Reklama

Kapelan na wojnie

Niedziela wrocławska 33/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiele słów w ostatnich miesiącach zostało wypowiedzianych na temat zaangażowania naszego kraju w misję w Afganistanie. Przypadające 15 sierpnia Święto Polskiego Wojska z pewnością doda do tej dyskusji kolejne. „Niedziela Wrocławska” postanowiła przybliżyć swoim Czytelnikom posługę żołnierzy szczególnych. Na misjach, jak inni, przebywają przez wiele miesięcy, odprawiają Msze św., spowiadają, a czasem są potrzebni tylko po to, aby inni mogli się wygadać.

Paweł Trawka: - W Polsce wiele mówi się o obecności wojsk koalicyjnych w Afganistanie i udziale w tej misji polskich żołnierzy. Jak jednak wygląda afgańska wojna i walczący w niej polscy żołnierze z perspektywy kogoś, kto był w Afganistanie i widział, co nasi żołnierze tam robią?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. mjr Władysław Jasica: - Prasa na pewno jest nieprzychylna operacji afgańskiej. Wiadomo, przemawiają do nas suche fakty, mówiące o ludziach, którzy tam zginęli, którzy oddali swoje życie lub zostali ranni. To na pewno wywołuje reperkusje i pytanie, czy powinniśmy tam być. Ale musimy także pamiętać o tym, że weszliśmy do NATO, że jesteśmy zobowiązani pewnymi umowami, które z jednej strony dają nam bezpieczeństwo, a z drugiej zmuszają nas, aby to bezpieczeństwo dawać innym. Trzeba pamiętać, że w Afganistanie jesteśmy tymi, którzy nie pojechali by zabijać, tylko, aby zanieść pokój. Afgańska ludność prawie od dwustu lat jest uwikłana w wojnę. Zmieniają się tylko przeciwnicy. Niepokój o dzień powszedni, o dziecko, o siebie, o to wszystko, co wkoło się dzieje - to chleb powszedni Afgańczyków. I czasami właśnie koalicyjny żołnierz jest tym, który daje gwarancję dla wioski, dla danego plemienia, który sprawia, że bezpiecznie można położyć się spać. Jest też rozbudowana pomoc humanitarna, typu CIMIC (ang. Civil-Military Cooperation, oznacza współpracę cywilno-wojskową - przyp. red.). Ile razy jechaliśmy do szkół, wiosek... Mieszkańcy żyją tam w bardzo trudnych warunkach, dla nas bardzo prymitywnych, w lepiance, ziemiance. Zawozimy im żywność, najpotrzebniejsze ubrania, to wszystko czego brakuje. Bo to biedny kraj, gdzie śmiertelność jest potężna, gdzie średnia wieku wynosi tylko 27 lat.

- Na czym polega praca kapelana w takim miejscu, bo przecież nie jeździ ksiądz na patrole bojowe?

- Kapelan ma pod sobą nie jedną, ale kilka baz. Aby przedostać się z bazy do bazy i dojechać do chłopaków, którzy są o kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów trzeba, niestety, wsiąść w wóz patrolowy i wyruszyć w teren. Szczególnie w bazach wysuniętych, tzw. firebase’ch obecność kapelana jest bardzo pożądana. Wielu żołnierzy uczestniczy w praktykach religijnych, we Mszy św., przystępuje do spowiedzi. Chcą też, aby z nimi po prostu porozmawiać, pobyć. Każda baza jest inna, każda ma swoje problemy, swoje życie. Jeżeli chcemy stworzyć komfort ludziom, którzy tam żyją i służą, to zarówno od strony psychologa, jak i kapelana, ich obecność jest wskazana. Dlatego, co pewien czas w każdej z tych baz starałem się być.

- Jak wygląda zwyczajny dzień kapelana na misji?

- Z jednej strony jest to tzw. dzień świstaka, czyli każdy zaczyna się i kończy tak samo. A z drugiej strony dni bardzo różnią się między sobą. Kiedy jest się u siebie na miejscu w rodzimej bazie, jest luźniej. Bywają jednak dni gdy jechałem do chłopaków, narażając się na niebezpieczeństwo, a na miejscu spotykałem nowe problemy. I choć to ryzykowne, chce się wracać. Kiedy pierwszy raz pojechałem na misję, lekarz, który był już osiem razy misjach, powiedział mi: wiesz co, albo przeżyjesz tę misję i powiesz - nigdy więcej, albo będziesz chciał jechać na kolejną. Po tamtej rozmowie byłem jeszcze na dwóch misjach i to jest coś niesamowitego. Taka ciekawość życia, ciekawość doznań i też chęć sprawdzenia siebie jako człowieka.

- Na czym więc polega rola kapelana w spotkaniu twarzą w twarz z żołnierzami, którzy służą na wysuniętych posterunkach?

- Po prostu, spotyka się zwyczajnie dwóch ludzi. Mówimy o swoich problemach, o tym co boli, co nęka, ale mówimy też o swoich radościach, o tym wszystkim, co staje się chlebem powszednim misjonarza. Można powiedzieć, że te relacje międzyludzkie to coś, co w naszych polskich realiach nie mieści się w głowie. Tam dla siebie naprawdę jesteśmy inni.

- Ale przecież nie wszyscy żołnierze są wierzący? Jakie kwestie duszpasterskie wysuwają się na pierwszy plan w takich miejscach?

- Tutaj górę biorą kwestie ogólnoludzkie. Kwestia bezpieczeństwa, strachu, rozłąki, tego wszystkiego co zwyczajne, co wraz z kurzem zostawiamy w Afganistanie. Trzeba być z ludźmi i rozmawiać o tym, co dzieje się w Polsce, ale też o sprawach, które dzieją się na afgańskiej ziemi, o trudnościach, dylematach, rozterkach, o tym wszystkim, co ci ludzie aktualnie przeżywają. Wystarczy, że kapelan po prostu tam będzie, że będzie chciał wysłuchać tego, co ludziom gra w sercu i czego chcą się na chwilę przynajmniej pozbyć, od czego chcą się uwolnić. To jest bardzo istotne zadanie.

- Mówił ksiądz o tym, że afgańska ziemia, według wielu, jest zapomniana przez ludzi i Boga. Ale czy jest to też miejsce szczególnych spotkań z Panem Bogiem np. w sytuacjach granicznych?

- Nawet niekoniecznie musi dochodzić do sytuacji granicznych. Czasami sama świadomość pobytu tam sprawia, że ludzie zaczynają patrzeć na pewne wartości i cały świat zupełnie inaczej. Niekiedy ci, którzy w Polsce mijają się z Panem Bogiem, właśnie w tej rzeczywistości na nowo odnajdują Pana Boga. Znam kilka przypadków nawrócenia, będących wynikiem przebywania na misji, której realia sprawiły, że żołnierze znaleźli Pana Boga.

- Afganistan to miejsce odległe od rodzinnych stron. Jak żołnierze przeżywają to oddalenie, szczególnie w okresie świąt, czasu, który tradycyjnie spędza się w gronie najbliższych?

- Dzięki Bogu mamy jeszcze łączność. Każdy żołnierz ma prawo do łączności na telefon komórkowy, stacjonarny, mamy do dyspozycji internet, możemy więc komunikować się z najbliższymi. To oczywiście nie zawsze wystarcza. Są takie momenty, kiedy chcielibyśmy być z najbliższą osobą twarzą w twarz, oko w oko, a nie ma takiej możliwości. Ale jadąc na misję, jedziemy służyć i żyć w trudnych realiach i każdy zdaje sobie z tego sprawę. Niemniej są takie momenty, jak święta, kiedy każdy chce się dobić do telefonu, każdy po opłatku chce złożyć życzenia swoim najbliższym, którzy są w Polsce.

- Święta to też czas szczególnych wspomnień. Ma ksiądz jakieś szczególne wspomnienia z Afganistanu?

- Są w życiu księdza takie Msze św., które się pamięta. Pamięta się swoją Mszę prymicyjna, ale chyba drugą taką Mszę odprawiłem w Afganistanie w święto Bożego Narodzenia, gdzieś po południu. Pojechaliśmy do chłopaków, którzy byli osłoną mostu 211 i tam na Hummerze celebrowałem Eucharystię, gdzie jeden z żołnierzy akompaniował na akordeonie jak Tomek Czereśniak z „Czterech Pancernych”. Ta cudowna modlitwa, do której nikt nikogo nie zmuszał, była taka wspaniała i sugestywna, że chyba na zawsze pozostanie wszystkim w pamięci. Trudno także zapomnieć szczególną atmosferę, którą tam stworzyliśmy i łamanie opłatkiem, podczas którego życzyliśmy sobie „szybkiego i całego” powrotu do domu. A jeśli w ten wigilijny wieczór gdzieś w kącie naszego namiotu spadła łza, no cóż, to normalne i ludzkie.

- Te łzy na pewno też spadają w momentach, kiedy niektórzy z żołnierzy zostają ranni czy giną w czasie wojny. Jak żołnierze reagują, gdy któryś z ich towarzyszy broni oddał życie w sprawie, której służą?

Reklama

- Na pewno nie są to łatwe momenty. Zdarzyło mi się je przeżywać kilka, żeby nie powiedzieć, kilkanaście razy. To chwila, kiedy w bazie nastaje wielka cisza. Cisza, która mówi i spojrzenia, które mówią. Tak naprawdę innego tematu nie ma. Ale mimo wszystko zawsze pojawia się refleksja. Zawsze temu z nas, który odszedł na wieczną wartę oddajemy pełen honor. Jest Msza w jego intencji, jest uroczyste pożegnanie, na helipadzie jest przetransportowanie ciała i oddanie honorów przez sojusznicze armie w bazie Bagram. To wszystko przemawia i to bardzo mocno. Te momenty są szczególnymi rekolekcjami, które tam się wydarzają. I na pewno nie są to łatwe rekolekcje, bo zawsze zostaje po nich żal, smutek i pustka. Zawsze zostaje takie wielkie rozgoryczenie, bo mieliśmy wrócić wszyscy, a jednak komplet został nadszarpnięty. Ale zawsze jest też refleksja pozytywna, jakaś taka mobilizacja aby, nie daj Boże, taka sytuacja się nie powtórzyła, aby się jeszcze raz uzbroić się w cierpliwość i szeroko otwarte oczy.

- Był moment, w którym bał się ksiądz o swoje życie?

- Jest takie powiedzenie misyjne, że tylko głupiec się nie boi. Do głupców się nie zaliczam, więc było kilka razy, może bardziej w Iraku, kiedy byłem na dość trudnej zmianie, gdzie co drugą noc mieliśmy ostrzały artyleryjskie bazy, gdzie naprawdę pociski spadały bardzo blisko. Jest moment trwogi i strachu, ale nie jest to strach, który paraliżuje, który odbiera ręce, nogi, mózg czy oczy. To jest strach, który jak gdyby wzbudza ostrożność. To jest bardzo istotny strach, którym się żyje. Na pewno na pierwszy patrol jedzie się z drżącym sercem, ale na kolejny jedzie się już z przyjaciółmi. Wtedy człowiek bardziej zajęty jest rozmową, aby ten czas szybko minął, a nie myśli o tym, co może go spotkać. Ale mimo wszystko pomoc tych, którzy żyją koło mnie, którzy ze mną dzielą ten misyjny chleb i te same problemy, wzajemne emocjonalne wsparcie, to jest coś, co pozwala przetrwać kolejny trudny dzień.

- Jak więc zmieniają się żołnierze w czasie takiej służby?

- To już jest bardzo indywidualna kwestia. Zazwyczaj żołnierz, który jedzie na misję zmienia optykę widzenia, zmienia percepcję świata, bo nieprawdą jest, że misja nie zmieni człowieka. Może zmienić pozytywnie, może zmienić negatywnie, ale zazwyczaj większość tych zmian jest na plus.

- Czego należy życzyć polskim żołnierzom?

- Przede wszystkim bezpiecznego powrotu, aby wszyscy cali i zdrowi, w komplecie zameldowali się na miejscu w Polsce, na polskiej płycie lotniska, by poczuli radość mokrego powietrza i zielonej trawy. Tego trzeba życzyć. A wtedy też i spotkania z rodziną, i właściwego nastroju, który z pewnością przyjdzie.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Papież do Polaków: bądźcie wierni dziedzictwu św. Jana Pawła II

2024-04-24 09:58

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

św. Jan Paweł II

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

„Pozostańcie wierni dziedzictwu św. Jana Pawła II. Promujcie życie i nie dajcie się zwieść kulturze śmierci” - powiedział Franciszek do Polaków podczas dzisiejszej audiencji ogólnej.

Oto słowa Ojca Świętego:

CZYTAJ DALEJ

Nie tylko duchowa przestrzeń

2024-04-25 11:15

[ TEMATY ]

Kurs Alpha

Parafia Czerwieńsk

Archiwum parafii

24 kwietnia odbyło się czwarte spotkanie. Uczestniczyło w nim ponad 40 osób.

24 kwietnia odbyło się czwarte spotkanie. Uczestniczyło w nim ponad 40 osób.

W parafii pw. św. Wojciecha w Czerwieńsku trwa Kurs Alpha.

To cykl 11 spotkań prowadzący do poznania i przypomnienia podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej podanych w ciekawej i dynamicznej formie. Na każde ze spotkań składają się wspólny posiłek, katecheza i rozmowa w małej grupie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję