Reklama

W służbie Odkupicielowi

Niedziela bielsko-żywiecka 45/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. PIOTR BĄCZEK: - Najpierw chciałbym zadać pytanie o biskupie zawołanie. Wokół jakich wątków krążą myśli Księdza Biskupa w tym względzie?

BP PIOTR GREGER: - Z pewnością biskupie zawołanie będzie skupione na tematyce, która w moim kapłaństwie ciągle mi towarzyszy. Tak się składa, że rozpocząłem swoje studia w seminarium w 1983 r., kiedy to odbywała się 2. pielgrzymka Jana Pawła II do Polski i wówczas miało miejsce spotkanie z Papieżem na katowickim lotnisku Muchowiec (20 czerwca). Mój rocznik obrał sobie za patrona Chrystusa Odkupiciela, z tej racji, że w 1983 r. obchodzono Rok Odkupienia. Tajemnica ta była mocno wpisana w życie kleryckie, wiele na ten temat czytaliśmy, była już wtedy encyklika „Redemptor hominis”, pojawiały się kolejne dokumenty w związku z obchodami Roku. Po święceniach prezbiteratu zostałem skierowany na pierwsze parafie w formie zastępstw wakacyjnych, których patrocinium ściśle nawiązywało do tematyki odkupienia. Pierwsza poświęcona była tajemnicy Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, a druga męczeństwu Jana Chrzciciela - tego, który przygotowywał drogę Odkupicielowi. Św. Jan jest także patronem mojego rodzinnego miasta Mysłowic. Po zastępstwach wakacyjnych przyszedł czas na pierwszą stałą placówkę w Bielsku-Białej na oś. Karpackim pw. Jezusa Chrystusa Odkupiciela Człowieka. Dziś widzę to wszystko jako pewien znak. Po 6 latach posługi wikariuszowskiej skierowany zostałem na studia specjalistyczne ze wskazaniem zamieszkania w parafii św. Pawła. Ten patron w swoich listach często porusza temat odkupienia. Kiedy dowiedziałem się o decyzji Papieża o mojej nominacji, razem z bp. T. Rakoczym zdecydowaliśmy, by tę decyzję ogłosić 22 października, czyli w 1. liturgiczne wspomnienie bł. Jana Pawła II. Tajemnica Odkupienia i osoba Jana Pawła II stanowią niejako klamrę spinającą moje dotychczasowe kapłaństwo. Z pewnością zatem moje biskupie zawołanie będzie związane z misterium odkupienia.

- Zapewne tak ważny moment w życiu kapłana, jak nominacja biskupia, skłania do refleksji nad własnym życiem. Jakie wydarzenia w opinii Księdza Biskupa wycisnęły najmocniejsze piętno decydując o takim, a nie innym rysie duchowo-intelektualnym?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Mówiąc o szkole rozumienia wiary, a później Kościoła, zawsze trzeba sięgnąć do początków, czyli do rodzinnego domu. To jest środowisko, w którym człowiek dorasta i tam kształtują się fundamenty, zręby osobowości. Miałem to szczęście, że moja rodzina zawsze była blisko Kościoła, nawet w wymiarze przestrzennym, bo dom rodzinny znajduje się nieopodal świątyni. Ale ważne jest, że byliśmy blisko duchowo: zawsze zaangażowani w to, czym żyje parafia, czuliśmy się odpowiedzialni za Kościół. Szczególnie osoba mojej mamy, która po dziś nie wyobraża sobie dnia bez Eucharystii, nawet wtedy, kiedy jej zdrowie odmawiało posłuszeństwa, robiła wszystko, by te parę kroków do kościoła pokonać i uczestniczyć w Liturgii. Ważną rolę na mojej kapłańskiej drodze odegrali duszpasterze, a byli to kapłani wielkiego formatu. Każdy na swój sposób był inny i na swój sposób dołożył swoją cząstkę w kształtowaniu się we mnie postawy wiary, odpowiedzialności, później kiełkowania kapłańskiego powołania. Niektórzy są już po drugiej stronie życia, ale wszystkim im serdecznie dziękuję i obejmuję swoją modlitwą. Zwłaszcza mam tu na myśli ks. Arnolda Woźnicę, nieżyjącego już proboszcza rodzinnej parafii. To był kochany człowiek, o ogromnym sercu, przez wielu ludzi bardzo lubiany. Przez ponad 20 lat przewodził naszej parafii. I, co znamienne, w tym czasie z niewielkiej, bo liczącej niecałe 5 tys. wiernych wspólnoty, wyszło 6 kapłanów. To jest jakiś znak. Dziś, kiedy patrzę na ks. Woźnicę widzę w nim to, co objawia Ewangelia: obraz Dobrego Pasterza. Zawsze otwarty dla ludzi, szczery, gotowy do pomocy.

- Podczas ostatniego nabożeństwie fatimskiego, któremu Ksiądz 13 października przewodził, padły słowa, że chcąc być dobrym nauczycielem, trzeba być najpierw dobrym uczniem. Od kogo uczył się i czerpał na drodze teologicznego rozwoju przyszły biskup?

- Zawsze interesowała mnie teologia praktyczna, szeroko rozumiana, a później zagadnienia z zakresu liturgiki. Jest to z pewnością pokłosie tego, że od 7 roku życia byłem ministrantem, przechodziłem wszystkie szczeble służby liturgicznej, od lektora, kantora, do ceremoniarza. Siłą rzeczy, kiedy trzeba było przygotować jakąś uroczystość, należało sięgnąć po literaturę fachową, która w tamtych czasach już zaczynała się pojawiać, bo wcześniej jej w Polsce nie było. Jeśli chodzi o polską literaturę, to takim mistrzem klasyki był ks. Wacław Świerzawski. Choć to trudna lektura, to jest mi bardzo bliska. Dalej opracowania wielu innych teologów: ks. Romualda Raka, ks. Rudolfa Zielaski, ks. Franciszka Blachnickiego, ks. Wojciecha Danielskiego, ks. Bogusława Nadolskiego, ks. Czesława Krakowiaka i ks. Helmuta Sobeczki. Później w toku studiów trzeba było sięgać do coraz to nowych autorów i tekstów bardziej źródłowych, zwłaszcza encykliki Piusa XII „Mediator Dei”, soborowej Konstytucji o Liturgii „Sacrosanctum Concilium”, instrukcji wykonawczych do tego dokumentu, a także literatury przedstawicieli ruchu odnowy liturgicznej, Prospera Gueranger’a, Odo Casela czy Romano Guardiniego.

Reklama

- W jednym z wywiadów zdradził Ksiądz skąd wzięło się zainteresowanie sportem zaszczepione w młodym chłopaku przez ojca - najpierw sportowca, potem działacza. Jakie sportowe wydarzenie zapadło w pamięć najmocniej?

- Trzy, w których uczestniczyłem osobiście. Pierwsze w 1976 r. w Spodku, kiedy w hokeja na lodzie po raz pierwszy i ostatni Polacy wygrali 6:4 z ekipą ZSRR. To było epokowe wydarzenie, o którym „Trybuna Robotnicza” napisała na ostatniej stronie, tak że ledwo to było widać. Myśmy okupili to tym, że na drugi dzień przegraliśmy z Czechami 0:12 i ostatecznie spadliśmy z grona drużyn należących do światowej elity. Drugie wydarzenie: 1 maja 1982, kiedy reprezentacja Polski grała na Stadionie Śląskim z NRD. To były czasy Antoniego Piechniczka, jeden z meczów decydujących o awansie do mistrzostw świata. I wtedy wygraliśmy 1:0 po bramce Andrzeja Buncola. W ogóle wszystkie mecze na tym stadionie były wtedy wydarzeniami na skalę kraju. Moja mama, choć się sportem nie interesowała, wychodziła wtedy do sklepów, bo były puste, gdyż wszyscy patrzyli w telewizor i łatwiej było coś kupić. Z domu na stadion samochodem było raptem 20 minut, a z racji pracy ojca mieliśmy łatwy dostęp do biletów. I trzecie wydarzenie - mistrzostwa Europy w boksie, choć tą dyscypliną mniej się interesowałem. To było zwycięstwo Andrzeja Biegalskiego nad Wiktorem Uljaniczem z ZSRR. Wymieniam oczywiście wydarzenia w skali reprezentacji Polski, bo tych ligowych było znacznie więcej.

- Teraz czynne kibicowanie chyba nie wchodzi w grę? Choć z drugiej strony, wierzący sportowcy też potrzebują duszpasterskiej opieki...

- Mam kontakt z piłkarzami Podbeskidzia, z działaczami. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że to moje sportowe hobby nie będzie mogło być realizowane na taką skalę jak wcześniej. Z pewnością będę sportowcom towarzyszył na tyle, na ile to możliwe, głównie przez śledzenie wyników w mediach, ale też będę się modlił o ducha fair play i rywalizacji z zachowaniem wszystkich zasad etyki.

- Jeden z klasyków kaznodziejstwa powiedział, że prawdziwy kaznodzieja zawsze powinien mieć w jednej ręce Pismo Święte, a w drugiej gazetę. Co będzie trzymał w dłoniach nowy biskup?

- Na pewno Pismo Święte. Ale dla mnie, jako liturgisty, w tej drugiej ręce na pewno będą księgi liturgiczne. Odnoszę wrażenie, że jako księża - mówię tu także o sobie - nie do końca wgłębiamy się w to wielkie bogactwo teologii, które w tekstach źródłowych jest zawarte. Praktyka pokazuje, że kupujemy księgę, zaczynamy sprawować obrzędy, a we wprowadzeniu teologiczno-pastoralnym jest zawarte całe bogactwo treści, którą później celebrujemy. Jeśli weźmiemy pod uwagę zasadę sięgającą korzeniami V wieku „lex orandi-lex credendi” (prawo modlenia jest prawem wierzenia - przyp. PB) to staje się jasne, że oprócz Pisma Świętego jako tekstu natchnionego, podstawowym źródłem są księgi liturgiczne, a zwłaszcza Mszał. Przywołam tutaj tytuł jednej z książek, która jest zbiorem artykułów poświęconych celebracji liturgii eucharystycznej: „Mszał księgą życia chrześcijańskiego”. I ja tak tę liturgiczną księgę traktuję.

- Można się zatem spodziewać, że z tą dziedziną teologii będzie się wiązać praktyka duszpasterska Księdza Biskupa?

- Liturgia jest mi droga. Chcę widzieć w niej, na ile potrafię i na ile ją znam, to czym ona jest z natury: źródło teologii, źródło nauczania, fundament pasterskiego posługiwania. Często niedzielne homilie, które głosiłem, odnosiły się w treści nie tylko do czytań mszalnych, ale także do tekstów euchologijnych (modlitw zamieszczonych w Mszale - przyp. PB). Warto to robić, bo jest tam całe bogactwo treści - moim zdaniem - jeszcze nie wykorzystanych. To skłania do bardziej intensywnego pochylenia się nad tym, co jest zapisane w księgach liturgicznych.

- Czy widzi już Ksiądz Biskup jakieś obszary, na których w sposób szczególny skupiać się będzie jego posługa pasterska?

- Na to pytanie szczegółowo nie odpowiem, bo o tym decyduje Biskup Ordynariusz. Biskup pomocniczy ma być pomocny biskupowi diecezjalnemu i ja tak właśnie widzę swoją przyszłą posługę. Ordynariusz zdecyduje i ja zrobię to, czego on ode mnie będzie oczekiwać. Może nie zawsze będę mógł wszystko zrobić doskonale, bo będę się tego stopniowo uczył. Uważam, że mam pewne doświadczenie kapłaństwa, prawie 23 lata posługi. Idę więc z nadzieją, z mocą z Chrystusa, by służyć Odkupicielowi. Pius XI powiedział, że każdy człowiek, bez względu na to, w jakich żyje warunkach, potrzebuje tego samego: żyć na miarę własnej godności. Myślę, że każdy duszpasterz, a zwłaszcza biskup powołany jest do tego, aby na miarę własnych możliwości, we współpracy z innymi, z kapłanami, ze świeckimi być odpowiedzialnym za to, by nadawać poczucie godności tym, którym się posługuje. Zwłaszcza tam, gdzie tej godności brakuje, gdzie jest zachwiana w świadomości ludzi - tam trzeba ją przywracać. Dokonuje się to przez świadectwo słowa, przez sprawowanie liturgii i przez caritas, czyli przez wszystkie obszary i formy realizacji ewangelicznej miłości. Te trzy obszary mieszczą się w wezwaniu do służby Odkupicielowi.

- Kościół partykularny jest dla biskupa domem. Jak scharakteryzowałby Ksiądz Biskup Kościół bielsko-żywiecki, co jest jego największym atutem, wartością?

- Myślę, że zadania biskupa w diecezji wynikają z jej specyfiki. Mamy dwie tradycje religijne i kulturowe, które od 20 lat wzajemnie się przenikają. Ponadto nasza diecezja jest bardzo zróżnicowanym środowiskiem: od miast, poprzez mniejsze miejscowości, wioski, skończywszy na małych przysiółkach. W perspektywie Kościoła w Polsce, jeśli chodzi o religijność, nasza diecezja jest dosyć żywą. Mamy oczywiście duże zróżnicowanie form tej religijności: począwszy od tradycyjnej, poprzestającej na niedzielnej Mszy, aż do aktywności grup formacyjnych młodzieży i dorosłych. Z pewnością trzeba większą wagę przyłożyć do zdynamizowania dzieci i młodzieży. Jeśli tej grupy wiekowej zabraknie teraz w Kościele, to później nie będziemy mieć dorosłych. Na to także wskazywał Nuncjusz Apostolski w Polsce mówiąc, że to paląca potrzeba w skali całego kraju. Nasza diecezja nie jest tutaj wyjątkiem.

- Jak Ksiądz Biskup widzi rolę mediów - prasy, radia, internetu w posłudze pasterskiej biskupa?

- Media są od tego, aby przekazywać prawdę, taką jaką ona jest. Ale nie możemy zapominać, że to jest rola służebna. Media nie stanowią wartości samej w sobie, tylko mają służyć człowiekowi i społeczeństwu. Jeśli takie będę pełniły zadania to żaden polityk, ani biskup, ani nikt inny, nie będzie miał oporu, aby w nich wystąpić. Jeśli natomiast widzi się w tym jakiś podstęp, nieuczciwość intencji to rodzi się jakiś naturalny odruch pewnego dystansu. Chodzi o to, by nie być wykorzystanym w instrumentalny sposób. Reasumując: jeśli media będą traktowały poważnie swoją misję to widzę ten kontakt jak najbardziej pozytywnie.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Biskup nominat Krzysztof Nykiel: pragnę z ojcowskim sercem służyć Chrystusowi w Kościele

2024-05-03 14:57

[ TEMATY ]

ks. Krzysztof Nykiel

@VaticanNewsPL

bp Krzysztof Józef Nykiel

bp Krzysztof Józef Nykiel

Pragnę z ojcowskim sercem służyć Chrystusowi w Kościele. Serce Ojca, to serce w którym jest miejsce dla każdego, dlatego pragnieniem jest to, aby moja posługa, jako następcy Apostołów, była właśnie w ten sposób przeżywana i realizowana - powiedział Vatican News - Radiu Watykańskiemu regens Penitencjarii Apostolskiej, biskup nominat Krzysztof Józef Nykiel, którego 1 maja Papież Franciszek mianował biskupem.

Motto biskupie ks. prałat Nykiel zaczerpnął z tytułu listu apostolskiego Ojca Świętego „Patris Corde” („Ojcowskim sercem”) ogłoszonego w 2020 roku i związanego z zapowiedzianym wówczas Rokiem św. Józefa. „Niewątpliwie ważną rolę w moim życiu i posłudze kapłańskiej odgrywa postać św. Józefa. Czuję się duchowo z nim związany” - podkreślił ks. Nykiel. Biskup nominat zaznaczył, że owocem przemyśleń i studiów nad postacią św. Józefa i jego rolą w życiu Maryi i Józefa jest książka jemu poświęcona, która w polskim tłumaczeniu ukaże się w najbliższych dniach.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 5.): Ile słodzisz?

2024-05-04 22:24

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

W czym właściwie Maryja pomogła Jezusowi, skoro i tak nie mogła zmienić Jego losu? Dlaczego warto się Jej trzymać, mimo że trudności wcale nie ustępują? Zapraszamy na piąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że czasem Maryja przynosi po prostu coś innego niż zmianę losu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję