Niedziela Palmowa swą symboliką przywołuje triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Tłum witających słał wówczas płaszcze i gałązki palm przed Mistrzem z Nazaretu, który wjeżdżał na źrebięciu oślicy. Ewangelista Mateusz widział w tym spełnienie się prorockiej zapowiedzi z Księgi Zachariasza, gdzie zapowiadano przyjście Mesjasza właśnie tak: „Pokorny - jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy” (Za 9, 9b).
Idąc tym Mateuszowym śladem, można lepiej zrozumieć obraz, który za kilka dni zostanie dopełniony sceną krzyża. W Księdze Zachariasza powiedziane jest, że Mesjasz przyniesie sprawiedliwość i osiągnie zwycięstwo, nie uciekając się do siły wojennych rydwanów, koni czy łuku. Te, wówczas najnowocześniejsze i niezwykle sprawne, narzędzia walki odsunie na bok.
Mesjasz wjeżdżał na zwierzęciu ubogich - i to nie na swoim, bo go nie posiadał. Wjeżdżał jako Król ubogi i nieodwołujący się do żadnego argumentu siły. Jeśli pamiętać, że Jezus wkraczał do Jerozolimy ze świadomością, iż idzie naprzeciw swojej godzinie, że tu spełni się całe Jego przepowiadanie o Królestwie, ten obraz całkowitej bezbronności i wyzbycia się wszystkiego staje się jeszcze bardziej wymowny. Jego Królestwo opiera się bowiem na innej mocy - miłości, która nie pragnie siebie i nie musi sięgać po przemoc, by się afirmować.
Przeminęło i przeminie wiele „królestw”. Ale jak dotąd chyba nikomu nie udało się stworzyć prawdziwie „ludzkiego kawałka świata”, jeśli nie potrafił sięgnąć po jedyną „broń” - miłość. Wielkie rewolucje pozostawiły po sobie raczej zniszczenie i krew oraz poczucie nowych krzywd, niż wyrównanie rachunków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu