Reklama

Malta - wyspa Caravaggia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jego życie było mroczne jak cień na obrazach, a geniusz jego sztuki jaśniał jak światło, które malował. Jego opiekunami i mecenasami byli najwyżsi dostojnicy kościelni, bankierzy, przedstawiciele włoskiej arystokracji, a on sam obracał się w środowisku tawern, karczm, rzymskich zabijaków. Często się awanturował i zadzierał z prawem. Mówiono, że w jego duszy panuje ciemność, jakby nie było tam Boga ani żadnej dobrej myśli, że jego prace są wulgarne i pełne okrucieństwa. Jednocześnie mówiono, że jest geniuszem, który jak nikt inny naśladuje naturę, a świętym nadaje rysy prostych, zwykłych ludzi. Wiele jego prac nie znalazło zrozumienia z powodu tego zbliżenia świętości z codziennością, a mimo to wiszą w najważniejszych muzeach świata, przed innymi, zdobiącymi kościoły do dziś modlą się rzesze ludzi. Michelangelo Merisi da Caravaggio prowokował, inspirował, wzruszał, zachwycał…
Przybył na Maltę 1607 r. w wieku 36 lat będąc uciekinierem ściganym za zabójstwo. Jednocześnie trafił na tę niedużą wyspę jako jeden z najsławniejszych włoskich malarzy. Pragnął starać się o przyjęcie do grona kawalerów maltańskich, zakonników - rycerzy. Wspólnota powstała w czasach wypraw krzyżowych i cieszyła się w Europie ogromnym prestiżem. W swoje szeregi kawalerowie maltańscy przyjmowali mężczyzn szlachetnie urodzonych, z dobrym pochodzeniem. Ale rycerzem mógł stać się także ktoś, kto wyróżniał się szczególnymi zaletami, cechami, kto mimo niższego statusu społecznego wykazał się pewnymi zasługami. I do takiej wspólnoty chciał wstąpił mistrz światła i cienia, realizator trydenckich postanowień odnośnie sztuki, twórca dramatyzmu i realizmu w przedstawieniu religijnych tematów.
Zyskał przychylność ówczesnego wielkiego mistrza Alofa da Wignacourta, który dostrzegł powołanie u Caravaggia i czynił starania, aby przyjąć malarza w szeregi kawalerów maltańskich. Pragnął też wykorzystać talent Michelangela, aby mieć na wyspie jak najwięcej jego prac. Malta poprzez obecność na niej rycerzy zakonników z różnych narodów odbijała niejako całą Europę. Wszystko, co było najlepsze i najpiękniejsze, godne podziwu na kontynencie, musiało znaleźć się na wyspie. Stolica kraju Valleta, wapienne miasto w ciepłym piaskowym kolorze, latem upalna, zimą wietrzna była właśnie na ukończeniu. Wąskie, kręte uliczki schodziły do morza, miasto otaczały mury obronne. Różnojęzyczny tłum - mieszkańcy, kupcy, zakonnicy, malarze, architekci, budowniczowie. Siedziby kawalerów maltańskich, tzw. oberże (dziś muzea, urzędy lub budynki użyteczności publicznej) były okazałymi renesansowymi budowlami. Rodzący się barok znajdował odzwierciedlenie w nowo budowanych kościołach, zadziwiając przepychem.
W lipcu 1608 r. Caravaggio złożył śluby - czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, otrzymał krzyż i płaszcz prezbiterialny. Biografowie podają, że czas spędzony na wyspie był najszczęśliwszym okresem w jego życiu. Kiedy ktoś wstępował do zakonu, wnosił do niego posag. Nie inaczej było z Michelangelem. Co wniósł do zakonnej wspólnoty? Obraz „Ścięcie św. Jana Chrzciciela”. Jan był patronem kawalerów maltańskich i jego święta były uroczyście obchodzone. To płótno to największa praca malarza, hołd dla zakonu, którego członkowie byli wzorem cnót rycerskich w Europie.
Przedstawia scenę znaną z Ewangelii, ale oczywiście artysta pokazał ją zgodnie ze swoim sposobem opowiadania. Asymetryczna kompozycja wprowadza dynamikę i napięcie. Jan odmiennie od dotychczasowych przedstawień nie klęczy, tylko leży, a nad nim pochyla się oprawca ze sztyletem w dłoni, aby odciąć głowę zabitego świętego. Oszczędna kolorystyka skupia wzrok widza na czerwonej szacie Jana - symbolu krwi i męczeństwa. Jego piękna twarz ma pogodny wyraz i emanuje spokojem. Scenie ścięcia przyglądają się z jednej strony więźniowie, z drugiej jej uczestnicy - Salome, służąca i urzędnik. Jest to jedyny obraz podpisany przez artystę, smuga krwi wypływająca z głowy Jana tworzy litery „F Michele” - frater Michele, co świadczy o tym, jak dumny był malarz z przyjęcia go do rycerskiego zakonu. Dla niego to nie tylko prestiż, ale też okazja do odpokutowania dawnych win. Caravaggio był bardzo dumny z tej pracy, nowicjusze wchodzący do kaplicy poruszeni, a wielki mistrz da Vignacourt podarował artyście złoty łańcuch i 2 niewolników.
W świętej historii Caravaggio jak zawsze pokazał prawdę o człowieku. Nie ma tu zastępów anielskich, które poniosą duszę świętego do raju, tylko groza więziennego dziedzińca, krew, tortury i okrucieństwo. A jednak jest w tym płótnie zamyślenie nad sensem męczeństwa i pokory. Uniwersalna myśl, że ten, kto broni prawdy i innych wartości, nawet jeśli odda życie, pozornie zostanie pokonany, tak naprawdę zwycięży. Z osobą św. Jana Chrzciciela mogą identyfikować się wszyscy, którzy choćby za cenę życia nie uznają kompromisów, półprawd, nie idą na ugody, są wolni od wszelkich krępujących powiązań.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję