Ojciec Wenanty Katrzyniec to młody franciszkanin, znany ze skutecznego orędownictwa w różnych problemach, zwłaszcza związanych z trudnościami finansowymi, prawnymi, brakiem pracy, poszukiwaniem małżonka czy pragnieniem potomstwa. Wstawia się także za chorymi, czego przykładem jest świadectwo pani Sylwii z Warszawy, u której zdiagnozowano złośliwy nowotwór piersi.
Kobieta nie słyszała o zakonniku. Znajomy ksiądz ofiarował jej obrazek z modlitwą i relikwiami o. Wenantego. – Powiedział, abym zaprzyjaźniła się z nim – opowiada "Niedzieli" pani Sylwia, która postanowiła zawierzyć swoją chorobę wstawiennictwu o. Wenantego Katarzyńca. Codziennie nowenną modliła się do franciszkanina, a otrzymany obrazek nosiła także w miejscu, gdzie miała nowotworowe guzy. Zaatakowane miała także pachowe węzły chłonne. Prosiła Boga o łaskę uzdrowienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Pewnego dnia usłyszała w telewizji, jak Tomasz Terlikowski, autor książki o ojcu Wenantym Katarzyńcu, opowiadał o młodym, pochodzącym z archidiecezji lwowskiej franciszkaninie, który mając niespełna 32 lat w klasztorze w Kalwarii Pacławskiej zmarł na gruźlicę. Pani Sylwia słuchała z zaciekawieniem o licznych historiach świadczących o tym, jak skutecznym orędownikiem jest o. Wenanty Katarzyniec. Przyjmowała tzw. czerwoną chemię. To najsilniejszy rodzaj leczenia onkologicznego. – Okazało się, że jeden z najzłośliwszych nowotworów, który zdiagnozowano u mnie, reagował na chemię i zaczął zmniejszać się. Prowadząca doktor była bardzo zadowolona – mówi pani Sylwia, która potem zaczęła otrzymać tzw. białą chemię. W trakcie jej przyjmowania podczas badania usg nowotworu praktycznie nie było widać.
Potwierdziły to kolejne badania. Udało się także nie usuwać piesi. Pacjentka Narodowego Instytutu Onkologii miała wykonaną oszczędzającą operację, po której zastosowano radioterapię. Pani Sylwia, dobrze zniosła naświetlenia podobnie jak miało to miejsce w przypadku przyjmowania chemii. Z niecierpliwością czekała na wyniki badań pobranego podczas operacji wycinku.
– Doktor onkolog z radością poinformowała mnie, że nie ma śladu po nowotworze. Okazało się, że nie miałam komórek nowotworowych – relacjonuje kobieta. Pani Sylwia ze zdumieniem oglądała wyniki badań. Łzy euforii mieszały się z niedowierzeniem. – Dziękowałam Bogu za wstawiennictwem ojca Wenantego za cud uzdrowienia – mówi nam pani Sylwia, która dziś cieszy się pełnią zdrowia.
Reklama
Wstawiennictwu o. Wenantego Katarzyńca zawdzięcza także znalezienie pracy przez jej syna, który przed rozpoczęciem pandemii pracował jako dostawca pizzy. Gdy nastały obostrzenia, nie miał pracy. Pani Sylwia ponownie zaczęła zwracać się do Boga, prosząc o orędownictwo o. Wenantego. W ciągu kilku dni syn otrzymał telefon z firmy transportowej, w której chciał pracować. – Cały czas doświadczam Bożej interwencji. Ojciec Wenanty daje mi siłę w różnych problemach. Zachęciłam do zaprzyjaźnienia się z nim także moją znajomą, która doświadcza także wielu łask – opowiada pani Sylwia, która razem z synem w łagodny sposób przeszła także Covid-19.
Franciszkanie w setną rocznicę śmierci o. Wenantego Katarzyńca rozpoczęli rok Czcigodnego Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca. Na stronie internetowej dedykowanej kandydatowi na ołtarze znajduje się szczegółowy program obchodów Roku Ojca Wenantego.