Nawrócić się to kochać
Nawrócenie to coś więcej niż tylko odwrócenie się od zła. Przy
końcu czasów sądzeni będziemy z miłości: "Idźcie precz ode Mnie,
przeklęci, w ogień wieczny" (Mt 25, 41). Zauważmy, że Chrystus nie
mówi do potępionych: "idźcie precz, bo jesteście grzesznikami". Ci,
którzy idą do nieba - poza Matką Bożą - są przecież także grzesznikami.
Powód odrzucenia jest zatem inny: "byłem głodny, a nie daliście Mi
jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem,
a nie przyjęliście Mnie..." (Mt 25, 42-43). Los potępionych jest
zatem konsekwencją faktu, że oni nie nauczyli się kochać. I to tak
kochać, jak Chrystus nas pierwszy pokochał: miłością skierowaną nie
tylko do krewnych czy przyjaciół, ale miłością większą, bo całkiem
bezinteresowną, skierowaną do biednych, obcych, chorych i bezradnych.
Można sobie wyobrazić, że w czasie sądu ostatecznego ktoś z ludzi
po lewej stronie krzyknie: "Panie Boże, to chyba jakaś pomyłka, bo
wśród ludzi idących do nieba widzę sąsiada, który był publicznym
grzesznikiem". W odpowiedzi może usłyszeć głos Boży: "Masz rację,
człowieku. Twój sąsiad miał na sumieniu poważne grzechy. Ale on się
nawrócił i nauczył się kochać. Idzie zatem do nieba. A ty do końca
życia nie nauczyłeś się kochać i dlatego nie możesz tam pójść, gdyż
niebo jest wspólnotą osób, które nauczyły się kochać".
Chrystus nie pozostawia wątpliwości, że przy końcu życia
będziemy sądzeni z miłości. Może są to zbyt wysokie wymagania? Może
do zbawienia powinno wystarczyć powstrzymywanie się od grzechów?
Jeśli uczciwie popatrzymy na nasze życie, to przyznamy Chrystusowi
rację, gdyż odkryjemy, iż jedynym sposobem, by nie czynić zła, jest
czynienie dobra. Największym dobrem jest miłość, dlatego nawrócić
się to nauczyć się kochać. Nawrócenie wymaga rozrachunku z przeszłością,
szczerego żalu za grzechy i zadośćuczynienia. Ale jest to jedynie
punkt wyjścia. Człowiek, który się nawraca, powinien najpierw zapytać
siebie, czy nie czynił zła: czy nie stawiał w miejsce Boga jakichś
rzeczy lub osób, czy nie zabijał, nie cudzołożył, nie kłamał, nie
kradł, czy nie wyrządzał krzywdy sobie i innym. Od tych pytań trzeba
zacząć, ale na takich pytaniach nie można poprzestać. Człowiek, który
nawraca się według kryteriów Ewangelii, musi postawić sobie jeszcze
trudniejsze pytania: czy czyniłem innym to, co chciałem, by oni mnie
czynili?; czy cierpliwie przebaczałem?; czy myślałem i kochałem tak
jak Chrystus?
Nawrócić się to odzyskać pragnienia
Szczery rozrachunek z przeszłością oraz podjęcie decyzji, by
zło zwyciężać dobrem i by uczyć się miłości, nie daje jeszcze gwarancji,
że proces nawrócenia będzie skuteczny i trwały. Koniecznym warunkiem
nawrócenia jest odzyskanie pragnień i aspiracji na miarę godności
i powołania człowieka. Każdy z nas rodzi się z bogactwem nadziei
i ideałów. Pragniemy szlachetności, uczciwości, radości. Chcemy kochać
i być kochanym. Grzech wdziera się w życie człowieka tam, gdzie ktoś
rezygnuje z podstawowych aspiracji, by żyć w miłości, prawdzie i
świętości. To właśnie zawężenie pragnień sprawia, że zło jawi się
człowiekowi jako dobro i że grzech staje się w ogóle możliwy. Także
grzech pierworodny był konsekwencją zawężenia pragnień. Na którymś
etapie historii pierwsi ludzie zapomnieli o Bogu i o świecie, przestali
szukać prawdziwego szczęścia, a zaczęli się skupiać na zakazanym
drzewie. Dopiero w takim właśnie stanie ducha i zawężonych pragnień
Ewa "spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest
ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia
wiedzy" (Rdz 3, 6).
Naiwność i grzech to bolesne konsekwencje zawężenia pragnień.
W takiej bowiem sytuacji nieliczne pragnienia, które jeszcze pozostają,
stają się subiektywnie niezwykle atrakcyjne i zniewalają człowieka.
Zwłaszcza wtedy, gdy są to pragnienia powierzchowne i naiwne. Jeśli
ktoś zawęzi swe pragnienia już tylko do łatwego zarobku, dobrego
nastroju czy doraźnej przyjemności, to nie oprze się nieuczciwości,
alkoholizmowi czy uzależnieniom seksualnym. Najgroźniejszą pułapkę
zastawia człowiek na samego siebie wtedy, gdy jego pragnieniem staje
się osiągnięcie łatwego szczęścia i gdy próbuje postawić samego siebie
w miejsce Boga. W taką właśnie pułapkę wpadli Adam i Ewa. Uwierzyli,
że własną mocą odróżnią dobro od zła, że poradzą sobie z własnym
życiem bez pomocy Boga, że będą tak silni, jak On. Okazało się jednak,
że własną mocą potrafią jedynie mieszać dobro ze złem oraz ulegać
podszeptom szatana.
Lęk przed karą za grzechy czy niepokój o własną przyszłość
to za mało, aby człowiek mógł zmienić własne życie. Nawrócenie to
zmartwychwstanie pragnień. Nawrócić się to zapragnąć nie tylko tego,
by uwolnić się od grzechów i cierpienia, lecz by kochać i być kochanym,
by żyć w uczciwości i wolności, w przyjaźni z Bogiem i człowiekiem.
Żadne mniejsze aspiracje nie wystarczą do trwałej przemiany życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu