- Wie pan, to skandal, żeby taki film puszczać o tej porze!
- orzekła kategorycznie sąsiadka, którą spotkałem w osiedlowym sklepie.
Po konwencjonalnych powitaniach zaczęliśmy bowiem rozmowę na temat
pory emisji telewizyjnego serialu o Piłsudskim (nadawanego, przypomnę
w II programie Telewizji Polskiej w niedzielę, po godz. 21.30).
- Głupawe filmidła, jak na przykład Ptaki ciernistych
krzewów to umieli pokazywać od razu po Wiadomościach, i to w Jedynce,
a taki wartościowy film, zapowiadany jako lekcja historii i patriotyzmu,
to właściwie zepchnęli gdzieś w kąt - kontynuując krytykowanie telewizji
publicznej pani wyraźnie coraz bardziej się denerwowała.
- A wiecie państwo, przez co to wszystko? - do rozmowy
włączył się starszy pan. - Bo wciąż się boją Marszałka! Ciągle im
nie na rękę jego życiorys, jego wielkość! Za co dzisiejsi lewicowcy
mają lubić Piłsudskiego? Za to, że pokonał bolszewików, za to, że
walczył z Rosją, za to, że był na Syberii, za to, że wskrzesił Polskę?!
Przecież on jest całkowitym zaprzeczeniem postępowania dawnych i...
nie tak dawnych komunistów!
Oni kolaborowali z Sowietami, oni wysługiwali się Stalinowi,
oni ścigali prawdziwych polskich patriotów! Dlatego do dziś Piłsudski
jest dla nich kimś niezrozumiałym, kimś z innego świata wartości,
kimś, kto wciąż jest obecny w narodowej legendzie jako bohater, którego
się boją!
Rzeczywiście, pora emisji serialu o Marszałku natychmiast
nasuwa myśl o celowym i świadomym ograniczeniu liczby potencjalnych
widzów. Szkoda. Po raz kolejny telewizja publiczna zaprzecza swemu
charakterowi oraz istocie. Czyżby rzeczywiście niektóre środowiska
polityczne obawiały się wciąż żywej legendy Piłsudskiego? Jest to
dość prawdopodobne. Argumenty przytoczone wyżej zdają się to potwierdzać.
Pamięć o Marszałku, zwycięskim wodzu, genialnym strategu,
konspiratorze, zesłańcu, legendarnym Komendancie Legionów, wciąż
jest żywa szczególnie w świadomości starszych pokoleń. Nie chcę teraz
silić się na krytyczną analizę ocen wystawianych przez historyków
piszących o Piłsudskim. Raczej przywołuję wspomnienia naszego domu
rodzinnego, w którym Marszałek był obecny od zawsze.
Z lat dzieciństwa pamiętam, że Ojciec co wieczór śpiewał
Pierwszą Brygadę... Babcia była żywą skarbnicą pieśni legionowych....
Od Wuja otrzymałem kiedyś w prezencie piękny portret Marszałka...
Gdy już metodycznie zacząłem wgłębiać się w dzieje naszej rodziny,
ze zdumieniem odkryłem, że chrzestny mojego Ojca - brat Babci - w
wieku zaledwie szesnastu lat (co za młodzież, co za fantazja!) uciekł
do Legionów. W kawalerii Beliny służył nasz kuzyn... Zachowało się
jego piękne zdjęcie, na koniu, ze wzniesioną szablą, w staroświeckim
czako... Brat babci mojej żony, legionista, porucznik lwowskiego
pułku, kawaler Orderu Virtuti Militari zginął na wojnie w 1920 r.
Mój Dziadek służył w sławnym kieleckim czwartym pułku piechoty Legionów...
Mama do dziś wspomina pogrzeb Piłsudskiego, gdy pociąg
z jego trumną zatrzymał się w nocy na stacji w Radomiu. Cała rodzina
- wraz z "naszym" 72 pułkiem piechoty oddawała cześć twórcy Polski
Niepodległej - i żegnała go... Krewni z Kielc opowiadają, że 40 tysięcy
ludzi zgromadzonych wokół dworca uklękło, gdy pociąg z ciałem Komendanta
ruszył do Krakowa, na Wawel...
W wielu tysiącach polskich rodzin z pietyzmem przechowywane
są podobne wspomnienia o Marszałku. To jest ta żywa, nieokiełznana
pamięć i tradycja narodu. Może naprawdę ktoś się jej boi?
Pomóż w rozwoju naszego portalu