Reklama

Sierpień - miesiąc trzeźwości

Chwyć się Boga - może coś z tego będzie...

Niedziela toruńska 35/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Janusz ma 50 lat. Od 31 jest alkoholikiem, od 11 - niepijącym. W 1994 r., zachęcony przez sąsiada, pojechał na rekolekcje dla osób z uzależnieniem alkoholowym. Wrócił stamtąd zupełnie odmieniony. - „Uciąłem” z marszu, w jednej chwili, bez żadnych „głodów” i nawrotów - wspomina. - Dostałem od Pana Boga dar niepicia „od zaraz”. Z żoną Ireną wstąpiliśmy do wspólnoty modlitewnej, nadal - teraz już razem - jeżdżąc na rekolekcje dla alkoholików, gdzie mozolnie odbudowywaliśmy naszą więź małżeńską. Szybko pojawiła się we mnie myśl, że skoro Pan Bóg sprawił w moim życiu cud, to stałem się Jego dłużnikiem i trzeba z tym coś zrobić dla innych, podobnie jak ja uzależnionych. Zacząłem wozić „busikiem” na rekolekcje do Pelplina żony alkoholików; później do wyjazdów udało się stopniowo przekonać niektórych mężów i... w samochodzie zabrakło miejsca. Tak zrodził się pomysł, aby rekolekcje zorganizować na miejscu, w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia w Toruniu-Czerniewicach.

Zbyszek: Dopiero od niedawna znów mogę patrzeć ludziom w oczy. Po rodzicach odziedziczyłem mieszkanie. Sprzedałem je, wyjechałem do Sopotu, tam przehulałem pieniądze. Trafiłem do więzienia, a potem - nie miałem już dokąd wracać. Piłem wszystko, z denaturatem włącznie. Znalazłem się na poziomie psów, z którymi wspólnie przeszukiwałem śmietniki; one na dole, ja u góry. Na wyciągnięcie ręki umierali moi koledzy alkoholicy. Jeden z nich powiesił się pół metra ode mnie. Pamiętam, co powiedziałem dziennikarzom, którzy pytali, jak mogłem tego nie zauważyć: „Dajcie nam spokój. My chcemy tylko pić”. Ja nie sięgnąłem dna - ja je przebiłem. Ale Pan Bóg wyciągnął mnie z otchłani.
10 stycznia 2002 r. usłyszałem wewnętrzny głos: „Idź na detoks, bo jutro nie będziesz żył”. Posłuchałem. Po detoksie spotkałem kolegów z AA. Powiedziałem im: „Jeśli dostanę mieszkanie i pracę, przestanę pić”. I zdarzył się cud - znalazłem zatrudnienie w gospodarstwie na wsi. Po dwóch tygodniach „zapiłem” i wróciłem na detoks. Mijają 2 lata, odkąd nie piję, ale wiem, że do prawdziwej trzeźwości jeszcze mi daleko. Chcę tylko jednego - rozpoznać wolę Bożą w moim życiu. Jeszcze 2 lata temu szukałem resztek w śmietnikach - dziś mam chleb i przyjaciół.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Początki były trudne. Nie od razu udało się uzyskać zgodę dyrekcji ośrodka, niełatwo było znaleźć księży gotowych do poprowadzenia takich „eksperymentalnych” rekolekcji, z trudem też - powiedzmy sobie szczerze - rodziła się sama koncepcja, czym one mają być: na ile zaproszeniem Boga do wejścia w zabłocone ludzkie wnętrza, a na ile fragmentem prowadzonej w ośrodku terapii odwykowej. Upór Janusza przekonanego, że taka jest wola Boża, wspartego przez Irenę i grupę przyjaciół, którzy podjęli nieustanną modlitwę w intencji jego starań, pokonał wreszcie wszystkie przeszkody: w marcu 2001 r. w Czerniewicach odbyły się pierwsze rekolekcje wielkopostne.

Sławek, trzeźwy od 5 lat. Moje małżeństwo wisiało na włosku, kiedy trafiłem na rekolekcje dla alkoholików. Uleczyło mnie to, że prowadzący je kapłan odnalazł w mojej duszy płomień. Powiedział mi: „Jeszcze nie jesteś na samym dnie - chwyć się Boga, to może coś jeszcze z tego będzie”. Uwierzyłem. Obecnie czuję się jak Piotr idący po falach jeziora. Trzymam się na powierzchni dzięki Chrystusowi; jeśli Go puszczę, utonę w otchłani, którą proponuje ten świat.

- Było ciężko - wspomina Janusz. Personel ośrodka patrzył z dystansem na nasze „wtargnięcie”, ingerencję w terapię. Pacjenci, rzecz zrozumiała, byli nieufni. Większość z nich, tkwiąc w nałogu, żyła mocno „na bakier” z Bogiem, w którym widziała niemiłosiernego Sędziego, patrzącego z obrzydzeniem na ich upadek. W tych pierwszych rekolekcjach, poprowadzonych przez ks. Januarego Budzisza z Warszawy, wzięło udział 50 osób. W taki sposób Pan Bóg rozpoczął dzieło, wybrawszy nas na swoje narzędzia.
Za pierwszą próbą poszły kolejne. - Jeszcze trochę miotaliśmy się, próbując wplatać w rekolekcje wykłady z zakresu terapii alkoholowej, aż w końcu ktoś nam doradził: „Zostawcie terapię fachowcom. Zajmijcie się ewangelizacją tych ludzi”. To był przełomowy moment, w którym pracownicy ośrodka zobaczyli, że nie próbujemy „odebrać im chleba”, my zaś całkowicie skupiliśmy się na mówieniu naszym uzależnionym braciom o miłosiernym, kochającym i przebaczającym Ojcu. Zaczęły się dziać cuda...

Reklama

Piotr, alkoholik hazardzista:
Jestem świadom, że urządziłem żonie 3 lata piekła na ziemi. Nie wyobrażałem sobie życia bez picia. Wstawałem wcześnie, o 5, 6 rano, i jechałem na stację benzynową, żeby zatankować. Podwójnie: benzynę i piwo. Odrzucałem myśl o tym, że jestem alkoholikiem. Tę nazwę rezerwowałem dla tych, którzy mają czerwoną twarz, są obdarci, śmierdzący i leżą w rynsztoku. Przebudziłem się w dniu, kiedy Asia zostawiła mi pod opieką naszego synka i poszła na zakupy. Dwie godziny później zastała dziecko zapłakane, unurzane „po pachy” we własnej kupce, a mnie pijanego i śpiącego. Dotarło do mnie, w jakim jestem stanie. Poszedłem na odwyk. Pierwsze 2 tygodnie to była masakra. Nie wiem, jak to się stało, że wtedy nie wypiłem. Wiem jedno: nic by mi nie pomogła silna wola, samozaparcie, determinacja, gdyby nie Bóg.

Rekolekcje dla osób uzależnionych od alkoholu i ich rodzin odbywają się trzykrotnie w ciągu roku. W ostatnich, w maju, uczestniczyło 200 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. - W czerniewickim ośrodku dąży się do tego, by terapia była nie tylko sprawą alkoholika, lecz również jego małżonka i dzieci - mówi Janusz. - W koszmarze alkoholizmu choroba zżera nie tylko osobowość pijącego: chora jest też - w pewnym sensie - jego żona i dzieci. Alkoholizm w statystykach zawsze należy przemnożyć o ilość domowników.

Reklama

Asia, żona Piotra: Byłam - tak to dziś oceniam - pewną siebie egoistką. Wszystko spadało nam jak z nieba, finansowo bardzo dobrze staliśmy. Po roku małżeństwa zaszłam w ciążę. Wtedy właśnie mój mąż zaczął ostro pić i uprawiać hazard. To były trzy lata koszmaru - tak trudnego do wytrzymania, że myślałam bardzo poważnie o tym, aby się rozwieść. Pamiętałam jednak, że przy ołtarzu przysięgałam mężowi na dobre i na złe. Świat podpowiadał rozwód jako jedyne sensowne wyjście z sytuacji; mnie jednak przyszła do głowy myśl: „Ale kto w takim razie ma walczyć o mojego męża, jeśli nie ja?”. I szybko przyszła odpowiedź; mąż poszedł na odwyk. Udało mu się - do dziś nie pije. Odtąd wiem, że Bóg nigdy nie zostawia człowieka samego, zwłaszcza wtedy, kiedy temu nie starcza już sił. Wiem też, że bez Boga nie ma trzeźwiejącej rodziny.

- Cieszy nas wsparcie, które otrzymujemy od Kościoła - mówi Janusz. Rok temu bp Andrzej Suski przydzielił ośrodkowi kapelana, który w każdą niedzielę o godz. 16.00 sprawuje Mszę św., a przedtem słucha spowiedzi. Biskup Andrzej był obecny na rozpoczęciu tegorocznych marcowych rekolekcji; duże wrażenie wywarły na nim usłyszane wówczas świadectwa tych, którzy wyrwali się z uzależnienia. Trzykrotnie uczestników rekolekcji odwiedził też bp Józef Szamocki. Podczas każdych rekolekcji nabożeństwu Drogi Krzyżowej przewodniczy proboszcz czerniewickiej parafii ks. Leon Ulatowski. - Wśród pacjentów ośrodka są również kapłani - dodaje Janusz. - Często zdarza się, że czują się potem związani z naszym środowiskiem, służą mu jako duszpasterze, a przede wszystkim jako świadkowie prawdy, że moc Boża nie zna granic.
Ks. Adam: Moje rozstanie z alkoholem nastąpiło 1 czerwca 1994 r. Chcę podkreślić, jak bardzo jest ważne to, aby serce tego, który wyzwala się z nałogu, nie pozostało puste. Trzeba pytać: „A co w zamian za to, że nie będę pił?”. Najtrudniej jest uczynić ten pierwszy krok. Pamiętam, jak stojąc przed Księdzem Biskupem, powiedziałem: „Chcę z sobą coś zrobić, a nie wiem jak, nie potrafię”. I usłyszałem: „To ja ci pomogę”. Dzięki temu jestem dzisiaj z wami. Serdeczne Bóg zapłać!

Niedzielne Msze św. gromadzą coraz większe grono tych, którzy zwycięsko przeszli przez alkoholowe piekło. Są one okazją nie tylko do wspólnej modlitwy, ale również do rozmów, podzielenia się swoimi radościami i problemami, zastanowienia się, jak zaradzić trudnościom. Tutaj alkoholik nie czuje się sam. Tutaj znajduje ludzi jak nikt inny rozumiejących wszystko, co przeżył.
Janusz i Irena idą jeszcze dalej. Niedawno, z okazji 30. rocznicy ślubu urządzili uroczystość, na którą zaprosili swoich przyjaciół - w większości ze środowiska „czerniewickiego”. Po Mszy św., podczas której Janusz i Irena odnowili swe przyrzeczenia małżeńskie, odbyła się huczna zabawa „do białego rana”. Nie trzeba dodawać, że nie polała się ani jedna kropla alkoholu...
- Przepiliśmy majątki, prawie całe swoje życie, żony, dzieci - mówi Janusz. - Straciliśmy wiele. Ale jednego nie udało nam się przepić: tej niewidzialnej więzi z Chrystusem, który nas odkupił. Dopóki Jego będziemy szukać, dopóki będzie takie miejsce jak ośrodek w Czerniewicach, dopóki znajdą się tacy odważni kapłani, którzy staną pośród nas i powiedzą: „Ja też mam ten problem”, dopóki nasze żony i dzieci będą walczyły o nas, uzależnionych, a my będziemy służyć drugim, potrzebującym rozpaczliwie natychmiastowej pomocy, jak kiedyś my sami, oni nie będą mogli mówić: „Panie, nie ma człowieka, aby mi pomógł”...

PS Imiona części osób zostały zmienione. Świadectwa pochodzą z tegorocznych, marcowych rekolekcji.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zgorszenie w Warszawie. Tęczowe "nabożeństwo" z udziałem katolickego księdza

2024-05-20 11:25

[ TEMATY ]

homoseksualizm

Fot. You Tube / Parafia Ewangelicko-Reformowana w Warszawie

W warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej „pobłogosławiono” 10 par LGBT+. W wydarzeniu, oprócz duchownych ewangelickich (w tym ewangelicko-augsburskiej pastor Haliny Radacz) uczestniczył… katolicki kapłan, ks. dr hab. Adam Świerżyński, były prorektor Gdańskiego Seminarium Duchownego, profesor UKSW. W parafii ewangelicko-reformowanej „nabożeństwo” odbyło się z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homofobii, Bifobii i Transfobii (IDAHOBIT). Na ołtarzu leżała tęczowa flaga, było kazanie, czytania, pieśni. Oprócz warszawskiego kościoła kalwińskiego, organizatorem była… Fundacja Wiara i Tęcza - ta sama, która chciała „edukować” Kościół na Światowych Dniach Młodzieży w 2016 r. w Krakowie. Mamy więc do czynienia z pewnym zawłaszczaniem przestrzeni sacrum i znaczną nadinterpretacją „Fiducia supplicans” - co podaje portal wpolityce.pl.

Śpiewaliśmy pieśni, czytaliśmy fragmenty Pisma Świętego. Halina Radacz z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego wygłosiła kazanie. Był z nami również ks. Adam Świeżyński z Kościoła Rzymskokatolickiego - przekazał pastor Michał Jabłoński z warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej.

CZYTAJ DALEJ

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo osób, a nie związków homoseksualnych

2024-05-20 15:05

[ TEMATY ]

wywiad

papież Franciszek

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

Nie zezwalałem na błogosławienie związków homoseksualnych - wyjaśnił papież Franciszek w nadanej wczoraj pełnej wersji kwietniowego wywiadu dla telewizji amerykańskiej CBS. Dodał, że błogosławienie takich związków jest „sprzeczne z prawem naturalnym i prawem Kościoła”. Zezwolił natomiast na błogosławienie poszczególnych osób homoseksualnych, bo „błogosławieństwo jest dla wszystkich”, choć - jak przyznał -„niektórzy są tym zgorszeni”.

W godzinnym wywiadzie papież opisuje swe spotkania z dziećmi z Ukrainy, które nie potrafią się już uśmiechać. Apeluje o zakończenie toczących się na świecie wojen. „Dążcie do negocjacji. Dążcie do pokoju. Wynegocjowany pokój jest zawsze lepszy niż niekończąca się wojna” - przekonuje Franciszek. Zachęca też do modlitwy o pokój, którą sam praktykuje. „Zatrzymajcie się, negocjujcie” - powtarza Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

Śp. ks. Tadeusz Kasperek - proboszcz, jakich mało

2024-05-20 22:29

Katarzyna Dybeł

    Emerytowany proboszcz parafii pw. św. Piotra w Wadowicach i honorowy obywatel Miasta Wadowice ks. prałat Tadeusz Kasperek zmarł 17 maja br. w krakowskim szpitalu.

    Charyzmatyczny kapłan, ksiądz z powołania, ceniony i lubiany, obdarzony licznymi talentami, mocną osobowością i determinacją w posługiwaniu tym, których Bóg stawiał na jego drodze. Pełen niewyczerpanej energii i wciąż nowych pomysłów, zawsze otwarty i gościnny, rozmodlony i umiejący rozmodlić innych, gotowy rozmawiać z każdym niezależnie od jego poglądów, twórczy, kochający Kościół – proboszcz jakich mało. Wyjątkowy gospodarz i organizator, dla wielu przyjaciel, duchowy ojciec, spowiednik i mistrz ewangelicznego słowa. Serce i czas miał dla wszystkich, ale w centrum jego duszpasterskiej troski były dzieci i osoby chore, starsze, zmagające się z cierpieniem i niezrozumieniem. Przez ostatnie lata swego życia doświadczył krzyża ciężkiej choroby i kalectwa, który niósł w heroiczny sposób, ofiarując wiele z tego cierpienia w intencji swoich parafian.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję