Patrzyliśmy na Ojca Świętego do ostatnich niemal chwil jego życia jako na człowieka bardzo cierpiącego. Ale jeśli zerkniemy do życiorysu Karola Wojtyły, zobaczymy, jak młody Karol wędrował po kalwaryjskich dróżkach Męki Pańskiej, jak przychodził do cierpiącego i ukrzyżowanego Chrystusa z prośbą o siłę i moc, i zrozumiemy, że to Droga Krzyżowa, którą tak ukochał, przygotowywała Go do tak pięknego podjęcia własnego krzyża i do przyjęcia cierpienia. Ten duch modlitwy i przywiązania do Chrystusa cierpiącego pozostał u Jana Pawła II na zawsze.
Umiłowanie chorych zaznaczało się wymownie u kard. Karola Wojtyły już wtedy, gdy pisał list do o. Pio z prośbą o modlitwę o uzdrowienie pewnej zagrożonej śmiertelną chorobą osoby. I stał się cud, osoba ta została uzdrowiona i żyje do dziś, dając świadectwo siły wiary i modlitwy oraz Bożej miłości. I inny znamienny fakt - zaraz po wyborze na stolicę Piotrową pierwszą podróżą Jana Pawła II poza granice Watykanu była wizyta w klinice Gemmellego, gdzie przebywał chory bp Andrzej Deskur, późniejszy kardynał. Te odwiedziny w szpitalu były szczególnym znakiem rozpoczynającego się pontyfikatu. Później klinika Gemmellego stała się jakby trzecim Watykanem, w którym Jan Paweł II spędził wiele dni po zamachu 13 maja 1981 r. To cierpienie towarzyszyło mu do końca życia.
Przez ponad ćwierć wieku patrzyliśmy na Jana Pawła II z ogromną troską i miłością. Mieliśmy okazję widzieć go pełnego siły, radosnego, pogodnego, tryskającego humorem, ale przyszedł czas, kiedy lękaliśmy się o każdy jego krok. Widzieliśmy, jak dzielnie walczył z chorobą i jak cierpienie utrudniało mu życie. Ale Jan Paweł II nie poddawał się, z ogromną siłą woli pracował, podejmował wielorakie wysiłki, żeby być obecnym tam, gdzie jego wizyta była potrzebna, i ze wszystkich sił służyć. Choć nogi i ręce odmawiały posłuszeństwa, przekonywał nas - jak żartobliwie mówił - że głowa i serce się nie starzeją.
Oczywiście, pozostaje wielka teologia i filozofia cierpienia zawarta w nauczaniu Jana Pawła II, którą można odnaleźć m.in. w jego liście apostolskim Salvifici doloris - o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia. Wszyscy widzieliśmy przecież, że Ojciec Święty w sposób szczególny łączy się z cierpiącymi, błogosławi im i żarliwie się za nich modli. Dziś można już powiedzieć, że są bardzo konkretne efekty tej modlitwy, powstają zapisy (a nawet książki), mówiące o cudach uzdrowienia za wstawiennictwem Jana Pawła II. Kościół będzie wszystkie te sprawy oceniał, niemniej jest oczywiste, że dotykaliśmy świętego, że on był wśród nas, a jednocześnie był zawsze bardzo blisko Boga, zatopiony w Jego życiu i nauce.
I na koniec jeszcze jedna refleksja dotycząca wizji cierpienia u tego umiłowanego Papieża. Jakże niesamowicie brzmią ostatnie słowa Jana Pawła II ze wspomnianego listu apostolskiego: „(...) prosimy wszystkich, którzy cierpicie, abyście nas wspierali. Właśnie Was, którzy jesteście słabi, prosimy, abyście stawali się źródłem mocy dla Kościoła i dla ludzkości. W straszliwym zmaganiu pomiędzy siłami dobra i zła, którego widownią jest nasz współczesny świat - niech Wasze cierpienie w jedności z Krzyżem Chrystusa: przeważy!” (SD 31).
Jakaż to siła tkwi w najsłabszych, zdanych na najbliższych? I odpowiada Papież: „to miłość jest najpełniejszym źródłem sensu cierpienia (...). Odpowiedzi tej udzielił Bóg człowiekowi w Krzyżu Jezusa Chrystusa” (tamże, 13).
Dzisiaj, gdy przybliża się czas beatyfikacji Jana Pawła II, chcemy modlić się za Jego wstawiennictwem o jak najgłębsze zrozumienie sensu cierpienia, choroby, a także tak bardzo bolesnej tajemnicy odejścia człowieka. To wszystko jest doświadczeniem każdego z nas. Niech Jan Paweł II będzie dla wszystkich patronem zwycięstwa nad cierpieniem, patronem odkrycia jego sensu w Chrystusie Cierpiącym, który jest naszym Zbawicielem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu