Reklama

Kościół

Jednoczy nas dobre dzieło

Od Wielkiego Piątku głośno w mediach o siostrach dominikankach, które opiekują się chorymi w bocheńskim DPS- ie, gdzie zarówno część mieszkańców, jak również osoby z personelu zostały zakażone koronawirusem. Od Wielkiej Soboty z dominikankami posługuje ks. Piotr Dydo - Rożniecki. Pochodzący z Mielca kapłan od półtora roku przebywał na misjach w Kazachstanie, ale w związku z zamkniętymi granicami nie mógł wrócić do swych parafian. – „Człowiek planuje, Pan Bóg krzyżuje” - stwierdza w rozmowie z Niedzielą ks. Piotr i przekonuje, że w czasie trwającej pandemii nie tylko w Bochni dokonują się piękne dzieła.

[ TEMATY ]

pomoc

dom pomocy społecznej

koronawirus

Bochnia

fot. Sebastian Lewandowski

- Gestów dobrej woli jest teraz bardzo dużo - mówi ks Piotr Dydo-Rożniecki

- Gestów dobrej woli jest teraz bardzo dużo - mówi ks Piotr Dydo-Rożniecki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maria Fortuna- Sudor: - Co sprawiło, że zdecydował się Ksiądz przyjechać do bocheńskiego DPS-u?

Ks. Piotr Dydo-Rożniecki: - Przede wszystkim z potrzeby serca. Ale impulsem było dostrzeżenie naglącej potrzeby. Nad ranem w Wielką Sobotę zobaczyłem na którymś z portali internetowych udostępniony przez kilka osób artykuł, że są potrzebni ludzie do pomocy w DPS- ie, gdzie jest bardzo trudna sytuacja. Pomyślałem, że powinienem pomóc. Byłem wtedy w domu rodzinnym w Mielcu. Powiedziałem, że rozważam dołączenie do pomagających w Bochni sióstr i że czekam na rozmowę z biskupem Andrzejem Jeżem, który pobłogosławił to dzieło. Przyjechałem. I tak zaczęła się ta Boża przygoda, którą przeżywam we wspólnocie z siostrami dominikankami i naszymi mieszkańcami.

- Jak wygląda sytuacja w DPS-ie, w którym Ksiądz posługuje ?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Wspólnie z ośmioma siostrami dominikankami jesteśmy personelem zastępczym, który usługuje 37 osobom mieszkającym w jednym domu. Są tu osoby z różnymi dysfunkcjami i chorobami psychicznymi. To jest jedna grupa. W drugim domu, obok naszego, mieszka ok. 80 osób starszych, tam posługują 2 siostry dominikanki. One nie mają z nami kontaktu, bo my pracujemy w miejscu, gdzie było kilkanaście przypadków zakażenia korona wirusem i potencjalnie jesteśmy odcięci od świata zewnętrznego.

- Jesteście jedynymi osobami, które się zajmują mieszkańcami tego domu?

- W systemie trójzmianowym mamy 3 grupy, które pracują po osiem godzin. W skład dwóch zespołów wchodzą po 3 siostry, a w trzecim z dwoma dominikankami jestem ja. Od tego poniedziałku już na stałe jest lekarz, ponadto ratownik lub ratowniczka medyczna, którzy zajmują się m.in. przygotowaniem leków do podania mieszkańcom. Nad kwestiami medycznymi czuwa pan doktor Mateusz, a wszystkimi działaniami na naszym terenie koordynuje pan Sebastian Lewandowski, który pracuje w pogotowiu ratunkowym w Bochni, a aktualnie jest oddelegowany do pracy u nas.

Reklama

Chciałbym podkreślić, że zanim przyjechaliśmy do Bochni, mieszkańcami tego DPS- u opiekowały się osoby tu zatrudnione. Żadna z nich nie porzuciła miejsca swej pracy, z oddaniem służyli podopiecznym, ale ze względu na dodatnie wyniki testu musieli odejść na leczenie, a inni - z nimi się stykający - są na kwarantannie. Już niektórzy dzwonią i zapowiadają, że planują tu wrócić. Toteż my jesteśmy częścią sztafety osób pomagających potrzebującym w czasie pandemii.

- A na czym polega praca waszych trzyosobowych zespołów?

- Generalnie robimy wszystko; od pielęgnacji, przemywania, zmiany pampersów, przez rozwożenie jedzenia, dbanie o to, aby wszystko było w porządku. Wykonujemy zadania, prace wynikające z opieki nad pacjentami w ramach zmiany. To jest ciągła obecność i pielęgnacja podopiecznych. Istnieje też możliwość spowiedzi, jeśli któryś z mieszkańców wyrazi taką potrzebę.

- Potrzebują?

- Opowiem o przypadku. Stoję na korytarzu, podjeżdża osoba na wózku i mówi: „Ojcze Piotrze, dziękuję za spowiedź!”

- A jak mieszkańcy odebrali pojawienie się sióstr zakonnych i księdza w ich domu?

- Dostrzegam wiele oznak wdzięczności. Czasem podchodzi któryś z mieszkańców, przygląda się chwilę, w końcu pyta: „Ksiądz czy siostra?” Gdy się odzywam, słyszę: „Szczęść Boże, ojcze Piotrze, jak dobrze, że ksiądz z nami jest! Jak to dobre, że są tu z nami siostry!” Ostatnio podzieliłem się z siostrami, takim spostrzeżeniem, że w ciągu tych kilku dni usłyszałem więcej razy słowo „dziękuję” niż przed przyjazdem do Bochni. Może nawet sam tyle razy nie dziękowałem. Te małe uśmiechy od Pana Boga pomagają nam, zwłaszcza wtedy, gdy jest trudniej, gdy nagle opanuje nas na chwilę niemoc.

- Proszę powiedzieć, co w tych pierwszych chwilach, po przyjeździe do Bochni, było dla Księdza szczególnie trudne.

- I dla mnie, i dla sióstr dominikanek najtrudniejsze było to, że nie znaliśmy wcześniej tego miejsca. Nie byliśmy w nim, nie znaliśmy mieszkańców, zasad tu panujących, rytuałów dnia, jego rytmu. On został w trybie nagłym zaburzony. Trzeba było się z tym oswoić, zdobyć zaufanie podopiecznych poprzez spotkanie z nimi, rozmowę, czasem zwykły gest, czy tylko bycie razem. Już po kilku zmianach, po kilku dniówkach, gdy poznaliśmy dom, pewne możliwości, ustaliliśmy schematy, działania przy posiłkach, przy pielęgnacji, przy rozpoznaniu potrzeb, czy w jakiej kondycji jest człowiek. Pamiętam, że gdy przyjechałem tu w Wielką Sobotę, z dwoma siostrami z Krużlowej, mieliśmy dyżur nocny. Szliśmy i w sensie dosłownym, i przenośnym po omacku. Tylko na podstawie tego, co nam zostało przekazane. Próbowaliśmy te zadania wykonać, pokładając ufność w Bożej opatrzności.

- Trudna sytuacja w bocheńskim DPS- ie, przekazana w mediach, wyzwoliła w ludziach chęć pomagania…

- Przyjeżdżają i przywożą maseczki, rękawiczki, płyn do dezynfekcji i wiele innych niezbędnych rzeczy. Na przykład przyjechał ks. proboszcz z parafii św. Mikołaja w Bochni i przekazał potrzebne płyny. W Wielką Sobotę, w nocy przyjechali do nas ofiarodawcy z Łodzi, zostawili rzeczy i pojechali. Mogłem tylko z daleka podziękować i pomachać. Wiele osób przekazuje środki za pośrednictwem fundacji sióstr dominikanek. Jeszcze inni modlą się w naszej intencji, ofiarują cierpienie. Gestów dobrej woli jest teraz bardzo dużo. Te działania wspierające nas przynoszą wiele dobra, pobudzają serce do troski o drugiego człowieka.

Chciałbym też podkreślić, że różne formy wspierania są realizowane w całej Polsce. W wielu DPS- ach posługują osoby, które przyszły chorym z pomocą. Ta obecność drugiego jest bardzo ważna. Słyszałem wypowiedź człowieka, który wyzdrowiał z koronawirusa. On przyznał, że w czasie choroby najtrudniejsza dla niego była samotność. I my tutaj jesteśmy razem. Oni są z nami, my - z nimi. Nieprzerwanie. Jedna grupa schodzi ze zmiany, druga wchodzi. Pracujemy, niesiemy pomoc potrzebującym, łączymy się na Eucharystii, dzielimy się słowem…

-A jaką rolę w tej posłudze pełni codzienna Eucharystia?

- To jest umocnienie. Siostry, które tu przyjechały, myślały, że w tym czasie nie będą uczestniczyć w Mszy św. A tymczasem w Niedzielę Wielkanocną zaśpiewaliśmy: „Zwycięzca śmierci…” i radosne Alleluja! Eucharystia jest spotkaniem i dziękczynieniem. Każdego dnia modlę się w intencji tych wszystkich, którzy posługują chorym, ale też tych, którzy odchodzą do Pana.

- To prawda, że bardzo chciał Ksiądz wrócić do pracy w Kazachstanie?

- Za wszelką cenę chciałem tam wrócić. Tylko, że granice są zamknięte. Nawet się z Panem Bogiem kłóciłem, tłumaczyłem, że tam jestem bardziej potrzebny. No bo po co miałbym tu w Polsce być? W Wielką Sobotę otrzymałem odpowiedź. W szerszym kontekście można to skomentować przysłowiem; „Człowiek planuje, Pan Bóg krzyżuje”.

- Żyjemy w trudnym czasie pandemii. Nie wszyscy możemy być wolontariuszami, nieść pomoc na pierwszej linii frontu…

- Myślę, że to jest niemożliwe, ale każdy może najlepiej wykonać swoje zadania. Nie wszyscy są tak dzielni jak siostry dominikanki, które od razu zgłosiły chęć służenia najbardziej potrzebującym. Nie wszyscy są tak wspaniałomyślni, jak ich matka generalna, ale na wspólnym froncie łączy, jednoczy nas to dobre dzieło. W liście do Rzymian czytamy : „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”. Można powiedzieć, że wspólny wróg motywuje nas do pomagania na miarę własnych możliwości. Każdy może rozeznać, gdzie teraz powinien być, jaką postawę przyjąć, jak służyć, komu. Każda forma pomocy jest w tej chwili przykładem człowieczeństwa i wypełnieniem misji, jaką człowiek ma do spełnienia.

2020-04-16 10:57

Ocena: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kościół trzeba rozliczać uczciwie

Chłopcy czują się tu bezpiecznie. Na co dzień mają tu dom rodzinny, otrzymują miłość i życzliwość

Niedawno odwiedziłem Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych Intelektualnie w Białce Tatrzańskiej. Przeznaczony dla biednych, upośledzonych dzieci, prowadzony jest przez siostry serafitki. Urządzono go z klasą. Chłopcy, którzy mieszkają w pięknie wyposażonych pokojach, mają znakomite warunki także poza nimi: wszystko jest przemyślane, dobrze zagospodarowane, łącznie z krytym basenem. Pomieszczenia są dostosowane do potrzeb dzieci w każdym wieku – niektórzy podopieczni mieszkają tam latami. Rodzice i krewni mogą ich odwiedzać – wszystko czeka na przyjście gości.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję