Niepokój budzi przyszłość bazyliki Świętego Krzyża w Dolinie Poległych oraz benedyktynów, którzy opiekują się nią od 1958 r. Lewicowy rząd chce desakralizacji świątyni i przedefiniowania Doliny Poległych. W konsekwencji benedyktyni zostaliby zmuszeni do opuszczenia opactwa.
W związku z tym pojawia się pytanie o 152-metrowy krzyż, najwyższy na świecie i widoczny z odległości 50 km. Lewackie ugrupowania już od dawna domagają się jego zburzenia. Do usunięcia krzyży doszło już w kilku miejscowościach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W obronie krzyża i benedyktynów mobilizują się wierni. „Nie wiemy dokładnie, co rząd chce zrobić w Dolinie Poległych, ale musimy pamiętać o tym, że Kościół, a szczególnie zakonnicy benedyktyńscy, zawsze modlili się o pojednanie i za wszystkie ofiary wojny domowej. Krzyż jest symbolem miłości i oddania” - napisał na Twitterze kard. Carlos Osoro z Madrytu.
Dla wielu to jednak za mało i oczekują konkretnych kroków od episkopatu. Panuje bowiem przekonanie, że benedyktyni zostaną ponownie pozostawieni sami podobnie jak podczas ekshumacji szczątków gen. Franco w 2019 r.
Projekt ustawy o pamięci demokratycznej jest dalszym ciągiem procesu defrankizacji, który rozpoczął w 2007 r. premier José Luis Zapatero. Przewiduje on m. in. poszukiwanie republikanów zaginionych podczas wojny domowej i w późniejszych latach, zakaz jakichkolwiek prób usprawiedliwiania lub wychwalania dyktatury frankistowskiej (1936-1975) oraz likwidację Fundacji Francisco Franco.
Ponadto postuluje formację uczniów i nauczycieli „w poznawaniu historii i hiszpańskiej pamięci demokratycznej oraz w walce o wartości i wolności demokratyczne”. Za nieprzestrzeganie tej ustawy przewidziane są kary, które mogą sięgać nawet 150 tys. euro.