się do jednorazowej okolicznościowej
akcji lub, co gorsze, aby przez obecność Kardynała Wyszyńskiego w
mediach, nie pojawiła się niepożądana reakcja przesytu, a co za tym
idzie i odrzucenia.
Biskup lubelski Stefan Wyszyński Prymasem Polski został
po śmierci kard. Augusta Hlonda w 1948 r. Swą pasterską posługę rozpoczął
w początku 1949 r. Wtedy dla Polski rozpoczynał się najgorszy czas
okresu stalinowskiego. Komuniści w swych planach mieli całkowite
opanowanie kraju na wszystkich polach. Kościół, który oddziaływuje
na dusze i sumienia ludzi, był poważnym czynnikiem utrudniającym
im całkowite, totalne ujarzmienie Polski i jej społeczeństwa. Dlatego
rozpoczęli walkę z Kościołem i jego pasterzami. Pierwszym wrogiem
był Prymas Wyszyński, który stał na straży moralności społecznej
i ludzkich sumień. Szykany przeniesiono nawet na płaszczyznę międzynarodową.
Gdy Papież Pius XII w roku 1952 mianował go kardynałem, władze państwowe
nie pozwoliły mu wyjechać do Rzymu po odebranie tej godności. A w
kilka miesięcy później (już po śmieci Stalina!) aresztowano Prymasa
i osadzono w klasztorze pod strażą. Przez ponad trzy lata przebywał
kolejno w Rywałdzie Królewskim, Stoczku Warmińskim, Prudniku i Komańczy.
Bez nienawiści
W ubiegłym roku wszedł na ekrany polskich kin film pani Teresy Kotlarczyk zatytułowany Prymas. Trzy lata z tysiąca. Ukazuje on okres osadzenia Kardynała w klasztorze przemienionym na więzienie. Ksiądz Prymas przez całe życie dokonywał codziennie notatek z wydarzeń minionego dnia. Tak też i było w miejscach internowania. Ukazały się te więzienne zapiski w książce. I jest tam zdanie, które jest niezwykle charakterystyczne dla tego Wielkiego Człowieka, a powinno być myślą każdego z nas, chrześcijan, katolików. Kiedy rozważał swój stosunek do władz państwowych, które bezprawnie go aresztowały, a potem szykanowały, napisał: "Niczym mnie nie zmuszą do tego, abym ich nienawidził". Zdania tego zabrakło, niestety, we wspomnianym filmie. A szkoda, bo jest ono istotą chrześcijaństwa. Zapamiętajmy to zdanie; zwłaszcza, gdy w sercach naszych rodzić się zaczyna nienawiść.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Do młodzieży
Ksiądz Prymas z wielką serdecznością i troską odnosił się do
młodzieży. Pragnął, aby była ona bliska Boga, wiary, Chrystusa i
Maryi, bliska historii, kultury i teraźniejszości Polski. Mówił do
młodych: "Musicie mieć w sobie coś z orłów, serce orle i wzrok orli
ku przyszłości. Orły to wolne ptaki, bo szybują wysoko (...) Stać
Was na wiele. Wysoka jest godność człowieka. Człowiek przerasta wszystko
prócz Boga: Stawiamy Wam duże wymagania". Ale też i przestrzegał
młodych: "Strzeżcie się fałszywych proroków. Chrystus wzywa do nowego
stylu życia w uczciwości i prawdzie". Wiele można czytać tekstów
Księdza Prymasa skierowanych do młodzieży. On zawsze bronił młodych.
Uważał, że młodzież jest dobra, tylko trzeba do niej wyjść z sercem.
W r. 1972 mówił do młodzieży w Warszawie: "Wolno Wam zajmować postawę
krytyczną wobec poczynań starszych, byleby tylko była ona połączona
z odpowiedzialnością osobistą za zadanie, jakie macie do wypełnienia"
. Kilka lat potem kardynał Wyszyński powiedział bardzo ważne słowa,
które powinny poruszyć nasze serca i nasze działania: "Przykazanie
mówi: ´Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego´. Muszę
porządnie siebie miłować, abym lepiej miłował innych ludzi. Im lepiej
będę siebie kochał, prawdopodobnie zyska na tym bliźni, Nie jest
to egocentryzm, samolubstwo, kręcenie się wokół siebie. Nie! To jest
zrozumienie głębi człowieczeństwa, z którego wyrasta postawa myślenia
o innych".
I rzeczywiście, jeśli będziemy miłowali siebie samych,
to nie będzie miał do nas przystępu alkohol spożywany w nadmiarze,
nikotyna, narkotyki, chuligaństwo, łamanie prawa, norm moralnych
i społecznych. Jeśli będziemy miłowali siebie samych, to obce nam
będzie wszystko to, co jest dla nas złe, niedobre i zgubne. Jeśli
będziemy kochali samych siebie, to zyskamy my sami: każdy z nas i
całe społeczeństwo.
Na koniec warto powtórzyć prymasowskie słowa do młodzieży: "
Musicie mieć w sobie coś z orłów, serce orle i wzrok orli ku przyszłości.
Orły to wolne ptaki, bo szybują wysoko".
Do wszystkich
A tak naprawdę cytowane wyżej słowa odnoszą się do nas wszystkich, zwłaszcza żyjących w dzisiejszych trudnych czasach. Bo w dobie transformacji Polski, gdy tyle nędzy, bezrobocia i wielu z nas traci nadzieję i nie widzi żadnych perspektyw, słowa te są wezwaniem do przezwyciężenia marazmu, który przed stu laty opisał Stanisław Wyspiański mówiąc o rodakach: "Oni by mogli mieć, ale oni nie chcą chcieć". Musimy, musimy, mieć w sobie coś z orłów!