Sobota, późny ranek. Ulice i chodniki zasypane śniegiem. Piesi oraz samochody poruszają się z wielkim trudem. Mimo to ks. Jerzy Pawłowski idzie do szpitala. - Do swoich parafian - mówi. W pobliskim Szpitalu Dzieciątka Jezus wszyscy go znają i lubią. Wchodzimy na oddział transplantacji.
Mam dla kogo żyć
Reklama
Ks. Pawłowski prowadzi do pokoju, gdzie leży jeden z jego szpitalnych parafian. Na łóżku siedzi młody, dwudziestokilkuletni mężczyzna. - Jestem po przeszczepie wątroby - mówi z uśmiechem Robert Grochowski. Opowiadając historię swojej choroby nie użala się nad sobą. Jest pogodny. Na szafce koło jego łóżka stoi zdjęcie ślubne oraz małe ikonki Chrystusa i Matki Bożej. - Mam dla kogo żyć. W domu czeka na mnie kochająca żona oraz cała rodzina - wyznaje Robert. Mówi, że otarł się o śmierć. Jednak przy życiu utrzymała go wiara. - To choroba przybliżyła mnie do Boga - mówi.
Jego zdaniem praca kapelanów w szpitalu jest bardzo ważna i potrzebna. - Aby człowiek wyzdrowiał jest potrzebny lekarz od ciała i od duszy. A ksiądz jest tym od duszy - podkreśla młody pacjent. - Pamiętam swoją spowiedź przed operacją, która decydowała o moim życiu. Od tamtej pory jestem bliżej Boga i Kościoła - wyznaje.
Robert mówi, że nie wie kto był dawcą jego wątroby. - Ale często modlę się za niego. Przynajmniej dwa razy w roku zamawiam Mszę w jego intencji - wyznaje Robert. - Dzięki temu przeszczepowi ja żyję, a on żyje we mnie - dodaje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Cierpienie przechodzi na mnie
Reklama
Ks. Pawłowski mówi, że posługa w szpitalu jest dla niego ciężka. Ale rozumie jak jest ważna. - Gdy się rozmawia z ludźmi i patrzy się na ich cierpienie, to po pewnym czasie także i ja cierpię w pewien sposób - mówi kapelan szpitalny. - Dlatego często gdy wracam ze szpitala do domu, to jestem nieprzytomny. Te wszystkie troski i zmartwienia przechodzą na mnie - wyznaje ks. Pawłowski. Gdy się chodzi z ks. Pawłowskim po szpitalu i przygląda jak rozmawia z pacjentami, to widać jak on leczy ich smutek. Żartuje i stara się rozładować unoszące się w powietrzu ludzkie cierpienie. - Nie można użalać się nad nimi. To najgorsze, co moglibyśmy zrobić - podkreśla szpitalny duszpasterz.
Na innym oddziale na jednej z sal leży pani Maria, katechetka z Bródna. - Bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że w tym szpitalu ksiądz przychodzi codziennie - mówi Maria. Obok niej leży Elżbieta. Z krótkiej rozmowy wynika, że nie może przyjmować Komunii, bo żyje w związku niesakramentalnym od dwudziestu lat. - To jest moja wina, która wynika z zaniedbania - tłumaczy się Elżbieta przed księdzem. - Mój mąż jest ponad dziesięć lat ode mnie młodszy. Początkowo nie wierzyłam, że nam wyjdzie. Tylko dlatego nie wzięliśmy kościelnego ślubu - tłumaczy Elżbieta. - Ale teraz obiecuję, że wkrótce po wyjściu ze szpitala pójdę z mężem przed ołtarz - dodaje. - A ja postaram się tego dopilnować - podkreśla jej szpitalna sąsiadka Maria, katechetka.
Ekumeniczna parafia
Reklama
Parafia pw. św. Alojzego Orione to nie tylko kapłańska posługa w szpitalu. Tu również kwitnie tradycyjne parafialne duszpasterstwo. Choć neogotycki kościół pw. Dzieciątka Jezus istnieje w tym miejscu od ponad stu lat, to jednak parafia została erygowana dopiero w 1986 r. Tutaj jest bardzo wiele wspólnot i grup duszpasterskich. Każdy z wiernych może znaleźć coś dla siebie. Od dawna działają Legion Maryi, Akcja Katolicka, rodzinne grupy Anonimowych Alkoholików, Ruch Rodzin Nazaretańskich, grupy Neokatechumenatu oraz Żywy Różaniec. Bardzo ważne jest również duszpasterstwo charytatywne, które zbiera pożywienie i odzież dla ubogich i bezdomnych.
Jednak szczególną grupą duszpasterską działającą w parafii jest założone przez Danutę Baszkowską ekumeniczne Stowarzyszenie Pokoju i Pojednania „Effatha”, które co miesiąc organizuje międzywyznaniowe nabożeństwa z udziałem wiernych z praktycznie wszystkich Kościołów chrześcijańskich, które są w stolicy. - Jednym z charyzmatów orionistów jest ekumenizm. A nasz proboszcz ks. Antoni Wita jest bardzo Bożym człowiekiem i wiernym synem Orione. Dlatego ekumenizm również leży mu na sercu - tłumaczy br. Alexander Zimić, student ze Lwowa, który pisze doktorat z ekumenizmu na UKSW. Ks. Antoni Wita tłumaczy, że w ekumenizmie wychował się, ponieważ pochodzi z południowych terenów Polski, gdzie mieszka dużo protestantów. - Tam ekumenizm był na porządku dziennym - wyjaśnia ks. Wita.
Relikwie św. Alojzego Orione
Neogotycki kościół jest cały czas otwarty dla wiernych. - Jest to bardzo ważne, ponieważ na krótką modlitwę wstępuje tu bardzo wielu przechodniów - mówi ks. Wita. - Nie możemy zapominać, że kościół musi pełnić również rolę kaplicy szpitalnej - dodaje. Aby uniknąć kradzieży i ewentualnej profanacji, w prezbiterium świątyni zamontowany jest system alarmowy, a nad całością czuwają kamery. Gdy ktoś przejdzie za ustawione przed ołtarzem klęczniki natychmiast włącza się alarm i przyjeżdża ekipa ochroniarska.
Ksiądz Proboszcz oprowadzając po świątyni z dumą zatrzymuje się i pokazuje tablicę z relikwiami św. Alojzego Orione. - Relikwie Świętego wędrują również po rodzinach. Dzięki temu można przez jakiś czas modlić się przed nimi w swoim własnym domu - mówi ks. Wita. Ksiądz Proboszcz przygotował specjalny kalendarz, gdzie trzeba najpierw się zapisać. - Chciałem, aby ks. Orione był obecny w codziennym życiu tych ludzi. Teraz wierni mają taką okazję. Św. Orione może mieszkać u nich przez dwa dni - mówi Ksiądz Proboszcz.
Od pewnego czasu w podziemiach kościoła została urządzona niewielka kaplica. Tutaj spotykają się na Eucharystii i różnych nabożeństwach wspólnoty i grupy parafialne. Idąc dalej podziemnym korytarzem dochodzimy do pomieszczenia, gdzie od dwóch tygodni działa parafialna kawiarenka. - To był oczywiście pomysł naszego proboszcza. Chodziło nam o miejsce, gdzie moglibyśmy spotykać się po Mszy św. Wypić kawę, poczytać czasopisma i porozmawiać - mówi Teresa, która od kilku lat prowadzi parafialny chór, a od niedawna również zaangażowała się w powstanie kawiarenki. Za ścianą kawiarni jest niewielkie pomieszczenie z salą komputerową dla dzieci i młodzieży. Oprócz tego mogą również korzystać ze stołu do tenisa stołowego oraz z innych atrakcji. - Nasz Proboszcz robi co może na każdej płaszczyźnie. Jest otwarty na każdą inicjatywę, sam także ma wiele pomysłów - mówi br. Alexander Zimić.
Ks. Antoni Wita, proboszcz parafii pw. św. Alojzego Orione:
Do naszego kościoła często przychodzą pacjenci ze szpitala. Wielu modli się również, gdy idzie na badania. Dlatego nasza świątynia musi być cały czas otwarta. Mamy nawet specjalne wejście do kościoła dla tych chorych. Bardzo częsty jest u nas widok osoby podchodzącej do Komunii, która ma w dłoń wkłutą igłę wenflonową od kroplówki. Nasza wspólnota parafialna ma świadomość tego, że razem z pacjentami tworzymy pewną jedność. Specjalnie z myślą o pacjentach mamy także Mszę św. o 6.15. Jest ona tak zaplanowana, aby chorzy mogli przyjść na Eucharystię przed pójściem do szpitala. W takich wypadkach Pan Bóg bardzo mocno działa na ludzkie sumienia. Na tej rannej Mszy mamy wiele spowiedzi. Chorzy chcą się umocnić sakramentami. Wówczas doświadczamy bardzo pięknych spowiedzi i nawróceń.