Parafia Zmiennica w dekanacie brzozowskim, 7 lipca br. w kapłańskim pogrzebie pożegnała swojego Księdza Proboszcza, który po krótkiej chorobie serca dwa dni wcześniej zmarł w sanockim szpitalu. Obrzędy pogrzebowe poprzedziła kapłańska eksporta. której przewodniczył bp Edward Białogłowski z Rzeszowa, przyjaciel Zmarłego, przy udziale kilkudziesięciu kapłanów i licznej rzeszy wiernych. Homilię wygłosił o. Piotr kapucyn, zmiennicki rodak. W uroczystości pogrzebowej uczestniczył metropolita przemyski abp Józef Michalik, ponad stu kapłanów, rodzina Zmarłego i bardzo wielu parafian oraz przedstawiciele okolicznych miejscowości. Kazanie pogrzebowe wygłosił piszący te słowa. Starał się w nim przybliżyć sylwetkę zmarłego kolegi i przyjaciela kursowego, stąd poniżej treść tego kazania.
„Uczestniczymy w chrześcijańskim pogrzebie naszego Brata Józefa - kapłana Kościoła katolickiego. To już ósmy kolega kursowy, z grona trzydziestu kapłanów święconych dla przemyskiej diecezji w 1971 r., który odchodzi do Pana.
Gromadzimy się tutaj wobec Boga Najwyższego, przez Jego Syna Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, w Duchu Świętym. Przynagla nas do tego tytuł tej czcigodnej świątyni, która została konsekrowana pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej
Bóg Najwyższy, stwórca nieba - ojczyzny naszej wiecznej - jak nas uczy św. Paweł Apostoł, jest i stwórcą ziemi, tego «padołu płaczu», jak powiadali nasi ojcowie. By tę ludzką życiową wędrówkę, przez ten «padół płaczu» umilić, Bóg Stwórca w swoich odwiecznych planach przewidział i takie skromne, ale jakże piękne miejsca, jak ten skrawek parafialnej urodzajnej ziemi w Zmiennicy. Urodzajna ziemia!
A Pan mówi w dzisiejszej Ewangelii: «Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze przynosi plon obfity» (J 12, 24).
I padło ziarno kapłańskiego życia ks. Józefa na ziemię zmiennicką 28 lat temu. Padło przede wszystkim na urodzajną glebę ludzkich serc i w kolejnych latach uzyskiwało plon obfity. Wcześniej jednak pojawiło się to ziarno w zalążku ludzkiego życia w Zarzeczu, parafia Lubenia, pod Rzeszowem. Ks. Józef urodził się 17 grudnia 1941 r. i wzrasta! pod opieką swoich zacnych rodziców, Jana i Stanisławy Maców, wraz z trojgiem rodzeństwa. Trzeba zwrócić uwagę, że bliski krewny ojca ks. Józefa był kapłanem archidiecezji krakowskiej. W czasie okupacji, przez pewien czas, przebywał pod gościnnym dachem rodziny Maców. Ze względu na dużą odległość do kościoła parafialnego i okupacyjną sytuację, zaczął w ich domu odprawiać Msze św. dla członków rodziny i sąsiadów, najpierw dla najbliższych, a później coraz dalszych. W ten sposób zaczęła funkcjonować kaplica u Maców, następnie punkt katechetyczny, aż do naszych czasów, kiedy Zarzecze uzyskało możliwość wybudowania prawdziwego kościoła. Wspomniany kapłan, w dojrzałych latach swojego kapłaństwa był bliskim współpracownikiem kard. Karola Wojtyły - dzisiaj Sługi Bożego Jana Pawła II. Powyższe wyjaśnienie ukazuje nam tło środowiskowe młodych lat naszego Brata, ks. Józefa, które zapewne miało wpływ na pojawienie się w jego duszy iskierki powołania kapłańskiego. Po ukończeniu szkoły podstawowej uzyskał dyplom dojrzałości w rzeszowskim LO im. Konarskiego i...nie wstąpił do seminarium duchownego, ale wybrał studia na Politechnice Warszawskiej na kierunku elektrycznym. Po ich ukończeniu, jako magister inżynier odbył dwuletni staż przy budowie zapory na Sanie w Solinie, przy obsłudze dźwigu angielskiego. Jego droga do kapłaństwa zatoczyła więc duży łuk, bo dopiero wtedy poprosił o przyjęcie go w poczet alumnów seminarium duchownego w Przemyślu. Przełożeni, ze względu na jego duchową dojrzałość, skrócili mu tok studiów o jeden rok. Czasem cichutko przyznawał, że niełatwo mu idą te studia seminaryjne. Mówił: wiesz na politechnice wszystko było jakieś prostsze, jedno wynikało z drugiego; a tu ta filozofia, historia, teologia..., ale po swojemu «wgryzał się» w te trudności i pewnie bardziej był «wgryziony» w naukę o Panu Bogu, niż my młodsi od niego parę dobrych lat. Zresztą potwierdzało to jego głębokie życie duchowe.
Święcenia kapłańskie przyjął 5 czerwca 1971 r. i jako wikariusz pracował w Dukli, Woli Zarczyckiej, Iwoniczu, Trzcinicy, Strzyżowie i Humniskach. 1 lipca 1982 r. został mianowany przez bp. Ignacego Tokarczuka pierwszym proboszczem w Zmiennicy. Nowa parafia posiadała piękny, zadrzewiony kawał ziemi podworskiej, a na niej niedawno przeniesiony drewniany kościół z macierzystej parafii w Jasionowie i maleńki domek ogrodnika. Ks. Józef uporządkował sprawy notarialne i wraz z ochotnymi parafianami przerobił wspomniany domek na tymczasową plebanię, wstępnie uporządkował obejście i zabrał się solidnie za kościół. Stara świątynia stanowiła właściwie drewniany szkielet. To, co dzisiaj prezentuje zmiennicka świątynia, jest owocem pracy i ofiarności parafian oraz proboszczowskiej zapobiegliwości. W kolejnych latach była budowa nowej plebanii, urządzanie cmentarza z kaplicą, dzwony, piękne ogrodzenie i mnóstwo ogrodowych nasadzeń i zalesień. Na tle pięknej parafialnej uporządkowanej ziemi, pierwszego proboszcza czekała równie urodzajna gleba ludzkich serc - parafian ze Zmiennicy. Ta swoiście neoficka parafia wymagała fundamentu duszpasterstwa ogólnego, w którym ks. Józef szczególnie z latami wyakcentował troskę o chorych i parafialną modlitwę o powołania kapłańskie i zakonne - doczekał się ich. Władza duchowna doceniała jego kapłańską gorliwość, odznaczając go honorowym tytułem kanonika EC i RM. W ciągu 28 lat proboszczowania, przy pomocy łaski Bożej, ks. Józef miał plon obfity. A Pan mówi: «Ten kto kocha swe życie, traci je...» (J 12, 25).
Mieć plon obfity i kochać życie, tzn. wypoczywać, używać, bawić się... Nie tak było w kapłańskim życiu ks. Józefa, w jego proboszczowskiej trosce o parafialne gospodarstwo. Ujawniał się w niej inżynier praktyk - złota rączka do spraw technicznych, której liczne ślady pozostały nie tylko w Zmiennicy, ale też wcześniej na przeżywanych wikariatach. Jako kapłan domator, pozostawał wiernym stróżem dla materialnej cząstki parafii i duchowym stróżem ludzkich dusz sobie powierzonych.
A Pan mówi: «...A kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne» (J 12, 25).
Zdrowia nie nadużywał, ale też zbyt o siebie nie dbał, bo i jak samemu przy obowiązkach parafialnych to czynić? Prawdziwe urlopy wypoczynkowe na palcach by można policzyć. A to świadectwo ostatnich godzin jego obecności przy ołtarzu w kościele parafialnym w niedzielę rano 4 lipca, ma bardzo głęboką wymowę.
A Pan mówi: «A kto chciałby mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie ja jestem, tam będzie I mój sługa» (J 12, 26).
Ks. Józef szedł za Panem Jezusem. Odwiedzający go koledzy i przyjaciele, gdy zastawali zamkniętą plebanię i nie słyszeli stuku narzędzi w jego inżynierskim warsztacie lub siekiery przy budynku gospodarczym, spotykali go w kościele klęczącego między balaskami, a tabernakulum. Czasem przekornie cichym głosem mówili za jego plecami: Józio, daj już spokój Panu Jezusowi - kolega przyjechał.
Ks. Józef szedł za Maryją, Matką Bożą, którą czcił i kochał przez swoje własne nabożeństwo. Każdego roku starał się prywatnie odbywać pielgrzymkę na Jasną Górę. A kiedy już nie mógł tam być, bardzo angażował się w gościnne przyjmowanie franciszkańsko-krośnieńskiej pielgrzymki zmierzającej przez Zmiennicę do Kalwarii Pacławskiej. Otwartość Proboszcza owocowała wyjątkową gościnnością miejscowych parafian, która znana jest i doceniana w Krośnie i okolicy.
A Pan mówi: «A jeśli ktoś mi służy, uczci go mój Ojciec» (J 12, 26).
Czym uczci Ojciec Niebieski swojego wiernego sługę? - Niebem! Wszak uczy nas św. Paweł Apostoł: «Nasza ojczyzna jest w niebie!».
Bracie kapłanie Józefie, bądź rychło w niebie. Modlimy się o to i prosimy Twojego Patrona św. Józefa, by Cię tam wprowadził. W swoim ziemskim życiu bywałeś do Niego podobny. Niewiele mówiłeś, podobnie jak On milczący na kartach Ewangelii, ale jak On dużo czyniłeś swoim skromnym kapłaństwem. Przyznać trzeba, że nie zawsze docenialiśmy Ciebie. Dlatego wołamy: Św. Józefie, bądź przewodnikiem do nieba dla naszego Brata kapłana Józefa, a dla nas pozostań opiekunem do szczęśliwej śmierci.
Starotestamentowy Tobiasz troszczył się o pochówek swoich zmarłych rodaków, będąc z nimi na obczyźnie i Pan mu za to błogosławił. Niech błogosławi i nam, biorącym udział w chrześcijańskim pogrzebie kapłana Józefa, poczynając od obecnego wśród nas Księdza Arcybiskupa Józefa. Amen”.
Po Mszy św. pogrzebowej, której przewodniczył Ksiądz Arcybiskup, zmarłego ks. proboszcza Józefa pożegnała parafialna delegacja, złożona z dziecka, ojca rodziny i kapłana rodaka. W imieniu rodziny zmarłego, uczestnikom pogrzebu wyrażał wdzięczność ks. Krzysztof Pacześniak, kuzyn ks. Józefa. Wdzięczne podsumowanie podjął dziekan brzozowski, ks. Franciszek Rząsa, zatroskany z serca i urzędu o osieroconą parafię. W swoim przemówieniu odczytał pismo kondolencyjne z Politechniki Warszawskiej, skierowane na ręce Księdza Arcybiskupa, świadczące o stałym kontakcie duchowym ks. Józefa Maca ze swoją pierwszą uczelnią. W kondukcie pogrzebowym, trumna z ciałem ks. Józefa została złożona w grobie na parafialnym cmentarzu. „Niech odpoczywa w pokoju wiecznym”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu