Reklama

Polityka

Ojciec Romana Protasewicza dla KAI: świat wszystko widzi

Światowa opinia publiczna i przywódcy światowi powinni „zwiększyć presję gospodarczą i polityczną na reżim Łukaszenki, uniemożliwiając jego dalsze istnienie”, a także „przekonać Łukaszenkę do uwolnienia Romana i jego dziewczyny, a także wszystkich więźniów politycznych w kraju”. Mówi o tym w rozmowie z KAI Dymitr Protasewicz, ojciec więzionego opozycjonisty białoruskiego Romana Protasewicza.

[ TEMATY ]

Białoruś

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozmowa z Dymitrem Protasewiczem, ojcem więzionego opozycjonisty białoruskiego Romana Protasewicza

KAI: Panie Dymitrze, nim porozmawiamy o synu Romanie, najpierw o Panu. Do niedawana był Pan wysokim oficerem armii białoruskiej i wykładowcą Białoruskiej Akademii Wojskowej w Mińsku. Otwierała się przed Panem kariera. Jak się stało, że jest Pan teraz w Polsce? Od kiedy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Mając czterdzieści sześć lat zrezygnowałem w stopniu podpułkownika ze służby w Siłach Zbrojnych Republiki Białoruskiej w październiku 2019 roku. Znalazłem pracę w banku. W sierpniu 2020 roku w obawie przed prześladowaniami ze strony władz, z powodu działań Romana, wraz z żoną Natalią, opuściliśmy kraj.

- Gdzie pracowała? Kim jest z zawodu?

- Natalia ukończyła radiofizykę na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym, wykładała wyższą matematykę w Akademii Wojskowej, a następnie pracowała jako bibliotekarka w tajnej bibliotece.

- Można wiedzieć, jak udało wam się wyjechać?

- Wyjeżdżając na Ukrainę. 13 września 2020 roku. w Kijowie otrzymaliśmy wizę humanitarną i przyjechaliśmy do Polski. Jesteśmy tu do dziś.

- Czy wyjazd Pana i żony Natalii uratował Was przed represjami? Jakie mogły one być?

- To oczywiste, że nas to uratowało. Dziś nie rozmawialibyśmy, tak jak rozmawiamy, gdybyśmy pozostali na Białorusi. Przyjazd do Polski uchronił nas przed represjami reżimu Łukaszenki. Mogli wziąć nas jako zakładników i wykorzystać przeciwko naszemu synowi w celu powstrzymania jego działalności czy wręcz ściągnięcia go na Białoruś.

- Jaki związek miała decyzja o wyjeździe z zaangażowaniem syna w działalność opozycyjną? Podobno początkowo nie akceptował Pan tego, co Roman robi. Dlaczego? Co okazało się punktem zwrotnym?

- Wspieraliśmy naszego syna w jego działaniach, choć nie zawsze aprobowaliśmy. Ale to jest nasz syn i szanowaliśmy to, co robi. Szanowaliśmy jego wybory. On był pochłonięty tym, co robił. Żył swoją pracą. Przyznaję, że dopiero w sierpniu 2020 roku mogliśmy w pełni zrozumieć, co robi nasz syn. Nasz syn okazał się bardziej wymagający od nas. Dzieci powinny być zawsze lepsze od nas.

- Uważa Pan dziś, że Roman miał rację?

- Tak, Roman miał rację, czego dowodzą działania władz białoruskich, na które świat patrzy z osłupieniem.

- Powróćmy do kwestii osobistych. Co może Pan powiedzieć o waszej rodzinie? Z jakich okolic Białorusi pochodzicie? Ile macie dzieci?

- Urodziłem się w zachodniej części Białorusi. Mój pradziadek Adam, dziadek Franciszek i ojciec Iwan (Jan) to etniczni Polacy. Katolicy. Dziadek przez kilka lat służył w Wojsku Polskim w latach trzydziestych. Żona Natalia pochodzi z Mohylewa. Po ślubie w 1994 roku zamieszkaliśmy w Mińsku. Tam rok później urodził się Roman. Mamy też pięć lat od niego młodszą córkę Tatianę. Kończy niebawem studia. Jest mężatką, mieszka w Mińsku i to budzi nasz niepokój.

- Jak wychowywany był Roman? Gdzie się uczył? Kim chciał zostać?

- Od dzieciństwa wykazywał zdolności do przyswajania wiedzy. W wieku pięciu lat czytał już na poziomie trzeciej klasy. Interesował się wieloma rzeczami, przede wszystkim komputerami. Czytał wiele książek, uczył się języków. Szybko, bardzo dobrze opanował polski i dobrze angielski. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił na Białoruski Państwowy Uniwersytet Informatyki i Radioelektroniki. Jednak po sześciu miesiącach studiów zdecydował się zostać dziennikarzem i przeniósł na Wydział Dziennikarstwa Białoruskiego Uniwersytet Państwowego.

- Czy miał jakichś bohaterów swojej młodości? Wzory osobowe?

- Teraz trudno to sobie przypomnieć, ale zawsze chciał być w centrum wszystkiego. Przyciągali jego uwagę znani i doświadczeni dziennikarze. Dużo czytał i pracował.

- Podobno był bardzo utalentowany od dziecka. Wygrywał różne konkursy i olimpiady wiedzy...

- Tak, Roman wielokrotnie brał udział w olimpiadach fizyki, matematyki, języków obcych. Roman to inteligentny, utalentowany młody człowiek. Jest laureatem wielu olimpiad, w tym międzynarodowych, uczestnik konferencji naukowych. Na przykład w 2011 roku kosmonauta Gieorgij Greczko osobiście wręczał Romanowi dyplom laureata Międzynarodowego Konkursu Kosmonautyki w Petersburgu. W 2017 roku wygrał konkurs dla młodych dziennikarzy z Białorusi i odbył staż w ramach programu Vaclav Havel Journalism Fellowships w Pradze. Miał stypendia także w USA. 30 maja Roman, przebywając już w lochach KGB, został laureatem prestiżowej Międzynarodowej Nagrody Ion Ratiu Democracy.

- Już w liceum Roman wyraźnie zwrócił się w kierunku ruchów demokratycznych. W 2011 roku, jako 16-latek został po raz pierwszy zatrzymany za udziała w tzw. milczących protestach przeciwko sfałszowaniu białoruskich wyborów prezydenckich. Był to akt wielkiej odwagi, bo reżim wtedy trzymał się jeszcze mocno. Nie baliście się wtedy z żoną o Romana? Jakie było Wasze podejście do jego zaangażowania? Przestrzegaliście czy raczej dawaliście wolną rękę?

- Bardzo martwiliśmy się o naszego syna. Natalia często płakała, czasami próbowała go przekonać, żeby uważał, żeby nie wpadł w gąszcz rzeczy, bo to bardzo niebezpieczne. Ale można nas zrozumieć, jesteśmy rodzicami, mieliśmy nadzieję, jak ogromna liczba Białorusinów, że wszystko w naszym kraju zmieni się na lepsze, trzeba tylko poczekać. Ale czas pokazał inną sytuację

- Na studiach dziennikarskich, Roman aktywnie zaangażował się w media społecznościowe i redagowanie portalu Vkontaktie, pokazującego prawdziwe oblicze reżimu Łukaszenki. Zakończyło się to wyrzuceniem syna z Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego. To ostatecznie przesądziło o jego dalszej drodze opozycyjnej jako niezależnego dziennikarza. Wspieraliście go jako rodzice na tej drodze?

Reklama

- Rozmawiając od serca w rodzinnym gronie, wielokrotnie dyskutowaliśmy, że mało co jest w naszym kraju tak dobre, jak pokazują w kanałach telewizyjnych. Że rzeczywistość oficjalna narzucana przez reżim a ta prawdziwa, codzienna, doświadczana przez ludzi, to są różne światy. Pod wieloma względami zgadzaliśmy się z Romanem, ale jako rodzice rozumieliśmy, że ta droga jest pełna niebezpieczeństw z powodu reakcji władz białoruskich na takie działania.

- W 2017 roku Roman po raz pierwszy stanął przed sądem za udział w zgromadzeniu przeciwko planom zbezczeszczenia masowych grobów ofiar NKWD na terenie lasu w Kuropatach poprzez wybudowanie tam kompleksu biurowego. Jak to przeżywaliście?

- Wiedzieliśmy, że nasz syn nie jest winny. Sam byłem wtedy na sali sądowej. Zarzuty były nieprawdziwe, wręcz absurdalne.

- Czy był Pan sam represjonowany przez białoruskie KGB? Czy wywierano na Pana i Żonę jakąś presję? Na przykład, żeby właściwie syna „wychować”?

- Tak, była presja. Spotkania z funkcjonariuszami KGB, podsłuchy, groźby. Kiedy Roman działał na Białorusi i już po jego wyjeździe.

- Kolejnym zaangażowaniem Romana było stworzenie portalu internetowego Nexta, który odegrał wielką rolę w wyborach prezydenckich wygranych przez Swietłanę Cichanouską, a sfałszowanych przez reżim Łukaszenki. Potem Nexta mobilizowała do protestów przeciwko dławieniu demokracji i praw człowieka. Syn musiał z Białorusi uchodzić. Jak przyjęliście tę decyzję?

- Chciałbym wyjaśnić, że syn wyjechał do Polski zanim wziął udział w projekcie Nexta. Jego wyjazd z Białorusi przyjęliśmy z Natalią bardzo boleśnie, bardzo się o niego martwiliśmy.

- Ostatecznie Romanowi nie udało się osiąść w Polsce. Staramy się uwierzyć, że była to tylko wina biurokracji urzędu do spraw cudzoziemców. Kiedy jednak w listopadzie 2020 roku został zaocznie oskarżony na Białorusi o organizację masowych protestów (art. 293 białoruskiego kodeksu karnego), działania naruszające porządek publiczny (art. 342) oraz podżeganie do wrogości społecznej (art. 130), a Mińsk wystąpił do Warszawy o wydanie syna, ten znalazł swoje bezpieczne schronienie na Litwie. Nie na długo. Po białoruskiej akcji terrorystycznej, samolot, którym leciał do Wilna, został zmuszony do lądowania w Mińsku. Roman ze swoją dziewczyna Sofią został porwany przez służby Łukaszenki. Co się działo, kiedy ta wiadomość do Was dotarła?

- To był dla nas szok, nie mogliśmy uwierzyć, że coś takiego jest możliwe w centrum Europy w XXI wieku.

- Czy wiecie, co się teraz dzieje z Romanem?

- Niestety nie wiemy, co się naprawdę dzieje z Romanem. Adwokatce 31 maja, 1 i 2 czerwca nie pozwolono zobaczyć się z Romanem. Ale w tym czasie, pod presją, został zmuszony do zagrania w filmie propagandowym na jednym z państwowych kanałów. Dopiero potem prawniczce pozwolono na krotko zobaczyć się z synem. Lekarz nie może się z nim zobaczyć, mamy poważne obawy o stan jego zdrowia.

- Jaka jest opinia adwokatki Romana w kwestii dalszego rozwoju sytuacji?

Reklama

- Póki co nie możemy powiedzieć nic konkretnego. Nie możemy nawet przewidzieć, kiedy prawnik zostanie do Roman ponownie wpuszczony.

- Jaki będzie ciąg dalszy tego jego uwięzienia?

- W państwie białoruskim nikt nie może odpowiedzieć na to pytanie. Tym bardziej w którymkolwiek z państw demokratycznych.

- Co powinna robić w tej chwili światowa opinia publiczna i przywódcy światowi, aby syna i jego dziewczynę uwolnić?

- Zwiększyć presję gospodarczą i polityczną na reżim Łukaszenki, uniemożliwiając jego dalsze istnienie. Przekonać Łukaszenkę do uwolnienia Romana i jego dziewczyny, a także wszystkich więźniów politycznych w kraju.

- Czy prezydent Biden powinien temat poruszyć podczas spotkania z Putinem w Genewie? Nikt nie ma przecież wątpliwości, że Łukaszenka jest jego kukłą.

- Zdecydowanie tak. Wierzymy, że to pomoże wyciągnąć z więzienia setki młodych ludzi, których jedyną „winą” był brak zgody na życie w takim państwie.

- Mieszka Pan z żoną w Polsce. Jaki jest Wasz status pobytowy? Czym się zajmujecie? Czy czujecie tu bezpiecznie?

- Jesteśmy w Polsce na wizie humanitarnej. Pracujemy w jednej z ekologicznych firm we Wrocławiu. Czujemy się całkiem bezpiecznie, bo Polska jest krajem Unii Europejskiej, w którym działa prawo.

- Czy nie myślicie wystąpić o obywatelstwo Polski w związku z Pańskim polskim pochodzeniem?

- Jeszcze nie zastanawialiśmy się nad tym...

- Nie obawia się Pan, że Łukaszenko może kazać Pana, oficera białoruskiego, zastrzelić jako zdrajcę?

- Nie, nie boję się. Życie i bezpieczeństwo naszych dzieci jest dla nas ważniejsze.

- Co chcielibyście z żoną powiedzieć Polakom?

- Wyrażamy naszą głęboką wdzięczność całemu narodowi polskiemu, rządowi i Prezydentowi za wsparcie w tym trudnym dla nas czasie.

- Co chcielibyście powiedzie swoim rodakom na Białorusi?

- Drodzy rodacy! Zwycięstwo będzie nasze!

- Już po przygotowaniu tej rozmowy do publikacji, reżimowe telewizja białoruska pokazała „wywiad” z Romanem. „Wszystko, co powie Protasewicz, zostało powiedziane pod przymusem – przynajmniej pod przymusem psychologicznym. To, co teraz mówi, jest czystą propagandą, pod którą nie ma podstaw do prawdy” – powiedział lider Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiosna” Aleś Bialacki w czwartek jeszcze przed emisją wywiadu. Jaki jest Pana komentarz do tego „wywiadu” syna?

- Dla każdego normalnego człowieka jest jasne, że syn został do tego zmuszony. Tak to komentują media światowe i postacie życia publicznego oraz opozycja białoruska. Wszystko mówi kadr z tego „wywiadu”. Ślady po kajdankach na rękach Romana dowiezionego na nagranie z więzienia. To ilustracja do czego zdolny jest Łukaszenko. Świat jednak wszystko to widzi.

- Dziękuję za rozmowę.

2021-06-05 08:34

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tradycje Bożego Narodzenia na Białorusi

Niedziela podlaska 52/2012, str. 6

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Białoruś

Archiwum autora

Wieczerza nazywa się często kutya i na stole są tylko potrawy postne z 7 albo 12 dań

Wieczerza nazywa się często kutya i na stole są tylko potrawy postne z 7 albo 12 dań

Boże Narodzenie na Białorusi jest podobnie jak w wielu krajach świata świętem radosnym i rodzinnym oraz związanym z wieloma różnymi tradycjami, które powstawały z biegiem lat. Święto poprzedza czas Adwentu - radosnego oczekiwania. W kościołach są odprawiane rano jeszcze przed świtem kilka razy w tygodniu Msze św. na cześć Najświętrzej Maryi Panny, nazywane Roraty. Dzieci przynoszą lampiony, zazwyczaj zrobione własnymi rękami, i pod koniec Adwentu są rozpowszechnione konkursy na najpięknięszy lampion adwentowy.

CZYTAJ DALEJ

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

„Z bł. Prymasem Czuwamy w Domu Matki”

„Cokolwiek bym powiedział o moim życiu, jakkolwiek bym zestawił moje pomyłki, to na jednym odcinku się nie pomyliłem: na drodze duchowej na Jasną Górę” - mówił bł. kard. Stefan Wyszyński.

Modlitwa o jego kanonizację, nowe powołania kapłańskie i zakonne, a także za Ojczyznę zanoszona jest podczas comiesięcznych czuwań „Z bł. Prymasem w Domu Matki”. W sobotę, 27 kwietnia, wieczorną modlitwę poprowadzą członkowie wspólnoty Jasnogórskiej Rodziny Różańcowej. Rozpocznie ją Apel Jasnogórski o godz. 21.00.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję