Rankiem 25 lipca, w dniu odpustu staliśmy już na placu z tyłu katedry w Santiago de Compostela i obserwowaliśmy paradę karabinierów, poczty sztandarowe oraz organizowanie się królewskiego orszaku. Na chwilę przed godz. 10.30, o której miała być sprawowana dla króla i jego gości uroczysta Msza św., pojawił się sam Juan Carlos wraz z małżonką. Podczas gdy król i królowa szli środkiem placu po dywanie prowadzącym do schodów katedry, ludzie wiwatowali: VIVA REI!, VIVA REI! Po dwóch minutach tym samym dywanem przeszedł główny orszak liturgiczny z całym Episkopatem hiszpańskim i wieloma biskupami z całego świata. Przejście pary królewskiej obserwowałem z odległości ok. 15 m. Niesamowite było olbrzymie kadzidło, które wpuszczone w ruch latało dosłownie nad głowami zgromadzonych, budząc powszechne owacje i oklaski.
Tłum powoli gęstniał i malała szansa na wejście naszej wrocławskiej grupki do katedry na Eucharystię przeznaczoną dla pielgrzymów o godz. 12.30. A jednak stał się cud i dostaliśmy się chyba wszyscy. Staliśmy z samego przodu, przed ołtarzem głównym, ok. 10 m od grobu św. apostoła Jakuba. Msza była wielkim przeżyciem. W jej trakcie dziękowaliśmy św. Jakubowi za to, że wybrał nas, a zwłaszcza Andrzeja i Staszka, abyśmy szli jego śladami za Jezusem. Ewangelię po hiszpańsku, bardzo symboliczną dla nas, można było nieco zrozumieć. Była w niej mowa o tym, jak matka Jakuba prosiła Jezusa, aby jej synowie w Królestwie Bożym zasiadali po obu Jego stronach.
Po Mszy św. dowiedziałem się, ze Staszek Ozdoba, który w naszym wrocławskim kościele pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego od szeregu już lat codziennie uczestniczy w Mszy św. porannej, wyszedł bardzo wcześnie z Albergue (miejsca noclegu), dotarł do katedry na długo przed królewskim orszakiem i modlił się w niej. I nikt go nie wyprosił, gdy rozpoczynała się Eucharystia z udziałem królewskiej pary i ważnych osobistości! Myślę, że pieszą pielgrzymką o długości ponad 3500 km, na którą wyruszył z Andrzejem 6 kwietnia 2010 r., na pewno zasłużył sobie, aby wraz z królem Hiszpanii uczestniczyć w Eucharystii.
Na koniec, jako ciekawostkę podam fakt, że podczas pielgrzymki schudłem 10 kg, Andrzej Kofluk prawie 20 kg a Staszek - lepiej nie mówić - prawie znikł! Mówi jednak, aby się o niego nie martwić, bo ma wilczy apetyt i szybko nadrobi straty. Oby, bo na oko waży teraz jakieś 30 kg. Do zobaczenia we Wrocławiu!
Santiago de Compostela, Hiszpania, 25 lipca 2010 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu