Stoimy u bram świąt Bożego Narodzenia. Już tylko kilkanaście dni dzieli nas od tych uroczystości. Trwają przygotowania. W witrynach sklepowych, na placach, w niektórych urzędach postawiono już choinki. Pomnożyły się nasze przedświąteczne zajęcia: w pracy, w szkołach, na uczelniach. Tu i ówdzie słychać powiedzenia: to musimy jeszcze wykonać przed świętami. A czym żyje w przedświątecznym czasie Kościół? Już zdążyliśmy zauważyć, że liturgia Adwentu wzywa nas do radości i jest szczególnie zaadresowana do każdego z nas z osobna i do wszystkich razem, do całego Kościoła i do całego świata. Ale jak tu się cieszyć? Z czego się cieszyć? Mamy raczej powody do smutku: terroryzm, napady, zabójstwa, bezrobocie, ciągły brak pieniędzy, choroby, które nas nieustannie prześladują, niesnaski rodzinne, zatargi sąsiedzkie, konflikty w pracy, w szkole, kłopoty z dziećmi. Z czego się więc cieszyć? A jednak Bóg nas wzywa do radości. Musimy zatem zastanowić się, o jaką radość chodzi i jak ją osiągnąć. Bóg wzywa nas do radości duchowej, złączonej z innymi wartościami duchowymi: z wiarą, nadzieją i miłością. Radość tę możemy nazwać Bożą radością. Nie jest to radość przelotna, radość płynąca z jakiegoś grzesznego przeżycia, z grzesznej przyjemności. Nie jest to także radość ze zdobywania dóbr materialnych. Te radości szybko przemijają. Te radości mają małe znaczenie. Bóg nas wzywa do innej radości, do radości, która jest trwałą, duchową postawą, postawą pogodnego serca, postawą radowania się przed Bogiem. Skąd wyrasta tego typu radość?
Ona płynie przede wszystkim z przeżywania obecności Boga. Prorok nie tylko wzywa nas do radości, ale wskazuje też jej źródło: „Ciesz się i wesel z całego serca... Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie”. W podobnym duchu woła św. Paweł: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (...) Pan jest blisko”. Bóg jest naprawdę blisko. Jesteśmy w Jego domu. Właśnie ten dom, któremu na imię świat - to jest Jego dom. Nie myśmy go bowiem stworzyli. My go tylko lepiej lub gorzej meblujemy, przekształcamy, upiększamy albo niekiedy i psujemy. Ten dom, ten świat wyszedł z Bożych rąk. I właśnie na ten świat przyszedł Boży Syn. Zamieszkał wśród ludzi. Stał się najpierw dzieckiem. Odtąd jeszcze bardziej świat przeniknięty jest Bogiem. Do istnienia w tym świecie powołał nas Bóg. Mogło nas nie być. A skoro jesteśmy, to dlatego jesteśmy, bo Bóg chciał nas mieć i to na zawsze.
Czy cieszysz się, że jest Bóg, że przyszedł do ciebie Syn Boży, abyś na wieki nie przepadł? Przyszedł, aby tu na ziemi być z tobą, przyszedł, by ci pomagać wypełniać wolę Bożą; przyszedł, aby ci pomóc dźwigać krzyż twojego życia. Czy cieszysz się tym? Czy prowadzisz na co dzień z Nim dialog? Czy klękasz przed Bogiem codziennie do modlitwy? Czy spieszysz na niedzielną Mszę św.? To jest właśnie radość płynąca z doświadczenia na co dzień Boga. To są właśnie te wartości, które najbardziej cieszą.
Prawdziwa radość rodzi się i zamieszkuje w czystym sercu człowieka, w sercu, w którym mieszka Bóg, a nie szatan. A więc radość rodzi się z naszego nawrócenia się do Boga. I znowu przypomnijmy słowa proroka: „Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! Oddalił Pan wyroki na ciebie”, czyli Pan odpuścił ci grzechy. A więc oczyszczenie serca z grzechów prowadzi do radości. Dlatego też w Adwencie ludzie przychodzą do spowiedzi, wyznają grzechy, żałują za nie, bo tylko w ten sposób można potem przeżywać radość świąt Bożego Narodzenia. Droga do radości świątecznej wiedzie więc przez nawrócenie, przez konfesjonał i przez przyjęcie Bożego przebaczenia. Taką właśnie drogę, pokuty i wyznania grzechów, wytyczał kiedyś na pustyni św. Jan Chrzciciel, gdy przygotowywał ludzi na przyjęcie Chrystusa. Jego adwentowe słowa: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki Jego” można oddać dziś w słowach: „Nawracajcie się, wyznajcie grzechy”. Co kryje się teraz w twoim sercu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu