Gdy myślę o Adwencie, wracam z radością, ale też z nutką nostalgii do dzieciństwa, do mojego kościoła parafialnego i oczywiście do rorat. Pamiętam te Msze roratnie dla dzieci sprawowane w mojej rodzinnej parafii, najpierw wieczorem, a potem o szóstej rano. I właśnie poranne roraty pamiętam najbardziej, gdy trzeba było „w nocy wstawać”, a po drodze do świątyni pod nogami skrzypiał śnieg.
Niezapomniane lampiony, które rozświetlały mroki ciemnego kościoła, a z gorących serc wyrywał się pełen tęsknoty głos: „Spuśćcie rosę, niebiosa z góry, a obłoki niech spuszczą z deszczem Sprawiedliwego”.
Potem, na zakończenie Mszy roratnej był jeszcze jeden zwyczaj - losowało się nagrodę. Najważniejsza była możliwość przeniesienia figury Dzieciątka Jezus ze schodka „drabiny kalendarza adwentowego”.
Adwent - czas oczekiwania na Boże Narodzenie i przygotowania się do świętowania tej tajemnicy, w której wspominamy narodziny Boga Człowieka w Betlejemskiej Grocie. Przypatrujemy się postaciom Starego Testamentu i uczymy się od nich wyglądania obiecanego Mesjasza. Wśród tych postaci jest Izajasz, nazywany Ewangelistą Starego Przymierza, bo to właśnie on w czterech „Pieśniach o Słudze Jahwe” opisał dokładnie, kim będzie ów Pomazaniec Boży. Uczymy się od niego umiejętności rozpoznawania znaków czasu. Jan Chrzciciel to druga postać adwentowa. Jest on największym prorokiem Starego Testamentu, który bezpośrednio przygotowywał Naród Wybrany na spotkanie ze Zbawicielem. Jest dla nas wzorem radykalnego stawania po stronie Boga. Trzecia postać to Niewiasta z Nazaretu, Maryja, która swoim „tak” pozwoliła na zrealizowanie się Bożej obietnicy. Uczymy się od Niej zaufania Bogu i oczekiwania na spełnienie Jego planu. Nazywamy Ją najpiękniejszym człowiekiem.
Wszystkie znaki, które spotykamy w tym okresie w kościele: fioletowy kolor szat liturgicznych, wieniec adwentowy, świeca nazywana „roratką”, ubogie przyozdabianie ołtarza mówi nam o potrzebie przygotowania się na spotkanie z Bogiem.
Adwent jednak to nie tylko przygotowanie się do uroczystości Bożego Narodzenia. To przede wszystkim spojrzenie w przyszłość - wychylenie się ku wieczności. Taka jest pierwsza część Adwentu, do 16 grudnia. Przypominamy sobie w tym okresie, że mamy być zawsze gotowi na spotkanie z Chrystusem, który przyjdzie do nas jeszcze raz, na końcu czasów, aby podzielić się z nami pełnią owoców odkupienia.
Adwent to również przypomnienie sobie, że Jezus już teraz do nas przychodzi, zwłaszcza w słowie Bożym i Eucharystii. O tym przyjściu Boga do człowieka pisze św. Bernard: „To przyjście w pośrodku między pierwszym i drugim jest drogą wiodącą od pierwszego do drugiego: w pierwszym swoim przyjściu Chrystus stał się naszym odkupieniem, w drugim ukaże się się jako nasze życie, a pomiędzy tymi dwoma jest On naszym wytchnieniem i pocieszeniem”.
Pamiętam jeszcze jeden adwentowy zwyczaj z dzieciństwa - to zapisywanie dobrych uczynków na specjalnie przygotowywanym, papierowym „serduszku”, składane w koszyczku jako dar ołtarza podczas Mszy roratniej. Bo jest jeszcze jeden wymiar Adwentu, który mówi nam o takim zwykłym, codziennym przychodzeniu Jezusa do nas, w osobie drugiego człowieka.
Życzymy sobie zatem „Dobrego Adwentu”, nie tylko podczas czterech grudniowych niedziel, ale zawsze, bo Jezus ciągle do nas przychodzi, a warto otwierać przed Nim drzwi serca, by razem z Nim przeżywać święto.
Pomóż w rozwoju naszego portalu